wtorek, 4 marca 2014

Rozdział osiemnasty

  Kiedy stanęłam na środku biblioteki, wszyscy spojrzeli na mnie. Czułam na sobie ich palący wzrok, a do uszu wciąż dochodził ten poniżający śmiech. Teraz miałam już pewność, że to ja byłam obiektem ich drwin. Tylko co ja takiego zrobiłam?
- Czy ktoś może mi wyjaśnić, o co chodzi? - spytałam ponownie, nie uzyskując odpowiedzi.
- Kath! - Usłyszałam głos Horana, który właśnie wbiegł, trzymając coś w dłoniach.
- Nialler, czy znasz powód, dla którego wszyscy wytykają mnie palcami?
- Właśnie trzymam go w dłoniach - odrzekł, podając mi jakieś zdjęcie.
  Spojrzałam na nie i dosłownie zaniemówiłam. Widniała na nim naga dziewczyna, o całkiem ponętnych kształtach. Najgorsze jest jednak to, że miała moją twarz i całość wyglądała naprawdę realistycznie.
- O nie - jęknęłam - nie, nie, nie.
- Spokojnie, zgłosiłem to już dyrektorowi. Obiecał się tym zająć i odkryć, kto wywinął ci taki numer. - Blondas podszedł bliżej mnie i przygarnął do siebie.
- Jak mogła mi to zrobić? - szepnęłam, czując gromadzące się łzy.
- Mówisz o Taylor?
- A kto inny byłby do tego zdolny? Blondie odgrywa się na mnie, bo Liam nie chce do niej wrócić.
- Nie powinniśmy puszczać w niepamięć jej gróźb.
  Nie mogłam dłużej znieść ani swojej złości, ani swoich łez. Odsunęłam się od przyjaciela i wyszłam na szkolny korytarz. Przechadzając się po nim, zauważyłam, że ludzie bez skrupułów dalej wytykają mnie palcami i śmieją się głośno, rzucając jakieś obraźliwe oszczerstwa w moją stronę. Nie zwracałam jednak na nich większej uwagi. Po prostu szukałam Swift. Jeszcze mi za to wszystko zapłaci.
- Katherine! - zawołał Payne z oddali.
  Nie obejrzałam się w jego stronę, tylko dalej przeczesywałam korytarz. W końcu ujrzałam tą fałszywą sukę i podeszłam do niej, wymierzając moją ręką w jej policzek.
- Nienawidzę cię! Jak mogłaś mi to zrobić?! - krzyknęłam, przygważdżając ją do szafek.
- Woah, puszczaj mnie wariatko. Nie rozumiem twojej złości. Rozwiesiłaś wszędzie swoje nagie zdjęcia dla uzyskania popularności, a teraz zarzucasz mi, że to moja sprawka - pokręciła głową. - Przykro mi kochanie, ale w taki sposób nie uzyskuje się sławy.
- Och, daj spokój! Przestań udawać niewinną i słodką dziewczynkę, bo każdy wie, że jesteś przesiąknięta złością i manipulatyzmem.
- Kath puść ją i chodź ze mną. - Obok nas pojawił się mój obrońca, odciągając mnie od Taylor.
- Jeszcze tego pożałujesz! - powiedziałam, spluwając na jej twarz.
- Fuj! Weźcie to ze mnie! - Usłyszałam jej piskliwy głos, za nim odeszliśmy gdzieś na bok.
- Dlaczego tak postąpiłaś? Skąd masz pewność, że to właśnie ona? - dopytywał, kładąc swoje dłonie na moich ramionach.
- Ty o niczym nie wiesz! Nie masz pojęcia o jej groźbach! Ona chce mnie zniszczyć, bo ja odebrałam jej ciebie! - mówiłam ostrym tonem, czując spływające po moim policzku łzy.
- Więc czemu mnie o tym nie powiadomiłaś?
- Bo nie chciałam cię martwić. Wreszcie się od niej uwolniłeś i nie chcę, byś znów musiał rezygnować z swojego szczęścia ze względu na mnie - westchnęłam.
  Szatyn przygarnął mnie do siebie, pocierając ręką moje plecy. Będąc w jego w uścisku, zaczęłam płakać jeszcze bardziej. To wszystko tak cholernie bolało.
- Załatwię zastępstwo. Weź swoje rzeczy i wróć do domu. Postaram się urwać wcześniej, żebyś nie przebywała tyle sama - odrzekł, odsuwając się ode mnie.
- Poradzę sobie.
- Nie byłbym tego taki pewien.
  Wróciłam do biblioteki po swoją torebkę. W środku wciąż było mnóstwo studentów, którzy nadal niedostatecznie naśmiali się z mojej osoby.
- Tak bardzo bawi was widok mojego cierpienia? Zgnijcie w piekle!
  Wybiegłam z budynku, trzymając kurczowo swoją torebkę. Pogoda stawała się coraz brzydsza; słońce schowało się za ciemnymi chmurami, a wiatr przybierał na sile. Nie zatrzymywałam się, po prostu biegłam. Uważałam to za sposób rozładowania kumulujących się we mnie emocji.
  Z powodu biegu, szybko znalazłam się przed drzwiami swojego mieszkania. Po wejściu do środka, rozebrałam buty i ruszyłam do kuchni. Zajrzałam do zamrażarki, w której, jak zwykle, znalazłam swoje ulubione pudełko lodów truskawkowych na złe dni. Dziś właśnie był jeden z nich, więc wyciągnęłam pudełko, zabrałam po drodze łyżeczkę i wyszłam na taras. Usiadłam na ławce, okrywając się leżącym na niej niebieskim kocem, pod którym siedziałam z Liamem, podczas jego złej nocy.
  Pochłaniałam swoje lody, czując zupełną pustkę. Nie płakałam już, bo wykorzystałam cały zapas łez, które doszczętnie rozmazały mój makijaż. Jednak mało mnie to interesowało. Ja po prostu jadłam, by zapomnieć.
- Tutaj jesteś. - Ujrzałam wchodzącego na taras chłopaka z burzą loków na głowie.
- Co ty tu robisz? - zdziwiłam się.
- Payne miał do zaliczenia projekt, który wspólnie zrobiliście, więc poprosił bym do ciebie przyszedł. Wiem, że wolałabyś, żeby to właśnie on tutaj był, ale muszę ci wystarczyć jedynie ja - odparł, siadając obok mnie.
- Nie mów tak, Harry. Bardzo się cieszę, że przyszedłeś. To znaczy, że naprawdę jesteś moim przyjacielem.
- A pomyślałaś kiedyś inaczej? Oczywiście, że jestem. I nie pozwolę, byś była smutna - pokręcił głową, obejmując mnie swoim ramieniem.
- A jak mam nie być? Taylor zrobi dosłownie wszystko, by moje życie stało się pasmem nieszczęść. A wszystko dlatego, że nie może mieć już Liama, jako swoją własność. Zupełnie jej nie rozumiem. Gdyby go kochała, nie posunęłaby się do takich rzeczy, tylko postarała się zmienić na lepsze. - Oparłam głowę o jego klatkę piersiową.
- Wiesz.. Nie wydaje mi się, żeby Swift miała jakiekolwiek uczucia. Ona po prostu lubi posiadać różne rzeczy i różnych ludzi.
- Masz rację - westchnęłam.
- Kupiłem ciasteczka. Pomyślałem, że zjadłaś już swoją porcję lodów i kolejna nie byłaby najlepszym pomysłem - zachichotał, wyciągając z reklamówki dwa opakowania ciastek.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła? - musnęłam jego policzek, zabierając się za otwieranie przekąsek.
- Uważam, że nie powinniśmy rozmawiać o tym co wydarzyło się w szkole. Może zajmiemy się innym tematem? - zaproponował.
- Zgadzam się. I nawet wiem o czym chciałabym z tobą pogadać - mruknęłam, biorąc do rąk czekoladowe ciastko.
- O nie - jęknął. - Martina zdążyła ci powiedzieć, że mieliśmy randkę?
- Dzwoniła do mnie wczoraj w południe. Nie wiem jednak, jak było, więc czekam na relację. I życzę sobie, żeby była szczegółowa.
- W porządku. Jeśli to ma poprawić ci humor to opowiem ci o naszej randce - przewrócił oczami, nabierając powietrza w płuca. - Przyjechałem po nią swoim samochodem. Otworzyłem drzwi od strony pasażera i pomogłem jej wejść. Wszystko to oglądał jej ojciec, stojący w drzwiach. Cholernie się przez niego spiąłem, bojąc się, że popełnię jakiś błąd, przez który wiele stracę w jego oczach. Na szczęście dla rozluźnienia atmosfery, Martina opowiedziała świetny żart. Potem zaczęliśmy rozmawiać. Mówiła, że strasznie się denerwuje, więc robiłem wszystko, by dobrze się bawiła. W restauracji spotkaliśmy Marcela i Rose. Dasz wiarę, że się umawiają? - Zrobił przerwę na przegryzienie przekąski. - Jedzenie było bardzo dobre, a obsługa niezwykle miła. Poza posiłkiem, cały czas rozmawialiśmy. Chyba naprawdę mamy ze sobą wiele wspólnego. Po kolacji odwiozłem ją do domu i podarowałem buziaka w policzek. Była zachwycona naszą randką.
- Styles, to świetnie! Bardzo się cieszę, że się dogadujecie! - zawołałam z entuzjazmem. - Mówiłam ci, że umówienie się z nią będzie dobrym pomysłem.
- Yeah, jak dobrze, że cię posłuchałem - uśmiechnął się, ukazując moje dwa, ulubione dołeczki w policzkach.
- Mam nadzieję, że dojdzie pomiędzy wami do poważnego związku. Naprawdę chciałabym, żebyś był szczęśliwy.
- Jestem szczęśliwy, panno Tomlinson.
- Hej, nie mów tak na mnie! - szturchnęłam go, przez co z jego dłoni wypadło ciastko.
- Zobacz co narobiłaś! - oburzył się.
- Nie panikuj, Hazz. - wywróciłam oczami.
- W porządku. Teraz opowiedz mi jak z Liamem? Nie ukrywaj przede mną, że jesteś w nim zakochana.
- Okej, przyznaję, od początku miałeś racje. To śmieszne, że znasz mnie bardziej, niż ja samą siebie. Wiedziałeś, że na niego lecę znacznie prędzej ode mnie - zaśmiałam się. Och, cholernie byłam mu wdzięczna, że tu jest i sprawia, że się śmieję. - Tak, jestem w nim zakochana. On jest.. jest niesamowity. Troszczy się o mnie, stara się, bym zawsze była radosna, gotuje dla mnie, śpi ze mną, żebym nie miała żadnych koszmarów.. Jest idealny, Harry.
- Więc dlaczego wciąż jesteście jedynie przyjaciółmi? - uniósł brwi do góry.
- Bo nie wiem czy on czuje to samo, co ja. Jeśli nie, to przyjaźń między nami skończyłaby się na dobre. A ja nie chcę go stracić, więc tak po prostu chowam się ze swoimi uczuciami - westchnęłam.
- Hmm, czy sytuacja pomiędzy nami nie służy ci jako przykład?
- Owszem. Tylko nie mam pojęcia jak zachowałby się Li.
- Wydaje mi się, że jeśliby nic do ciebie nie czuł, i tak by został. Obiecał, że będzie się tobą opiekować, więc to nie byłoby w jego stylu.
- Uważasz, że powinnam zaryzykować?
- Sądzę, że tak.
- Muszę to naprawdę przemyśleć.
  W kilka minut później do mieszkania wrócił Payne. Hazza ucałował mnie w czoło na pożegnanie i wyszedł, zostawiając nas samych. Mój opiekun zajął miejsce przyjaciela, również obejmując mnie ramieniem.
  Zadzwonił mój telefon.
- Cześć, Kath. Nie było mnie w szkole, ale Niall zdążył mnie o wszystkim zawiadomić. Zabiję blondie, słowo. Jednak powiedz mi jak się czujesz? Wszystko w porządku? - Usłyszałam zmartwiony głos Emily.
- Chłopaki mają przy mnie rozdzielone warty, więc jakoś sobie radzę. Dzięki za troskę.
- Może wpadnę do ciebie i zrobimy sobie babski wieczorek? - zaoferowała.
- A dlaczego nie przyszłaś dziś na uniwerek?
- Ponieważ jestem chora? - odparła zaskoczona moim pytaniem.
- Wiesz, że cię mocno kocham i jestem ci wdzięczna, że próbujesz pomóc, ale nie chcę dostać w pakiecie choroby.
- No tak, jeszcze tego by brakowało - zaśmiała się. - Okej, więc trzymaj się jakoś. Pa!
  Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i spojrzałam w stronę Liama. Jego twarz wyglądała dokładnie tak samo, jak wczoraj, kiedy szliśmy na lunch do mojego brata. Cierpiał. I to z mojego powodu.
- Opowiedz mi o wszystkim. Chcę wiedzieć o rzeczach, do których dopuściła się Tay.
  Spojrzałam w rozpogadzające się niebo. Chmury przybierały barwę czystej bieli. Pogoda była dziś zupełnie jak mój humor; zmienna.
- Katherine? - upomniał mnie.
  Nabrałam powietrza w płuca i opowiedziałam mu o rozmowach z Swift oraz jej uczynkach. Wspomniałam przede wszystkim o ,,napadzie'' na bibliotekę, nasłaniu na mnie dyrektora oraz o jej groźbach dotyczących mnie i moich bliskich. Widziałam jego złość w oczach, po tym, co mu wyznałam. Był aż tak wkurzony, że zacisnął swoje dłonie w pięść.
- Powinienem być na ciebie okropnie zły, za to, że zataiłaś to wszystko przede mną. Miałem wyrzuty sumienia, że postąpiłem źle, zrywając z nią, bo myślałem, że ona naprawdę sobie nie radzi z naszym rozstaniem, a w rzeczywistości było zupełnie inaczej! Proszę, od dziś mów mi wszystko, dobrze?
- W porządku. Ja po prostu nie chciałam cię martwić.
- Rozumiem, ale źle postąpiłaś - pokręcił głową. - Są dwa wyjścia.
- Jakie?
- Albo opowiem wszystko panu Wright, albo do niej wrócę.
- Co? Nie możesz do niej wrócić, Liam!
- Te wszystkie krzywdy jakie ci zrobiła, są między innymi z mojego powodu. Jeśli znów będę się z nią spotykał, przestanie się na tobie mścić.
- Nie pozwolę na to, rozumiesz? - spojrzałam prosto w jego czekoladowe oczy. - Nie chcę, żebyś znów siedział w tym gównie. Nie mam ochoty oglądać, jak każdego dnia chodzisz przygnębiony i masz ochotę wysadzić w powietrze cały ten zasrany świat. Nie dopuszczę do tego!
- Uwierz mi, ja też nie mam na to ochoty. Ale jednocześnie nie mogę tak po prostu nie robić nic i zezwalać, żeby niszczyła twoje życie.
- Więc wymyślmy coś, co w jakiś sposób ją zrani i zirytuje. Sądzę, że dzięki temu dotrze do niej wreszcie, że mszczenie się na innych jest bardzo, bardzo złe.
- Niezła myśl, choć nie jestem pewny, czy cokolwiek dotrze do jej małego móżdżka.
- On nie jest wcale taki mały, skoro sprawiła mi już tyle przykrości i wciąż żadne oskarżenia nie spadają na nią - westchnęłam.
- Masz rację - skinął głową.
- Znasz ją dobrze, Liam. Musisz wpaść na coś, czym się jej odpłacimy.
- Jasne, pomyślę nad tym.
  Przez chwilę między nami zapanowała cisza. Siedziałam obok swojego obrońcy, który zrobiłby wszystko, żebym była szczęśliwa. Mój dług wdzięczności z chwili na chwilę stawał się coraz większy i większy.
  Moje myśli przerwał dźwięk burczącego brzucha. Spojrzałam na Payne'a, śmiejąc się pod nosem.
- Jesteś głodny?
- To pora na moje drugie śniadanie, więc nie ma w tym nic śmiesznego - dźgnął mnie w biodro, powoli wstając.
- Co chciałbyś zjeść? - zapytałam, również podnosząc się z ławki.
- Kath, nie mam pięciu lat i naprawdę umiem zrobić sobie coś do jedzenia - przewrócił oczami, kierując się w stronę kuchni.
- Pozwól mi chociaż na chwilę oderwać się do tego całego bagna. Chcę się skupić na czymś, co nie jest związane z smutkiem, złością, płaczem, zemstą i Taylor.
- Zgoda. Ale pod warunkiem, że ci pomogę - rzucił, nie oczekując na moje potwierdzenie.
  Znaleźliśmy się w kuchni.
- Więc? - odezwałam się, przyglądając się jak szatyn zagłębia się w swoich przemyśleniach.
- Więc stawiam na naleśniki. Proste i szybkie. Dodatkowo, zostanie na lunch - uśmiechnął się do mnie, zaczynając wyciągać potrzebne rzeczy.
- Ja przygotuję ciasto, ty zajmij się przygotowaniem bitej śmietany i pokrojeniem owoców - odparłam.
- Rządzisz się - spojrzał na mnie, poważniejąc. - Lubię to - dodał, unosząc kąciki ust do góry.
  Zachichotałam. Mój Boże, czy ja się właśnie śmiałam? Śmiałam się w momencie, kiedy moje życie powoli staje się pasmem nieszczęść? Och, jak dobrze jest mieć przy sobie kogoś takiego jak Liam.
  Przygotowanie naleśników nie zajęło nam zbyt wiele czasu. Gdy były gotowe, usiedliśmy przy stole, nakładając na ciasto bitą śmietanę z owocami.
- Pyszne - skomentowałam, biorąc kęsa.
- Cześć bałwanku - powiedział.
- Znów się ubrudziłam, prawda? - Starłam z swojego nosa białą plamkę. - Czy ty nigdy się nie brudzisz do cholery? Zawsze jesteś taki czysty?
- Owszem - odpowiedział dumnie.
  Nabrałam na swój palec odrobinę bitej śmietany i podeszłam do niego, chcąc zostawić ślad na jego ślicznej twarzy. Niestety, zaczął się ze mną szarpać, próbując popsuć cały mój genialny plan.
- Daj spokój. Nie dasz mi rady - zakpił.
  Nagle zorientowałam się, że patrzymy sobie prosto w oczy, a nasze twarze dzieli zaledwie kilka centymetrów. Przez głowę znów przemknęła mi myśl pocałowania znajdującego się przede mną chłopaka. Moje pragnienie rosło z każdą sekundą, mimo wmawiania sobie, że nie mogę na to pozwolić.
  Dzwonek do drzwi! Allelujah!
- Pójdę sprawdzić, kto przyszedł - odrzekłam, kierując się w stronę korytarza.
  Podeszłam do drzwi i otwarłam je szeroko, czując jak rytm mojego serca zaczyna przyspieszać.

___________________________________
Od autorki: Cześć, misiaczki! Jak tam? Ja strasznie chciałabym wam podziękować za 45 obserwatorów, ponad 11 tysięcy wejść oraz powitać wszystkie nowe osoby! Bardzo się cieszę, że podobają wam się moje wypociny!
 Co myślicie o osiemnastce? Kath dobrze zareagowała rzucając się na Taylor? Jak Katherine sobie ze wszystkim poradzi? I czy w końcu dojdzie do pocałunku Lath/Kiam? A wreszcie, kto stoi za drzwiami? Czekam na wasze propozycje!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
 Nie zanudzam dłużej. Miłego dnia. x

22 komentarze:

  1. Wróciłam :)
    Niestety Krzyżacy skutecznie zaprzątali moje myśli przez ostatnie dni i brakowało mi czasu na komentowanie. Teraz to nadrabiam.
    Kolejny cudowny rozdział. Kobieto, oddaj swój talent!
    Oj, ja podejrzewałam, że to ta wydra Taylor. Jak ona może być tak nieczułą i bez serca? Kath świetnie zrobiła, szkoda tylko, że nie wyrwała jej tych kłaków.
    Harry jest kochanym przyjacielem i mam nadzieję, że jakoś poradzi sobie z ojcem Martiny ;)
    I oczywiście nasz najwspanialszy Liam. Mam nadzieję, że nasza główna bohaterka przyzna się, co do swoich uczuć. Oni muszą być razem!
    A na koniec Tajemnicze Drzwi. Czy może stać tam Zayn? Czy namiesza i czy Kath mu wybaczy? Mnóstwo pytań, zero odpowiedzi.
    Czekam na kolejny rozdział i lecę zabierać się za pisanie na BatG, jednocześnie zapraszając zainteresowanych na http://reality-harry-styles-ff.blogspot.com/.
    Camille xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też teraz czytamy krzyżaków :( Współczuje

      Usuń
    2. Okropni, prawda? Dzisiaj miałam sprawdzian -,- Ja, która książkę która ma 300 stron przeczytam w 1,5 h, z Krzyżakami męczyłam się przez parę dni. A potem się dziwić, że Zbyszko i Danuśka śnią ci się po nocy... :o

      Usuń
    3. Ja na szczęście jako lekturę historyczną miałam ,,Quo vadis''. Nie była taka najgorsza :P

      Usuń
  2. Świetny rozdział.
    Naprawde cieszę się, że Harry znów będzie szczęśliwy oraz mam nadzieje, że wreszcie dojdzie do pocałunku Payna z Katherine. Tay to wredna osoba, mam nadzieje, że w następnych rozdziałach spodka ją jakaś karma. Myślałam nad zazdrością. To była by dobra nauczka gdyby Liam i Kath zaczęli się pokazywać publicznie + zbliżyło by to ich do siebie. Ale to już jak chcesz :) Ogółem myślę że za drzwimi stoi albo Swift albo Malik :P UWIELBIAM JAK PISZESZ I CZEKAM NA NAXT ! ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział osiemnasty jest znakomity jak poprzednie osiemnaście poprzednie.
    Sama bym tak zaregowała Tay to podła szuja.Rospuszczona córeczka rodziców.Kath to silna dziewczyna i poradzi sobie za dwa dni wszyscy zapomnął.Kiedyś w koncu musi dojść do pocałunku tych dwoje.Nie wiem czemu,ale pierszą osobą jaka przyszła mi do głowy to Zayn i takie mam przeczuie,ale moja intujcia mnie czesto zawodzi.
    Czekam na next z niecierpiwąścią Pozrawiam Diana :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Seriously? Kiedy oni do cholery się pocałują?! Coś Liam nie jest zbyt bystry -_- Ale ogółem rozdział jest świetny! Tak bardzo chciałabym wiedzieć z kim w końcu będzie, że odliczam dni do kolejnych rozdziałów! Kocham twoje blogi i czekam na kolejne rozdziały tego cudeńka xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny! Czekam na następny! Pozdrawiam ^_^

    OdpowiedzUsuń
  6. Cos czuje ze Zayn jest przed drzwiami.... :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Coś czuję że teraz wszystko zacznie się komplikować i w tych drzwiach stoi Zen.
    Taylor to podła szmata jest jak małe rozkapryszone dziecko które jak nie dostanie zabawki tupie nogą i płacze. Lecz ona nie jest już dzieckiem więc robi różne inne podłe rzeczy. Ehh jak ja bym chciała żeby oni wreszcie się pocałowali ;x
    Czekam na kolejny :)
    Miłego tygodnia słoneczko :3
    Ania xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy pojawi się next? :) Ciekawe kto to nie wiem czemu ale stawiam na Zayna :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy pojawi się next? chciałabym aby była z Harry'm!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten rozdział był świetny. Coś czuje, że to Zayn stoi przed tymi drzwiami :) i to wszystko zacznie się komplikować ://

    OdpowiedzUsuń
  11. Zadupisty :* no nie ładnie tak kusic że bedzie pocałunek...a tu nici z tego :) mam nadzieje że za drzwiami nie stoi ta małpa Tay.

    WIERNA CZYTELNICZKA

    OdpowiedzUsuń
  12. Zarąbiasty <3 :D Nie mogłam sie go doczekać i dzisiaj wchodzę i jest!! :D Ciekawe kto będzie za drzwiami ?? :D :P Czekam na następny :D Pozdrawiam :* /K.

    OdpowiedzUsuń
  13. Przed drzwiami Zayn!! Kutewka niech Liam ją pocałuje i bd spoczko... No nie kuś tym i niech on ją pocałuje !!

    OdpowiedzUsuń
  14. ZAYN! Ale pewnie nie, a może? UGH LIAM CALUJ JA!

    OdpowiedzUsuń
  15. Kochaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaam <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Już myślałam,że się pocałują ! :< LI NA CO CZEKASZ? ;*
    KOcham cię i twoje opowiadanie.
    Weny życzę :*

    Nadin

    OdpowiedzUsuń
  17. UGH NO I ZNOWU SIE NIE POCAŁOWALI!
    Ty mi to robisz specjalnie... ;(
    Mam podobną sytuację do Liama i Kath...'A za drzwiami myślę, ze stoi Zayn, albo Tay, lecz znając życie to pewnie nas zaskoczysz :D
    Czekam na następny i zapraszam do siebie :)
    Linki już znasz :D

    OdpowiedzUsuń