piątek, 7 marca 2014

Rozdział dziewiętnasty

- Co tutaj robisz? - wykrztusiłam z siebie, decydując się na wpuszczenie gościa do środka.
- Przyszłam z tobą porozmawiać, córeczko.
  Zamknęłam drzwi. Wskazałam na salon, do którego udała się moja rodzicielka. Zanim i ja się w nim znalazłam, wpadłam do kuchni.
- Liam mogłabym cię prosić o przyrządzenie dwóch kaw? Rozpuszczalne z dwoma łyżeczkami cukru i mlekiem - spojrzałam na niego proszącym spojrzeniem.
- Nie ma sprawy - uśmiechnął się lekko, zaczynając wykonywać mogą prośbę. - Kath? - odezwał się, kiedy miałam odejść.
- Tak?
- Czy ta kobieta to..
- Moja mama? Tak - skinęłam głową.
- Wszystko w porządku? - spytał zmartwiony.
- Jak najbardziej - odparłam szczerze.
  Nabierając powietrza w płuca, podążyłam do salonu. Mama siedziała w fotelu, a ja zajęłam miejsce na kanapie, poprawiając przy okazji poduszki.
- Więc? O czym przyszłaś ze mną porozmawiać?
- Ładnie tutaj. - Puściła moje pytania mimo uszu. - Mieszkasz z swoim chłopakiem?
- Jest moim przyjacielem - odpowiedziałam, próbując opanować targające mną emocje.
- Pozostawię ten temat na później - zachichotała.
- Mamo.. Możesz przejść do sedna?
  W salonie zjawił się szatyn. Przywitał się z gościem, odłożył tacę z napojami oraz talerzem ciastek i odszedł. Zapragnęłam jego obecności, ale wiedziałam, że była ona nieodpowiednia w tej sytuacji.
- Katherine ja.. - westchnęła, chowając twarz w dłonie. - Przestałam pić. Skończyłam z tym, córeczko.
- Gratulacje. Przyszłaś mi się pochwalić? - zakpiłam, biorąc w swoje ręce kubek z kawą.
- Chcesz poznać powód, dla którego rzuciłam alkohol?
- Słucham. - Szczerze mówiąc byłam ogromnie ciekawa. Nie przestała pić, kiedy opieka społeczna odebrała jej własne dzieci, więc co takiego się wydarzyło, co skłoniło ją do powrotu na dobrą drogę?
- Jestem.. Chora na raka. Nieuleczalnego. Zostało mi kilka tygodni życia - powiedziała. Zauważyłam, że w jej oczach gromadzą się łzy.
- To dziwne, że wiedząc o czymś takim, nie popadłaś w jeszcze gorszy nałóg - odparłam, upijając łyk gorącego napoju.
- W ogóle się tym nie przejęłaś, prawda?
- Jesteś zaskoczona? - zaśmiałam się kpiąco. - A ty przejęłaś się, kiedy brano mnie i Lou do sierocińca?
 - Byłam wtedy pijana, nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji. - Jej głos drżał, a z oczu wypływały łzy.
- Ale kiedyś musiałaś wytrzeźwieć. Nie przyszło ci wtedy na myśl, że trzeba nas odwiedzić? Zapewnić nam, że rzucisz to świństwo w cholerę i postarasz się o odzyskanie nas? - dopytywałam, przypominając sobie początki pobytu w bidulu, kiedy czekałam przy oknie, aż mama po nas wróci.
- Wydawało mi się, że znienawidziliście mnie za to wszystko, dlatego rzadko chodziłam trzeźwa. Chciałam zapomnieć o tym do czego doprowadziłam i jak złą matką się stałam - pokręciła głową, ścierając rękoma swoje mokre policzki.
- Nie masz pojęcia jak bardzo chciałam cię zobaczyć, przytulić i usłyszeć twój kojący głos, mówiący, że wszystko będzie dobrze. - Poczułam jak i we mnie wzbierają się łzy. - Louis od początku wiedział, że nie wrócisz. Był starszy, więcej rozumiał. Ale pomimo tego, wciąż zapewniał mnie, że wrócisz, rozbudzał we mnie nadzieję, która potem, zabijała mnie od środka.
- Przepraszam.. - wykrztusiła, po czym uniosła głowę, by powstrzymać wypływającą ciecz. - Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, wiem. Ale czuję, że Bóg zesłał mi śmierć, bym zrozumiała wszystkie swoje błędy i poprosiła was o przebaczenie.
- I myślisz, że po tym, co usłyszałam, tak po prostu rzucę ci się w ramiona i spędzę z tobą ostatnie dni twojego życia? Grubo się pomyliłaś, mamo.
- Skarbie, ja..
- Wyjdź. Nie mam ochoty dłużej na ciebie patrzeć - rzuciłam, ruszając na górę.
  Ból jaki rozrywał moją klatkę piersiową był nie do opisania. Wizyta rodzicielki sprawiła, że dawne cierpienie na nowo powróciło.
  Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Kath, mogę wejść?
- Zostaw mnie samą, Li.
  Puścił moją uwagę mimo uszu, dokładnie wiedząc, że teraz najbardziej potrzebuje jego obecności i wszedł po pokoju. Zamknął starannie drzwi i podszedł, przytulając mnie do siebie. Wtuliłam się w jego silne ramiona, wybuchając kolejną dawką płaczu.
- Ona naprawdę myślała, że głupie ,,przepraszam'' i ,,mam raka'' sprawią, że zapomnę o tych wszystkich latach jej nieobecności? - Przylgnęłam do jego piersi.
- Opowiesz mi o waszej rozmowie? Nie chciałem podsłuchiwać, bo pomyślałem, że się wkurzysz. - Odsunął się lekko i podniósł mój podbródek, zmuszając, bym spojrzała mu w oczy.
- Na ciebie? Zwariowałeś? - przewróciłam oczami. Westchnęłam, a następnie starłam z policzków nowe łzy. - Mama przyszła, by obwieścić mi, że ma raka. Uznała, że Bóg tak zadecydował. Choroba miała jej pomóc w zrozumieniu błędów jakie popełniła w przeszłości i postaraniu się o wybaczenie ze strony swoich dzieci.
- Nie przejęłaś się tym, że za jakiś czas już jej nie będzie, prawda?
- Podczas pobytu w sierocińcu przyzwyczaiłam się do myśli, że jest dla mnie nikim. Nie próbowałam wracać do wspólnych momentów, nie zastanawiałam się co robi i czy jeszcze o nas pamięta. Po prostu wymazałam ją ze swojego życia.
- To było najłatwiejsze rozwiązanie - skomentował, zakładając kosmyk moich włosów za ucho.
- Mhm - spuściłam wzrok, zaczynając bawić się swoimi palcami.
- Co zamierzasz?
- Muszę porozmawiać z Tommo. Jestem pewna, że najpierw poszła do niego. Chcę wiedzieć co on o tym wszystkim myśli.
- To dobry plan - przyznał. - Co zrobisz jeśli Lou jej wybaczy?
- On? - podniosłam oczy na jego twarz - Prędzej mógłbyś się tego spodziewać po mnie.
- A wybaczysz jej? - uniósł jedną brew do góry.
- Zwariowałeś? Po tym wszystkim co mi zrobiła, po tych wszystkich zapłakanych nocach i dniach, mam tak po prostu rzucić się jej w ramiona?
- Posłuchaj.. - westchnął, robiąc krótką przerwę przed kolejnymi słowami. - Twoja mama popełnia duży błąd, zgadzam się. Ale po latach go zrozumiała i zdobyła się na odwagę, by tutaj przyjść i z tobą porozmawiać. - Chciałam coś powiedzieć, ale dał mi znać, bym mu nie przerywała. - A teraz spójrz na moją mamę. Od ponad tygodnia ze mną nie rozmawia, ba, nawet nie ma pojęcia, gdzie jestem i jak sobie radzę. Ma to w dupie, bądźmy szczerzy. Zresztą nie tylko ona, bo mój ojciec i dwie siostry również.
- Do czego zmierzasz? - zmarszczyłam czoło.
- Do tego, że powinnaś przemyśleć całą tę akcję. Nie mówię, że masz przyjąć przeprosiny swojej rodzicielki tak od razu, ale spróbować z nią porozmawiać i wyjaśnić sobie parę spraw.
- Nie przeżyłeś tego, co ja! Nie masz pojęcia jakie zgotowała mi piekło! Nie wiesz ile bólu sprawia mi jej obecność w moich myślach! Niczego nie rozumiesz, Liam! - krzyczałam, wstając z łóżka. - Myślałam, że będę miała w tobie wsparcie. Pomyliłam się.
  Złapałam za swój telefon, leżący w kuchni oraz torebkę, wiszącą przy drzwiach. Nałożyłam swoje trampki, narzuciłam kurtkę i wyszłam z mieszkania. Ruszyłam w stronę domu Tommo, by tam odnaleźć zrozumienie, jakiego oczekiwałam ze strony Payne'a.
  Droga zajęła mi mniej więcej dwadzieścia minut. Po upływie tego czasu znalazłam się pod drzwiami swojego brata. Weszłam bez pukania, jak zawsze.
- Louis? Alice? - zawołałam, ale odpowiedziała mi cisza.
  Zajrzałam do kuchni - nic. W salonie, łazience oraz na tarasie również nikogo nie znalazłam. Podążyłam, więc na górę. Najpierw postanowiłam sprawdzić pokój Lou, co było strzałem w dziesiątkę. Zastałam go siedzącego na łóżku i pochłoniętego w grze video. Usiadłam na skraju łóżka, ale ten nawet na mnie nie spojrzał.
- Więc mama też u ciebie była? - zaczęłam, rozbierając kurtkę.
  Nie odpowiedział. Wciąż udawał, że mnie nie ma.
- Daj spokój - przewróciłam oczami, odbierając mu dżojstik.
  Nie ruszył się.
- Lou, do cholery, powiedz coś! - zawołałam, potrząsając jego ciałem.
- Coś - mruknął pod nosem, odwracając ode mnie wzrok.
- Porozmawiaj ze mną. Jestem twoją siostrą. Jesteśmy jak jedność, pamiętasz?
  W końcu na mnie spojrzał. Jego oczy były puste, pozbawione tego blasku, który zawsze w nim uwielbiałam. Usta miał zaciśnięte w prosta kreskę.
  Ni stąd, ni zowąd, przytulił mnie mocno. Mama naprawdę musiała wywołać na nim dużą presję, ponieważ zachowywał się dokładnie tak samo, jak na początku naszego pobytu w bidulu. Kurwa! Dlaczego ona musiała zachorować na tego cholernego raka?
- Gdzie jest Alice? - zapytałam, pocierając dłonią jego plecy.
- Nie mogła ze mną wytrzymać. Nie mogła znieść tej pustki, więc poszła na spacer.
- Mam nadzieję, że wszystko z nią w porządku. - Oderwałam się od jego ciała. - Co o tym wszystkim sądzisz?
- Szczerze mówiąc, to nie wiem, Kath. Z jednej strony zdążyłem przywyknąć do tego, że nie ma jej w moim życiu. Ale z drugiej.. Wykazała się ogromną odwagą, przychodząc, przyznając się do błędu i przepraszając za zgotowanie nam piekła.
- Czekaj.. co? - wykrztusiłam zaskoczona. - Przejąłeś się jej losem, po tym jak przez tyle lat miała nas gdzieś?
- Wiem, że to jest zaskakujące, ale najwyraźniej do mnie dotarła. Była szczera, a wiesz jak bardzo cenię w sobie tę cechę.
- Louis, do reszty ci odbiło?! Nie spodziewałam się tego po tobie!
- Ja sam się nie spodziewałem - odparł.
- Myślałam, że ty mnie zrozumiesz jak nikt inny, ale okazałeś się dokładnie taki sam, jak Liam - pokręciłam głową, zabierając swoją kurtkę i wstając z łóżka.
- Przemyśl to, siostrzyczko. - Usłyszałam, za nim opuściłam jego pokój.
  Trzasnęłam drzwiami wyjściowymi, wychodząc na zewnątrz. Zaczerpnęłam trochę świeżego powietrza i ruszyłam w stronę placu zabaw. Pogoda była bardzo pochmurna i wietrzna, więc sądzę, że nie zastanę na nim żadnych dzieciaków.
  Całą drogę odtwarzałam wszystkie wydarzenia z dzisiejszego dnia; ośmieszenie ze strony Taylor, powrót mamy i niezrozumienie ze strony najbliższych. Miałam naprawdę okropny humor, na który lody z pewnością nie podziałałyby kojąco.
  Dotarłam na miejsce. Jak zwykle udałam się na huśtawkę. Usiadłam na niej i zaczęłam odbijać się od ziemi tak mocno, jak tylko potrafiłam. Potrzebowałam jakoś odreagować cały ten stres.
  Huśtanie się zajęło mi około pięciu minut. Po upływie tego czasu dostrzegłam Harry'ego, który zmierzał w moim kierunku. Co on tutaj robi?
- Obiecaj, że nie zabijesz Liama - odrzekł, podchodząc bliżej.
- Opowiedział ci co się wydarzyło, prawda?
- Zawiadomił mnie, że wyszłaś z mieszkania, nie mówiąc dokąd się udajesz. Dodał, że się bardzo o ciebie martwi - zajął miejsce na huśtawce, obok mojej - Zadzwoniłem do Lou. Powiadomił mnie, że wyszłaś dosłownie kilka sekund przed moim telefonem. Zastanowiłem się, więc gdzie mogłabyś być. Pomyślałem o placu zabaw i przyszedłem. Mam wielkie szczęście, że akurat tutaj postanowiłaś przyjść.
- To dowodzi, że naprawdę dobrze mnie znasz, skoro wiedziałeś, gdzie szukać.
- Nie od dziś jesteśmy przyjaciółmi - wzruszył ramionami. - Posłuchaj.. Nie chcę się z tobą kłócić. Proponuję petycję.
- Mającą na celu nie rozmawiać o mojej mamie? - uniosłam jedną brew do góry.
- Właśnie. Zgadzasz się?
- Niech stracę - mruknęłam, skupiając się na swoich nogach.
- Mam już pomysł jak zająć ci głowę - odezwał się, uśmiechając się lekko.
- Nie rozumiem? - przeniosłam wzrok na jego twarz, dostrzegając moje dwa ulubione dołeczki.
- Wiem, że do kolejnego weekendu pozostało mnóstwo czasu, ale nie chcę robić wszystkiego na ostatnią chwilę. Chciałbym cię prosić o pomoc w przygotowaniu drugiej randki dla Martiny. Na poprzedniej postawiłem na tradycję, rozumiesz, kolacja przy świecach i te sprawy. Ale teraz chciałbym spróbować czegoś nowego, chciałbym ją zaskoczyć - wytłumaczył, bujając się lekko.
- Naprawdę ją polubiłeś - zauważyłam.
- Myślę, że tak. Jest bardzo pozytywną osobą i w dodatku mamy podobne zainteresowania.
- Powtórzę się, ale.. bardzo mnie to cieszy - spróbowałam się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego raczej grymas.
- Więc? Masz jakiś pomysł?
- Sądzę, że dobrym krokiem będzie dyskretne podpytanie jej o wymarzoną randkę. Może w tym znajdziemy jakąś podpowiedź.
- Nieźle główkujesz.
- Yeah, w przeciwieństwie do ciebie, mam coś w głowie - pokazałam mu język.
- Przesadziłaś - zrobił smutną minę, wstał z huśtawki i podszedł do mnie, zaczynając łaskotać.
- Harry! Przestań! Przepraszam! - Między każdym wypowiedzianym słowem dało słyszeć się mój śmiech. - Daj spokój! Proszę! Hazz!
  W końcu odsunął się ode mnie i stanął naprzeciw, uśmiechając się łobuzersko. Poprawiłam swoje ubranie i walnęłam go z pięści w ramię.
- Dziękuję. że jesteś.
- I na dowód wdzięczności mi przywaliłaś? - oburzył się, łapiąc za bolące miejsce.
  Podeszłam do niego i lekko musnęłam jego policzek.
- Czy to jest wystarczające dowód wdzięczności, panie Styles?
- Owszem, tak - odparł nonszalancko.
  Korzystając z opustoszałego placu, weszłam na drabinki i zjechałam z zjeżdżalni. Chłopak z lokami na głowie spojrzał na mnie zaskoczony, po czym wzruszając ramionami, podążył za mną. Bawiliśmy się przy tym tak dobrze, że niemal zapomniałam, że przytrafiło mi się coś złego. Harry był niesamowitym człowiekiem i sądzę, że każda laska na uniwersytecie - ba! - na świecie, może teraz pozazdrościć Martinie, która najwyraźniej wpadła mu w oko.
- Wracamy? Zaczyna robić się ciemno - spytał, otrzepując się z piasku.
- Odprowadzisz mnie?
- Jasne!
  Ruszyliśmy w stronę mojego mieszkania.
- Nie masz żadnych zadań domowych? Nie chcę żebyś przeze mnie rezygnował ze szkoły.
- Spokojnie, Kath. Martwisz się o to, o co najmniej powinnaś - wywrócił oczami.
  Dotarliśmy do mojego mieszkania. Przytuliłam Hazzę najmocniej jak umiałam, prawie doprowadzając go do zmiany koloru skóry, pod wpływem braku powietrza, i jeszcze raz podziękowałam mu za wszystko, co dla mnie robi. Pomachał mi na pożegnanie i zniknął w ciemnościach.
  Weszłam do środka. Po zdjęciu obuwia oraz kurtki i torebki, podążyłam do kuchni. Wyciągnęłam z lodówki jogurt owocowy i zaczęłam go pochłaniać, zajmując miejsce na kanapie, w salonie. Postawiłam na coś lekkiego, ponieważ nie byłam zbytnio głodna.
  Po schodach zszedł Liam. Zapewne usłyszał dźwięk telewizora. Ruszył w moją stronę, usadawiając się tuż obok mnie.
- Możesz się na mnie nie gniewać?
  Nie odpowiedziałam, wciąż przyglądając się wydarzeniom, rozgrywającym się na ekranie, a dokładniej rozmowie dwóch czarnych facetów.
- Przepraszam, okej? Po prostu każdy z nas może mieć odmienne zdanie. Ale to nie oznacza, że nie będę cię wspierał, bo postąpiłbym inaczej. Chciałbym żebyś wiedziała, że niezależnie jaką decyzję podejmiesz, będę z tobą.
  Chciałam się na niego gniewać, bo naprawdę mnie wtedy zdenerwował, ale jego przeprosiny były naprawdę miłe i szczere.
- W porządku. Nie gniewam się.
- Naprawdę? Sądziłem, że będę musiał się silić na coś więcej.
- Jeśli chcesz, mogę cofnąć moje wybaczenie. Chętnie popatrzę jak klękasz przede mną i paplasz jak wariat.
- Wciąż skłonna do żartów - zachichotał. - Nie zjesz naleśników, które zrobiliśmy na drugie śniadanie?
- Nie jestem głodna - pokręciłam głową.
  Zapanowała cisza, którą przerwał trzask, wydobywający się z telewizora. Okazało się, że kanał był ustawiony na film o wyścigach samochodowych i jedno z aut wybuchnęło pod wpływem uderzenia w ciężarówkę z gazem.
- Od kiedy kręcą cię samochody? - spytał, uśmiechając się pod nosem.
  Spoglądając w jego stronę, również uniosłam kąciki ust do góry.
- Załatwiłem nam wolne na jeden dzień.
- Rozumiem dlaczego ja mam nie pójść jutro do pracy, ale dlaczego ty wziąłeś sobie wolne od szkoły? - zmarszczyłam czoło.
- Myślałaś, że zostawię cię tu kompletnie samą? - przewrócił oczami. - Zaplanowałem nam już cały dzień.
- Poważnie? Więc zamieniam się w słuch.
- Po śniadaniu pójdziemy na zakupy. Przyda ci się nowa sukienka na piątkową imprezę u Andy'ego - poruszył zabawnie brwiami. - Następnie pójdziemy na lody, ponieważ mam na nie nieziemsko wielką ochotę, a zjadłaś nam cały zapas z zamrażarki - spojrzał na mnie z udawanym wyrzutem. - Po lodach czeka nas kino, dalej lunch i wieczorny spacer po parku.
- Więc nie będziemy się jutro nudzić. - Ucieszyłam się na myśl, że spędzę kilka godzin na dobrej zabawie z Liamem, zamiast na płakaniu w poduszkę i obżeraniu się słodyczami.
- Z pewnością.
  Po krótkiej wymianie zdań poszłam wziąć odprężający prysznic. Zaraz po nim udałam się do łóżka, zasypiając prawie natychmiast. Wydarzenia dzisiejszego dnia nieźle mnie wykończyły, odbierając całą moją energię.
  Zbudziłam się w ramionach śpiącego Payne'a. Nie chcąc go budzić, wygrzebałam się powoli, starając się nie zachowywać zbyt głośno. Będąc na korytarzu, odetchnęłam z ulgą i ze spokojem zeszłam po schodach do kuchni. Gdy się w niej znalazłam, spojrzałam na stół i dosłownie zaniemówiłam.

_____________________________________
Od autorki: Cześć misiaczki! Dopiero dziękowałam za 11 tysięcy, a już mamy 12! Jestem z was bardzo dumna! Dziękuję, że jesteście tutaj i czytacie mojego bloga ♥.
 Jak podoba wam się dziewiętnastka? Spodziewaliście się mamy Kath? Dużo osób było za Taylor i Zaynem. Czy ktoś odgadł, że to rodzicielka Tomlinsonów? Co myślicie o reakcji Katherine? Popieracie bardziej jej zdanie na ten temat, czy jednak bardziej zdanie Tommo? Uważacie, że podczas wspólnego dnia Kath i Liama coś wreszcie między nimi zajdzie? Co lub kogo Katherine znalazła w kuchni? Czekam na wasze propozycje! CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
 Życzę wam kochani naprawdę miłego weekendu. x

19 komentarzy:

  1. No tego się nie spodziewałam :) Za każdym razem zaskakujesz mnie coraz bardziej :P Oczywiście pozytywnie. Rozdział wspaniały jak każdy. Zniecierpliwiona czekam na kolejne <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział dziewietnasty jest znakomity.Szczesze powiedziswszy to msmy Kath się wogulę się spodziewałam.Ja byłam za Zaynem.Nawet jej sie niespodziewałam.Reakcja Kath była oczywista każdy by tak zaregował nawet ja.Szczerze to sama nie wiem czy Lou czy Kath mają odmiene zdanie.Cały dzień z Li zbliży bardziej Kath i Liama a moze nawet do czegos zajdzie.Nie wiem co Kat znalazla w kuchni.Pewnie coś Tay zrobiła.
    Również życze miłego weekendu Diana.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział <3 Fajnie by było jakby w końcu Kath się odważyła i pocałowała Liam'a. Cóż cały dzień spędzą razem więc nie obraziłabym się gdybyś dodała jakiś pikantny szczególik ;D
    Ooo albo na imprezie u Andy'ego mogli by zatańczyć i się wtedy pocałować *-*
    CZekam na nexta i życzę miłego weekendu ;***
    /Alison ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział ( jak zwykle :D ). Mamy Kath i Lou to się nie spodziewałam. Cały dzień spędzony z Liamem .? Zapowiada się nieźle :D Naprawdę nie mam pojęcia co znalazła Kath. Życzę weny i miłego weekendu ;** :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny (wiem,powtarzam się) ! <3
    On zrobi coś na tej zabawie,albo... ALBO CZEKA NA NIĄ W KUCHNI KOLACJA ! :D Li powie jej,że ją kocha i będzie Heepi! :)
    A tak wgl. Ja myślę,że Kath jej wybaczy.Ale to byłoby nudne!W każdym opowiadaniu główna bohaterka wybacza swojej mamie mimo popełnionych błędów!Bądź oryginalna! ;))

    Życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny! Czekam na następny! Pozdrawiam ^_^

    OdpowiedzUsuń
  7. Ehh ja już nic nie zgaduje bo znowu mi się nie uda :)
    Aw czekam na następny <3
    Miłego weekendu słońce xx
    Ania xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny,boski, odlotowy, mega w kosmos, wybuchowy! :**
    Ciekawe co tam jest 0.o Mam nadzieję że do czegoś miedzy nimi dojdzie :D


    WIERNA CZYTELNICZKA

    OdpowiedzUsuń
  9. swietny rozdzial :) uwielbiam Cie za to ze dajesz dak czesto rozdzialy, ktore sa niesamowicie wciagajace :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział. Powiem szczerze, że strasznym zaskoczeniem była dla mnie mama Tomlinsonów. Jestem również strasznie ciekawa co dzieje się z Zaynem. Myślę, że Lou ma racje w sprawie ich rodzicielki. Zawsze lepiej rozstać się w spokoju niż mieć do końca życia wyrzuty sumienia. Czekam na kolejną część ! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie spodziewałam sie xd miłe zaskoczenie :D Czekam już z niecierpliwością na następny :D Może się powtarzam ale genialny blog <3 Pozdrawiam :* /K.

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudo! nie wiem ile razy ci już to mówiłam, ani nie wiem ile razy bd jeszcze to powtarzać: masz niesamowity talent i świetne pomysły na bloga. Wciąż zaskakujesz wszystkich i jesteś bardzo oryginalna ♥
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, cudownie spędzonego dnia z Liamem, odgrywaniu się na Tay, kolejnej randki Harrego i Martiny oraz następnych niespodzianek jakie dla nas wymyśliłaś!
    A z okazji dnia kobiet życzę Ci niesamowicie dużo weny, pomysłów na rozdziały i czasu na ich pisanie. Coraz więcej i więcej wejść, komentarzy i obserwatorów Twojego cudownego bloga, abyś nigdy nie wątpiła w swój talent i szczerą miłość jaką czują do Ciebie Twoje czytelniczki. Życzę Ci również, aby wszystkie Twoje marzenia się spełniły i żebyś miała wszystko, co tylko sobie zapragniesz! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeeeju, to cholernie miłe! Dziękuję kochanie. x
      I WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO DLA WSZYSTKICH MOICH CZYTELNICZEK :*

      Usuń
  13. musisz zawsze tak ciekawie kończyć? :D bardzo ciekawe i wciągające opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę, żeby ciekawiło was, co będzie dalej :*
      Dziękuję!

      Usuń
  14. Wiedziałam, że nas zaskoczysz, ale że aż tak?
    Uszanowanko :D
    O jaa wspólny dzień z Liamem? *_*
    Będzie sex xD
    Ja bym wybaczyła mamie na miejscu Kath.
    Zrozumiała swój błąd.
    Hazza szalony haha ;D
    Myślę, ze...
    Nie wiem zaskoczysz nas.
    Wolę nie strzelać co ona zobaczy :D
    Czekam na nn

    Liamkowa♥

    PS Wpadnij czasem do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie spodziewałam się!:D świetny!! Nie wiem dlaczego ale mysle ze w kuchni będzie kot! :D Haha czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń