środa, 19 marca 2014

Rozdział dwudziesty drugi

- Dyrektor Wright nie uwierzy mi, kiedy powiem, że jestem zastraszana przez Swift, ponieważ uzna, że nie mam na to zupełnie żadnych dowodów. Pomyślałam więc, że trzeba je zdobyć - uśmiechnęłam się lekko. - Mam w swojej szufladce, obok łóżka, jedną, bardzo przydatną mi karteczkę. Jest na niej napisane, że moje szczęście runie tak szybko, jak runęło jej. Dodatkowo, podpisała się ,,Twoja ukochana, Taylor''.
- Dobry pomysł, ale obawiam się, że Tay może się wszystkiego wyprzeć, a jej siła przekonywania i wymyślone argumenty podziałają na dyrektora - zmarszczył czoło, bawiąc się swoimi kciukami.
- Więc wpadłam na plan awaryjny.
- Mam wrażenie, że to się uda.
- Nawet nie wiesz co mam na myśli - zachichotałam.
- Ale to nie oznacza, że nie mogę mieć dobrego przeczucia - wystawił w moją stronę język, ale zaraz powrócił do poważnego wyrazu twarzy - Więc?
- Niezauważalnie nagramy kolejne groźby, które w najbliższym czasie mi przedstawi. Musimy ją jednak do tego w jakiś sposób sprowokować.
- Jesteś genialna! - zawołał z entuzjazmem.
- Staram się jedynie ochronić bliskich. Musimy naprawdę szybko działać, ponieważ ostrzegła Harry'ego, że pożałuje za oszczerstwa w jej stronę.
- Nie martw się, poradzimy sobie - odparł pocieszająco.
- Mam taką nadzieję - westchnęłam.
- Kiedy ten pomysł przyszedł ci do głowy? - spytał, unosząc brew do góry.
- Gdy blondie przyszła do mnie dzisiejszego dnia - rzuciłam, wstając po swój telefon, który znajdował się w torebce, wiszącej przed wyjściem.
- Co ona ci znów nagadała? - wyrwał się - I dlaczego nic mi nie powiedziałaś? Pamiętasz, że obiecałaś mnie o wszystkim informować?
- Spokojnie, Liam - wróciłam na swoje miejsce, spoglądając na jego zmartwiony wyraz twarzy. - Chciałam z tobą porozmawiać o wszystkim w domu. Na uniwerku ściany mają uszy - wyjaśniłam.
- W porządku - skinął głową.
- Przyszła do biblioteki, poprosić, a raczej rozkazać mi, bym cię skrzywdziła, porzuciła i zaprzestała kontaktowania się z tobą, tylko dlatego, że wtedy ona mogłaby cię pocieszyć i sprawić, byś dostrzegł jak dobrą jest osobą - odpowiedziałam.
- Ona jest wariatką! - krzyknął - I pomyśleć, że akceptowałem to wszystko przez pół roku! Jestem cholernym idiotą.
- Chciałeś po prostu być szlachetny i wykonać jedyną prośbę złożoną przez najbliższego przyjaciela.
- Cóż, pewnie masz rację. Zrobiłem co w mojej mocy - spuścił wzrok.
- Przerabialiśmy to już, Li. Nie zamartwiaj się. Jesteś najlepszym facetem pod słońcem. Kto normalny zgodziłby się na związek z laską, która w ogóle mu się nie podoba? Jestem pewna, że nikt. A ty poświęciłeś całe swoje szczęście.
- Zawsze masz na wszystko odpowiedź?
- Zazwyczaj - uśmiechnęłam się lekko, ale tego nie odwzajemnił, wciąż pozostając z zatroskanym i smutnym obliczem. - Modlę się, by kręgle i dobry humor Lou sprawiły ci odrobinę radości.
- Na pewno tak będzie - odrzekł, wychodząc z kuchni.
  Zabrałam w dłonie telefon i wybrałam numer do swojego brata.
- Liczę, że nie macie na dziś planów - odezwałam się, kiedy tylko podniósł słuchawkę.
- Ja liczę na to, że uratujesz mnie od robienia internetowych zakupów z Alice.
- Będę twoją superbohaterką i zaproponuję wam kręgle z moimi znajomymi - zaśmiałam się.
- Jeśli wśród nich jest Liam, obiecuję, że tym razem przegra!
- Przekonamy się!
- Katherine to jest już przesądzone - powiedział władczo.
- Niech ci będzie - wywróciłam oczami. - Osiemnasta?
- Będziemy.
- Cieszę się. To do zob..
- Muszę z tobą porozmawiać po kręglach - przerwał moje pożegnanie, zmieniając ton na ten rzadko przeze mnie słyszalny.
- Zgoda. Więc do zobaczenia - nacisnęłam czerwoną słuchawkę i odłożyłam telefon.
  Próbowałam sobie przypomnieć kiedy ostatni raz Louis odezwał się do mnie takim poważnym, a zarazem zmartwionym głosem. Wtedy do głowy wpadła mi nasza rozmowa o mamie. To z pewnością ma z nią związek. Tylko o co chodzi tym razem?
  Potrząsając głową dla odgonienia kłębiących się myśli, ruszyłam po schodach na górę. Dochodziła 16:30 więc została mi godzina do wyjścia.
- Leeyum? - szepnęłam, wchodząc do swojego pokoju.
  Szatyn siedział na łóżku, trzymając w dłoni biały papier. Od razu domyśliłam się, że to liścik, który kiedyś zostawiła mi Taylor w bibliotece.
- Dlaczego się krzywdzisz? - usiadłam obok niego.
- Chciałem to po prostu zobaczyć i utwierdzić się w tym, że Swift nie jest idealną partią dla mnie, jak sądzi moja mama.
- Może jej również pokażesz tą kartkę, a potem jeszcze nagranie, które w najbliższym czasie zdobędziemy? Może wtedy zrozumie jak bardzo się pomyliła i postara się wynagrodzić swój długi brak zainteresowania synem?
- Myślisz, że naprawdę to mogłoby się udać? - spojrzał na mnie.
- Zaryzykuj, a się przekonasz - uśmiechnęłam się zachęcająco.
- Z pewnością - odwzajemnił gest. - Mamy jeszcze trochę czasu. Obejrzymy wspólnie Niemożliwe na MTV? Śmianie się z tego jest o wiele zabawniejsze w towarzystwie.
- Jasne!
  Zeszliśmy na dół, zajmując miejsca obok siebie na kanapie. Sięgnęłam po pilot i włączyłam telewizor na wspomniany przez mojego obrońcę kanał. Program właśnie się rozpoczynał.
- Bo Bear się dziś zjawi w kręgielni? - odezwał się, poprawiając poduszkę.
- Nie używaj przy nim tego określenia, bo najpierw zabije ciebie, a w następstwie mnie - pogroziłam mu palcem, jak dziecku - I tak, zjawi się. Wyczuwam kolejną sprzeczkę.
- Jeśli przegram to obiecuję, że z dumą poniosę porażkę.
- Obawiam się, że po raz kolejny Tommo zajmie drugie, niesatysfakcjonujące go, miejsce.
- Czy masz na myśli to, bym dał mu wygrać?
- Skąd! Ani przez chwilę nie przemknęło mi to przez głowę.
  Skinął głową i zaczęliśmy oglądać. Po czwartym filmiku nadesłanym przez jakiegoś mężczyznę, oboje kładliśmy się na siebie, rechocząc ze śmiechu. Bolał mnie brzuch, który trząsł się jak galareta, a od nieustannego uśmiechu rozbolały mnie również policzki.
- To było fantastyczne! - skomentował Payne.
- I bolesne! Naprawdę mam ciarki - pokazałam na swoją skórę, na której widoczna była gęsia skórka.
  Przed wyjściem z mieszkania załatwiłam wszystkie potrzeby w łazience i wreszcie byłam gotowa żeby wyjść. Cała droga do kręgielni opierała się na omawianiu widzianych przed kilkunastoma minutami filmików i dodatkową dawką niekontrolowanego śmiechu. Bardzo mnie to cieszyło, wiedząc, że po złym nastroju Liego nie ma już śladu.
  Dotarliśmy do celu chwilę przed omówioną godziną. Na miejscu byli wszyscy oprócz Martiny i Harry'ego. Postanowiłam zadzwonić do przyjaciela, żeby spytać czy coś przypadkiem się nie zadziało.
- Zaraz będziemy! - rzucił, rozłączając się.
- Może wejdziemy już do środka? - zaproponował blondasek.
  Zakomunikowałam dziewczynie zza lady, że mamy zarezerwowany tor na nazwisko Tomlinson, a ta wskazała na okienko, w którym mieliśmy odebrać specjalne buty. Gdy do niego podeszliśmy wreszcie zjawił się Styles z Stoessel.
- Potargane loczki i ubranie, hmm - zaśmiał się Lou, szturchając lekko spóźnionego chłopaka.
- Po prostu byłem już spóźniony i wszystko robiłem w biegu, Tommo - wywrócił oczami, poprawiając swoją niechlujną fryzurę.
  Weszliśmy głębiej i spojrzeliśmy równocześnie na ekran. Według przedstawionej na nim kolejności pierwsza była Alice, więc ta od razu podeszła do toru.
- Czujesz się pewnie odrobinę speszona, co? - zagadnęłam Martinę, siadając obok niej na czarnej kanapie.
- Trochę. Zbyt dużo tutaj ludzi, z którymi mam okazję pierwszy raz porozmawiać - przyznała, uśmiechając się lekko.
- Kiedyś trzeba przełamać te pierwsze lody, a to naprawdę fantastyczne osoby.
- Nie wątpię.
  Po Alice swoją kolejkę miał Liam, a następnie ja. Udało mi się zbić sześć kręgli, co jak na razie dawało mi wysokie miejsce trzecie. Jestem jednak pewna, że za chwilę to ulegnie zmianie i spadnę na sam dół.
  Chciałam spytać Payne'a co takiego robię źle, że gra nie wychodzi mi tak dobrze, jak jego, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Zapadł się pod ziemię, zupełnie jak Joshnson.
- Widziałeś gdzieś..
- Poszli po napoje - odpowiedział Nialler, przerywając mi.
  Nie było ich naprawdę długi czas. Zaczynałam się martwić, podczas gdy inni mieli ich nieobecność zupełnie gdzieś. Może panikowałam, że Alice powie coś za dużo? Przecież wie o tym, że zależy mi na Liamie w inny sposób, niż jemu na mnie. Co jeśli przypadkiem wyjdzie z jej ust zbyt wiele?
- Jesteśmy! - zawołała partnerka mojego brata, niosąc tacę z szklankami coli.
  Kiedy ją odłożyła i podeszła do toru, doskoczyłam do niej, korzystając z okazji, że wszyscy skupili się na napojach.
- Wszystko w porządku? - zapytałam.
- Dlaczego pytasz? Czy coś się stało? - włożyła trzy palce do jasnozielonej kuli.
- Skąd. Tylko.. nie zdradziłaś niczego Liemu, prawda?
- Czyli miałam nie mówić, że każdego dnia ślinka cieknie ci na jego widok? - spoważniała, a następnie wybuchnęła śmiechem, widząc moje narastające przerażenie. - Żartowałam, głuptasie!
  Odetchnęłam z ulgą i wróciłam do towarzystwa, które właśnie wznosiło toast za wspólne spędzanie czasu. Dodatkowo Liam i Louis założyli się o pierwsze miejsce. Przegrany będzie musiał stawić dziś wszystkim piwo. Nie pochwalałam tego, ale nie byli już pięcioletnimi dzieciakami i byli odpowiedzialni za to, co robią.
                                                     ***
  Ostatecznie grę wygrał Tommo. Podskakiwał do góry i cieszył się jak małolat, a przecież ma w tym roku 20 lat!
- Więc piwo dla wszystkich! - zawołał radośnie Payne, który ani trochę nie przejął się zajęciem drugiego miejsca.
- My zaraz dołączymy - zakomunikował Lou, popychając mnie w stronę wyjścia.
  Stanęliśmy na zewnątrz.
- Czy rozmowa, którą chcesz ze mną przeprowadzić, związana jest z mamą?
- Zgadza się - skinął. - Byłem u niej.
- Co? - wydusiłam z siebie z wyrzutem. - Niby po co?
- Bo jej wybaczyłem, Kath. Każdy w życiu popełnia jakieś błędy, czy to większe, czy mniejsze. To jest nieistotne. Ważne jest to, że zdobywa się na odwagę, przeprasza i okazuje skruchę, tak jak zrobiła to nasza mama. Dlatego uznałem, że powinienem ją odwiedzić. Spytać o jej samopoczucie i czy czegoś nie potrzebuje - wyznał, patrząc mi w oczy.
- Oszalałeś! - krzyknęłam, zupełnie nie przejmując się ludźmi wokół nas.
- Wcale nie oszalałem. Sądzę, że ty również powinnaś jej przebaczyć.
- Louis, cholera! Ona zniszczyła nam dzieciństwo! Zraziła do siebie całą rodzinę, przez co nikt nie przejmował się naszym losem! Byliśmy przez tyle lat w sierocińcu i ani razu nas nie odwiedziła, a przecież czekaliśmy i mieliśmy nadzieję! Dlaczego tego nie widzisz?! - Byłam bliska płaczu, zawsze, kiedy wspominałam te wszystkie smutne dni bez rodzicielki, która posłużyłaby dobrą radą, spędziła ze mną czas na spacerze i mówiła mi ,,kocham cię, córeczko''.
- Wiem, że tak było! - chwycił moje ramiona, wciąż nie spuszczając wzroku z moich oczu - Ale ona naprawdę tego żałuje. Wiesz jak długo zbierała się do tej rozmowy z nami? Prawie rok! Od roku wie, że ma raka i sama się z tym wszystkim zmaga! Jej zdrowie nieustanie się pogarsza! Nawet w obliczu śmierci nie jesteś w stanie jej wybaczyć?!
  Spuściłam wzrok z jego oczu i odsunęłam się od niego. Pomimo racji, jaką zawierały słowa Tommo, lata spędzone bez matki były dla mnie bardzo bolesne i ostatecznie uczucie złości jednie odrobinę zelżało, ale nie ustąpiło całkowicie.
- Przyzwyczaiłam się do myśli, że jest dla mnie nikim - wreszcie wydukałam, bawiąc się kosmykami swoich długich włosów. - Ale rozumiem, że ty postanowiłeś być tym lepszym i trwać przy jej boku. Nie będę ci mówić, że to złe, bo kiedy my jej potrzebowaliśmy, miała nas gdzieś. Po prostu rób co chcesz - wzruszyłam ramionami, wracając do środka.
  Dobry humor prysnął w jednej chwili. Teraz myślałam jedynie o Lou i naszej mamie. Dodatkowo powracały do mnie te wszystkie wspomnienia, które przez długi czas próbowałam ulokować na dnie swojego mózgu.
- W porządku? - zagadnął mój obrońca, kiedy zajęłam miejsce przy stoliku obok niego.
- Jasne - zdobyłam się na sztuczny uśmiech, co z łatwością łyknął.
- Pójdziesz ze mną do łazienki? - szepnęła mi do ucha Martina.
  Skinęłam głową i obie przeprosiłyśmy na chwilę towarzystwo.
- Jak podoba ci się wieczór w gronie moich przyjaciół? - zapytałam zaciekawiona, otwierając drzwi od kabiny, w której znajdował się sedes.
- Przyjemnie. Już dawno tak dobrze się nie bawiłam! Tata z pewnością się ucieszy, że spotkałam takich dobrych ludzi - odpowiedziała z entuzjazmem.
- Fajnie, że tak o nich sądzisz. - Po załatwieniu swojej potrzeby, wyszłam z kabiny i podeszłam do umywalki, by umyć ręce. - A jak z Harry'm?
- Mówiłam ci już, że jest perfekcyjny pod każdym minimalnym szczegółem? - Opuściła swoją kabinę z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Jakieś dziesięć tysięcy razy - zachichotałam. - Nie masz pojęcia jak bardzo jestem zadowolona, że się umawiacie!
- Ja też!
  Po poprawieniu wyglądu w lustrze, wróciłyśmy na swoje miejsca. Wszyscy śmiali się z żartu Horana i delektowali piwem na koszt przegranego Payne'a.
- Więc kiedy dogrywka w FIFĘ? Skoro wygrałem z tobą w kręgle, to na pewno i w piłce mi się powiedzie - rzucił Louis, wyginając usta w łobuzerskim uśmiechu.
- Wpadniemy z Kath na któryś niedzielny lunch - odparł szatyn, popychając mnie lekko dla zabawy.
  Kilka minut po godzinie dwudziestej pierwszej znaleźliśmy się w moim mieszkaniu. Przez całą drogę udawałam, że wszystko jest okej, nie chcąc psuć dobrego humoru Liego, któremu naprawdę jest ciężko znieść swoje problemy. Nie chcę, by zamartwiał się jeszcze mną.
- Mówiłeś poważnie z tym niedzielnym lunchem u Alice i Tommo? - Weszłam do kuchni i nalałam sobie pół szklanki wody.
- A nie chciałabyś pójść? - zawołał z korytarza, męcząc się z rozebraniem swoich trampków.
- Nawet tak nie pomyślałam. Po prostu chciałam się upewnić.
- Yeah, cóż, naprawdę polubiłem twojego brata - wszedł z uniesionymi kącikami ust do góry - To znaczy nie myśl sobie, że na niego lecę - uniósł otwarte dłonie do góry, jakby chcąc tym udowodnić, że jest niewinny.
- Liam w wersji geja - podrapałam się po podbródku. - Ty i.. - zastanowiłam się przez chwilę - Harry! Cholera, bylibyście najseksowniejszą parą gejów na całym świecie! - zaśmiałam się. To był szczery śmiech. Nasz temat i wyobrażenie sobie moich przyjaciół jako pary homoseksualistów naprawdę mnie rozbawiło.
- Nie jestem pewny czy Martina podzieliłaby twoje zdanie.
- Jakoś bym ją przekonała - pokazałam mu język. - A wracając do tematu. Lubisz Alice?
- Bardzo! Jest świetną dziewczyną! Nie dziwię się Louisowi, że z nią jest. Pasują do siebie idealnie - odrzekł, zaglądając do lodówki.
- Też tak sądzę.
  Po krótkiej rozmowie z współlokatorem, ruszyłam na górę. Zabrałam z swojego pokoju szare dresy oraz czarną koszulkę z znakiem batmana, i poszłam wziąć odprężający prysznic, podczas którego próbowałam się na maksa wyluzować i skupić na ciepłych kroplach wody, by chociaż na chwilę pozwolić swojemu przeciążonemu mózgowi na odpoczynek.
  Kiedy położyłam się w łóżku, przez drzwi wszedł Li. Położył się obok mnie i jak zawsze przygarnął mnie do swojej klatki piersiowej.
- Co zrobimy z Taylor? - odezwałam się, ciesząc się, że przy tym temacie nie musiałam udawać radosnej i zadowolonej z życia nastolatki.
- Przeanalizowałem jej ostatnie groźby i uważam, że powinniśmy odstawić małą scenkę, która ją rozzłości oraz wprawi w zazdrość, natomiast ta pociągnie ją do ciebie. Wtedy wszystko nagrasz i wreszcie będziemy mieli dowody - powiedział ze spokojem, bawiąc się moimi włosami.
- Co dokładnie musimy zagrać w tej scenie? - zainteresowałam się, odsuwając lekko od jego ciała, by móc spojrzeć na jego łagodną twarz.
- Wejdziemy na uniwersytet trzymając się za ręce. Następnie odprowadzisz mnie do szafki, przy której zawsze spotykam Tay, i podarujesz mi buziaka w policzek, mówiąc ,,miłego dnia, kochanie''.
  Serce zaczęło walić mi jak oszalałe, a zaspane szare komórki nagle się ożywiły. Mamy przez kilka chwil udawać parę, by wkurzyć blondie? Świetny plan! Tylko czy będę potrafiła utrzymać swoje pragnienie na wodzy i nie angażować się w całą tą akcję bardziej niż powinnam?
- Więc? Zgadzasz się? - Przyjemny głos Payne'a wyrwał mnie z zamyślenia.
- Jasne - uśmiechnęłam się lekko. - A teraz pójdźmy już spać. Dobranoc - przysunęłam się bliżej jego klatki piersiowej i zamknęłam oczy.
  Rankiem, po zjedzeniu miski płatków czekoladowych, opuściliśmy mieszkanie, dokładnie omawiając nasz plan działania. Skupiliśmy się przede wszystkim na tym, jak powinnam nagrać groźby Swift, by Wright nie pomyślał, że wszystko jest ustawione i fałszywe. Miałam wielką nadzieję, że nareszcie będziemy mieli spokój, a Taylor nie zdąży skrzywdzić Hazzy.
- Gotowa? - zapytał wystawiając w moją stronę, swoją rękę.
- Gotowa - skinęłam, łącząc nasze dłonie.
  Zaraz po zbudzeniu się, powiadomiłam drogą esemesową Styles'a, że nie spotkamy się dzisiejszego ranka przed jego zajęciami, ponieważ mam coś ważnego do załatwienia. Tak więc zaraz po przekroczeniu progu budynku od razu skierowaliśmy się do szafki szatyna, uśmiechając się do siebie szeroko. Studenciaki patrzyli na nas krzywo, wciąż jeszcze pamiętając o sprawie z ,,moim'' nagim zdjęciem.
  Tak, jak się spodziewaliśmy, obok naszego celu stała Tay.
- Miłego dnia, kochanie - uniosłam kąciki ust do góry i złożyłam soczystego buziaka na policzku Liama, doskonale zdając sobie sprawę, że nasza ofiara wszystkiemu się przygląda.
  Ruszyłam w stronę biblioteki, czując motylki w brzuchu i wypieki na policzkach. Gdy dotarłam, otworzyłam zamknięte na klucz drzwi i zajęłam miejsce za biurkiem, wyciągając nastawiony na nagrywanie telefon, a następnie sięgnęłam po swoją książkę, całkowicie się w niej zatracając.
                                                    ***
  Blondie zjawiła się na drugiej przerwie. Szybko i prawie niezauważalnie chwyciłam swój telefon w ręce i bez żadnych podejrzeń, wymachiwałam nim w powietrzu. Groźby się powtarzały. ,,Zostaw Liama w spokoju!''. ,,Zrań go!''. ,,Nienawidzę cię!''. ,,Twój Harry zapłaci za twoje błędy i nieposłuszeństwo'. Wszystko udało mi się uchwycić.
  Postanowiłam pójść z sprawą do dyrektora dopiero w poniedziałek, ponieważ z tego co udało mi się dowiedzieć, miał dziś naprawdę napięty grafik. Poza tym Tay przez weekend nie będzie w stanie zrobić krzywdy Stylesowi (a przynajmniej taką mam nadzieję), a ja nie chciałam zostawać w piątkowe południe dłużej w pracy, by wszystko wyjaśnić.
  Wróciwszy do mieszkania, wspólnie z moim obrońcą przygotowaliśmy na lunch gulasz. Po zjedzeniu go, rozsiedliśmy się wygodnie w kanapie i nastawiliśmy telewizor na kanał MTV, na którym właśnie zaczął lecieć nasz ulubiony program, Niemożliwe. Jak zwykle, nieźle się przy nim uśmialiśmy, wzdrygając się przy okazji na widok bolesnych upadków, bądź uderzeń.
  Po godzinie szesnastej zaczęłam swoje przygotowania do imprezy u Andy'ego. Wzięłam długą kąpiel, wysuszyłam włosy, nałożyłam odrobinę mascary na rzęsy oraz pudru na twarz, a następnie założyłam swoją zakupioną w wtorek sukienkę. Stanęłam przed lustrem, mierząc się od góry do dołu. Wyglądałam naprawdę zjawiskowo! Wybór tej kiecki był genialnym pomysłem.
  O 17:30 wspólnie z Payne'm wyszliśmy z mieszkania, rozmawiając o moich czarnych szpilkach. Bardzo się bałam, że powtórzy się sytuacja sprzed tygodnia, ale Li zapewnił mnie, że wszystko będzie w porządku.
  W niekrótkim czasie znaleźliśmy się na miejscu.
- Zamknij oczy - odezwał się Liam.
- Dlaczego?
- Po prostu mi zaufaj - mruknął mi do ucha, stojąc za moimi plecami.
  Wykonałam jego polecenie, a w chwilę później poczułam, że szatyn zakrywa moje oczy czarnym materiałem. Następnie wziął obie moje ręce i.. O mój Boże, mam na sobie kajdanki!
- Co się dzieje?! - zawołałam przerażona.
________________________________________
Od autorki: Cześć, kochani! Wiem, że ostatnio coraz rzadziej dodaję rozdziały, ale brakuje mi czasu na pisanie nowych. Przepraszam, że tak się dzieję, ale staram się jak mogę.
 Jak podoba wam się dwudziestka dwójka? Co myślicie o planie Kath? Był całkiem prosty, co? Ale czy uda jej się pogrążyć Taylor? Co Katherine zrobi w końcu w związku z mamą? Czy wreszcie przekona się, żeby jej wybaczyć, skoro jej złość na nią trochę zelżała? Co sądzicie o małej scence, jaką odegrali Liam i Kath jako para? I wreszcie.. O co chodzi na końcu rozdziału? Dlaczego Payne ją związał? Co się dzieje? Czekam na wasze propozycje! CZYTASZ=KOMENTUJESZ ☺
 Mam rekolekcję, więc jakoś postaram się zabrać do pisania kolejnych rozdziałów. Jak na razie, o nic się nie martwcie. Miłego dnia, misie. x

21 komentarzy:

  1. Jeee pierwsza! Rozdział bardzo bardzo bardzo bardzo mi się podoba. Liam i Kath.... uwielbiam ich! Niech oni w końcu będą parą prawdziwą a nie taką udawaną:) Kocham cię<3 pozdrawiam i zapraszam do mnie back-to-life-luke-hemmings.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojojoj kajdanki haha cóż to się będzie działo ? :D
    Świetny rozdział!


    WIERNA CZYTELNICZKA

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu co?!:D co on jej robi? Mam czarne ale jakie sceny przed oczami! Szkoda, ze pewnie nic nie bedzie :( z mamą jestem sama ciekawa! Czekam na następny i o jezu co on jej robi?!:D Wiesz kiedy bedzie następny?(około) pozdrawiam
    Juluś.x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. około soboty powinien pojawić się kolejny :)

      Usuń
  4. AAAA, ale super, o matko co on jej robi .?? xDD Jak ułoży się sprawa z mamą bardzo mnie ciekawi. Życzę weny i z niecierpliwością czekam na next ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku jaki świetny :D Trafiłam jak ulał dzisiaj xd Ciekawe co wymyślił Li?!! xd Kurcze ty to potrafisz trzymać człowieka w napięciu xd :D Powodzenia życzę i pozdrawiam :D :* <3 /K.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział czekam na kolejny :) Przy okazji zapraszam na mój http://paulina-my-dreams.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział znakomity.Przeczówałam,że Kath właśnie taki plan wpad do jej głowy.Mam nadzieje,że ją tym filmikiem pogrorzą i że Tay skączy z tymi szantarzami.Kath powina wybaczyć swoij mamie,która zrozumiała co zrobiła.Ta scenka udawania pary była urocza i słodka.Oni jeszcze będą parą.Pewnie jakołś niespodziankę.Może rantk.Jednak moia intujcia mnie zwodzi.Diana :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Awww *_* Nie obraziłabym się jakby pojawiło się więcej chemii pomiędzy nimi :D Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  9. wowwowow jestem mądra :d kąpiąc się wpadłam na pomysł że mogą udawać parę wowwowwow mądra ja :D :o o co chodzi z tymi kandajkami :x miłej reszty tygodnia słoneczko

    OdpowiedzUsuń
  10. Dlaczego zawsze kończysz w takich ciekawych momentach ? :) Mam nadzieję, że w końcu Taylor dostanie za swoje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to jest bardziej emocjonujące i ciekawsze :P

      Usuń
  11. Mhmmm, co ja widzę, kajdanki *.* rozdział jak zwykle świetny :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Czy Oni ?... Nie dobra nie będę tak myśleć...

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  15. Super rozdział. Czekam na nexta i zapraszam w wolnej chwili do mnie. <33 http://linaft-fan-fiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej kochanie to moja nowa nazwa na tt chciałabym być informowana @Love_Bizzle__

    OdpowiedzUsuń
  17. ON JĄ ZGWAŁCI? o.O

    Nie... Boże o czym ja myśle! Świetne :*

    OdpowiedzUsuń