piątek, 2 maja 2014

Rozdział trzydziesty drugi.

  Andy wyciągnął z kieszeni mały pilot i nacisnął jeden z trzech guzików. Wtedy szerokie, białe drzwi powoli zaczęły się unosić. Ich mozolność sprawiała, że miałam ochotę im pomóc.
  Gdy wreszcie mogliśmy zajrzeć do środka, okazało się, że w drewnianym koszyku, wypełnionym miękkim podłożem, śpi mały, czarno-biały, uroczy szczeniaczek. Natychmiast podeszłam bliżej, by delikatnie pogłaskać psinę.
- Naprawdę jest mój? - odezwałam się, nie odrywając wzroku od zwierzaka.
- Właściwie nasz - poprawił mnie Liam, zakładając ręce na biodra.
- Chyba jej się podoba - rzucił rozbawiony moim entuzjazmem, Andy.
- Na pewno - przytaknął mu Payne, a potem podszedł bliżej mnie i również zaczął głaskać szczeniaka po miękkiej sierści.
- Mogę już go zabrać do domu? - zapytałam, patrząc z nadzieją na chłopaka stojącego kilka kroków od nas.
- Oczywiście - zaśmiał się.
- Chcesz go nieść? - szatyn uniósł jedną brew do góry.
- Chcę - odparłam, biorąc zwierzaka na swoje ręce. Och, był jeszcze taki malutki i leciutki.
- W porządku - skinął, podnosząc się. - Dzięki stary, że się nim zaopiekowałeś. Mam u ciebie dług wdzięczności - zwrócił się do przyjaciela.
- Nie ma za co - uśmiechnął się - Opiekowanie się nim było całkiem przyjemne. Zastanawiam się, czy również nie kupić sobie psa.
- Nie zastanawiaj się, Andy! - podniosłam ton, podnosząc się z klęczków.
- Kath nie wszyscy są takimi miłośnikami czworonogów jak ty - Li wywrócił oczami. - Tak, czy inaczej, jeszcze raz dziękuję. Teraz już pójdziemy - dodał zaraz.
- Mam nadzieję, że w następny piątek zobaczymy się na mojej imprezie - puścił mi oczko.
- Ja też mam taką nadzieję - powiedziałam, opuszczając garaż.
- Więc do zobaczenia - pomachał nam na pożegnanie.
- Pa! - zawołaliśmy oboje, ruszając w kierunku naszego mieszkania.
- Więc? - mruknął, krocząc obok mnie.
- Więc, co? - powtórzyłam, marszcząc czoło.
- Liczyłem na miłe podziękowanie za sprezentowanie ci najsłodszego szczeniaka na świecie - wytłumaczył, udając obrażonego.
- Przepraszam, Leeyum. Byłam tak nim zafascynowana, że zupełnie zapomniałam, by cię wyściskać. Teraz niestety nie mam jak tego zrobić, bo nie chcę byś zgniótł moje urocze maleństwo - odrzekłam, uśmiechając się do psa.
- Mam wrażenie, że teraz to jemu będziesz poświęcać najwięcej uwagi - westchnął bezradnie.
- Daj spokój, kochanie - cmoknęłam jego policzek.
  Idąc obok Liego i trzymając małego szczeniaka na rękach czułam się tak fantastycznie, jak jeszcze nigdy dotąd. Radość przepełniała mnie od czubka głowy aż po palce u stóp. Byłam taka szczęśliwa!
  Spojrzałam na futrzaka, który przytulony do moich piersi, smacznie spał, a potem przypomniałam sobie rozmowę Liego i Andy'ego, którą odbyli w garażu.
- Kiedy go kupiłeś? - zapytałam bezpośrednio.
- Umm.. - zastanowił się na chwilę - Jakiś czas temu, a dokładniej w zeszłą niedzielę. Powiedziałem ci wtedy, że idę do Samuelsa, bo poprosił mnie o pomoc, a tak naprawdę wybraliśmy się do właściciela tego psa i dokonaliśmy zakupu. Andy zaoferował, że może się nim zająć do czasu twoich urodzin, więc się zgodziłem.
- Co by się z nim stało, gdybyś wyjechał do Londynu?
- Zostałby ci dostarczony w pudełku z wielką, niebieską kokardą - odpowiedział.
- Och - wyrwało mi się. - Dlaczego właśnie to podarowałeś mi na urodziny? Oczywiście nie chodzi o to, że mój prezent jest do bani, bo przecież byłeś świadkiem mojego zatracenia się w uroku tej psiny. Pytam z ciekawości.
- Kiedyś, na początku naszej znajomości, wspomniałaś, że bardzo chciałabyś mieć psa. Lubię widzieć cię taką szczęśliwą jak dziś, więc postanowiłem spełnić twoje marzenie.
- Znów - dodałam po jego słowach.
- Jak to znów? - zdziwił się, unosząc brew do góry.
- Najwyraźniej zapomniałeś już o zabraniu mnie na moją wymarzoną randkę.
- Wcale nie zapomniałem. Po prostu przebywanie obok ciebie nie pozwala mi się skupić na niczym, poza tobą - wzruszył ramionami.
- Aż tak na ciebie działam? - zaśmiałam się.
- Jeśli kiedykolwiek wymyślą urządzenie, mogące odczytywać ludzkie myśli, pozwolę ci wypróbować je na mnie - objął mnie ramieniem, muskając w policzek.
- Trzymam cię za słowo - odparłam. Zastanowiłam się przez chwilę o czym uprzednio rozmawialiśmy i znów się odezwałam: - Masz jakiś pomysł na imię dla naszego malca?
- Cheddar! - zawołał.
- To żart, prawda?
- Skąd! Mówię całkiem poważnie.
- Nie uprzykrzę mu życia tym imieniem, nie ma mowy - pokręciłam lekko głową. - Co myślisz o Scooby'm?
- Chcesz go nazwać imieniem psa z bajki? - roześmiał się.
- Nie ma w tym nic złego.
- Scooby Doo rozwiązywał zagadki, mówił, chodził na dwóch łapach i jadł za dziesięciu. Chyba nie chcę by nasz zwierzak brał z niego przykład.
- W porządku, masz rację - skinęłam, zagłębiając się w swoich myślach. - Może Lucky? Albo.. Aki?
- Loki! - wyrwał się nagle.
- Idealnie - skomentowałam, uśmiechając się do szczeniaka - Witaj w domu Loki - odparłam do niego, wchodząc na teren naszej działki.
  Kiedy weszłam w głąb mieszkania, zaraz po zdjęciu z siebie obuwia oraz kurtki, zorientowałam się, że nie mamy żadnego miejsca, w którym nasza kruszynka mogłaby dalej spokojnie spać.
- Loki chyba będzie dzielił z nami łóżko - odezwałam się, gdy Payne stanął obok mnie.
- Jak zawsze nie doceniasz moich możliwości - przewrócił teatralnie oczami, ruszając po schodach na górę. Wrócił do mnie dwie minuty później, trzymając specjalny kosz dla psa z małą kołderką w środku. - Pozwolę na to, byś poświęcała mu więcej uwagi niż mnie, ale nigdy nie pozwolę, by Loki spał z tobą na jednym materacu.
- Ale.. kiedy? - wydukałam zaskoczona.
- Harry wyświadczył mi przysługę - odparł, stawiając kosz na podłodze.
- Jesteś po prostu genialny. - Położyłam Lokiego w jego nowym legowisku. - Śpij dobrze, kruszynko - zwróciłam się do niego, głaszcząc czubek jego głowy.
- Weźmiemy razem kąpiel?
- Tak - odpowiedziałam, wpatrując się w szczeniaka. - Czekaj, co? - zorientowałam się jakie padło pytanie i jakiej udzieliłam odpowiedzi.
- Będę częściej wykorzystywał momenty twojego zafascynowania Lokim - zaśmiał się - Właśnie zgodziłaś się wziąć ze mną kąpiel, Katherine.
- Nie zasłużyłeś na to, po tym jak nie mogłeś dziś oderwać oczu od zgrabnego ciała Shakiry - podniosłam się, jednocześnie uśmiechając się cwaniacko.
- Chyba zapominasz, że zrekompensowałem się, wręczając ci twoją kruszynkę, czy jak tam go sobie nazywasz - również uniósł kąciki ust do góry.
- Okej, poddaję się, wygrałeś - westchnęłam. - Ale zdecydowałam, że wanna, znajdująca się w łazience na górze, będzie znacznie lepsza niż prysznic.
- Niech ci będzie.
  Ruszyliśmy do naszej sypialni. Naszej, nasze, naszemu. Wymawianie tych słów było milion razy lepsze od mój, moje, mojemu. Zdecydowanie.
  Zabrałam z szafki dresy oraz czarną bluzkę z znakiem batmana i skierowałam się do łazienki, odkręcając kurek z gorącą wodą. Wtedy do pomieszczenia wszedł Payne w samych bokserkach. Mój wzrok od razu powędrował na jego wyrzeźbiony tors, co natychmiast zauważył. Zarumieniłam się, co go bardzo usatysfakcjonowało. Pochlebiało mu, że mnie onieśmiela.
- Rozbierzesz się czy mam wypróbować ściąganie twoich ubrań zębami? - uniósł swoją brew do góry.
- Dziękuję, dam radę - wywróciłam oczami.
  Kiedy kochaliśmy się na naszej pierwszej randce, było ciemno, a radość, która pochłonęła mnie w całości, strąciła moją nieśmiałość na dalszy plan. Widziałam jego ciało nagie ponownie, kiedy zrobił mi ten wcale nie śmieszny kawał z sztuczną krwią. Ale dziś miałam stanąć przed nim.. całkiem naga i to w świetle łazienkowych lamp. Przez całe to myślenie, serce zaczęło walić mi jak oszalałe, a ja zaczęłam żałować, że zgodziłam się na wspólną kąpiel.
- Coś nie tak? - spytał, widząc, że stoję w jednym miejscu nic nie mówiąc od dłuższego czasu.
- Boję się, że moje niedoskonałości cię odstraszą - westchnęłam, spuszczając wzrok.
- Jakie niedoskonałości? - podszedł blizej mnie, podnosząc mój podbródek.
- Małe piersi, szerokie biodra..
- Shhh - przyłożył swój palec do moich ust - Nie kocham cię za to jak wyglądasz, Katherine, tylko za to jaka jesteś. A trzeba ci wiedzieć, że jesteś wyjątkowa. - Pocałował mnie delikatnie w usta.
  Był szczery jak jasna cholera, ale ja wciąż byłam przerażona. Taylor była idealna; piękne blond włosy, niebieskie jak ocean oczy, perfekcyjna figura, zgrabna dupa i do tego duże piersi. Co jeśli będzie udawał, że podoba mu się moje ciało albo gorzej, wyobrażał sobie, że stoi przed nim Swift?
  Opanuj się Kath - powiedziałam do siebie, karcąc się w myślach za te bezpodstawne obawy.
- W porządku, widzę, że moje słowa nie zdołały cię przekonać. Nie zamierzam cię do niczego zmuszać. Jeśli tylko chcesz, mogę wyjść i weźmiesz kąpiel sama - odrzekł łagodnie, i wcale nie z wyrzutem.
- Nie, Liam, ugh.. - Nie wiedziałam co robić. - Zostań. Po prostu odwróć się do mnie tyłem i zaczekaj aż wejdę do wanny. Wtedy do mnie dołączysz - dodałam po chwili zastanowienia.
- Okej.
  Zrzuciłam z siebie swoje ubrania. Stałam teraz w czarnych, koronkowych majtkach oraz zielonym staniku. Jego jako pierwszego zdjęłam, odsłaniając swoje małe piersi. Następnie zsunęłam z swojego ciała jedyny materiał, który osłaniał moje miejsce intymne.
  Wstrzymałam oddech, gdy Liam się poruszył. Jednak się nie odwrócił. W ogóle nie podglądał, choć sądziłam, że to właśnie będzie robił.
  Weszłam do wanny, zanurzając się aż po szyję.
- Chodź.
  Szatyn odwrócił się i zdjął z siebie niebieskie bokserki, a potem wszedł do wanny, zajmując miejsce naprzeciw mnie.
- Co cię tak bawi? - zmarszczyłam czoło, słysząc jego chichot.
- Nigdy nie brałaś kąpieli z Zaynem? - zignorował moje pytanie.
- Brałam.
- Więc dlaczego tak się zachowujesz? - zainteresował się.
- Bo przywykłam do Malika - odpowiedziałam. - Bez obaw, w jego przypadku było dokładnie tak samo.
- A może po prostu zbyt cię onieśmielam? - Czy to wciąż jest ten sam Liam którego znam?
- T-też - jęknęłam zażenowana, spuszczając wzrok.
- Wiedziałem - uśmiechnął się usatysfakcjonowany.
                                                      ***
  Po naszej kąpieli wskoczyliśmy do łóżka i okryliśmy się ciepłą kołdrą. Jak zwykle wtuliłam się w jego tors, układając głowę na jego wysuniętej do przodu ręce.
- Wiesz jak lubię spełniać twoje życzenia, prawda?
- Co masz na myśli? - odsunęłam się odrobinę, by móc patrzeć na jego twarz.
- Gdzie miałabyś ochotę jutro wyjść?
- Nie zastanawiałam się nad tym.
- Skoro tak, to mam propozycję.
- Cóż to za propozycja? - starałam się brzmieć formalnie, co odrobinę go rozbawiło.
- Pamiętasz, że Eve jest fotografem, prawda?
- Pamiętam - odparłam zaintrygowana.
- Wzięła udział w konkursie, w którym do wygrania były dwa bilety na jutrzejszy koncert The Script. Niestety ma masę roboty, a nie chciałaby, żeby bilety się zmarnowały, dlatego dała mi je dziś, mówiąc, byśmy wybrali się we dwoje.
- The.. The Script? - otworzyłam szerzej oczy. - Są fantastyczni! Naprawdę pójdziemy na ich koncert?
- Jeśli tylko się zgodzisz - odrzekł.
- Zgadzam się! - zawołałam z entuzjazmem.
- Więc idziemy na koncert. - Pocałował mnie w czoło. - A teraz dobranoc, księżniczko.
- Dobranoc, Leeyum.
  Zasnęliśmy.
  Rankiem zbudziły mnie wpadające przez okno promienie słońca. Przetarłam oczy i dostrzegłam wchodzącego do pokoju szatyna, niosącego tacę pełną jedzenia. Och, tak. Śniadanie do łóżka w każdą niedzielę było już tradycją, w ramach podziękowania za wprowadzenie się do mojego mieszkania, kiedy Karen wyrzuciła go z domu.
- Witaj, madame - powiedział zaspanym głosem, siadając na skraju łóżka.
- Nie rozpieszczaj mnie tak, bo będziesz do końca życia robił mi śniadania co niedzielę - mruknęłam, uśmiechając się lekko.
- Dla mnie to przyjemność - zaśmiał się, kładąc tacę z jedzeniem na moich nogach.
- Gdzie odbędzie się koncert The Script? - zapytałam, biorąc w dłonie chrupiącego tosta.
- Kojarzysz miejsce, do którego zabrałem cię na naszą pierwszą randkę? - Skinęłam. - Trochę dalej, za drewnianym pomostem, jest mniej drzew, a odległość od jeziora jest znacznie większa, więc to właśnie tam postanowili ustawić scenę, na której zagra The Script.
- Oryginalny pomysł - skomentowałam, biorąc drugiego kęsa.
- Zdaje się, że popiera go nawet pogoda. Jest dziś naprawdę ciepło - spojrzał na okno, lekko mrużąc oczy przez promienie słoneczne.
- Zgadza się. Na którą przewidziany jest występ?
- Punkt piętnasta - odpowiedział, upijając z swojej szklanki soku.
- O cholera - zaklęłam, patrząc na zegarek w telefonie. - Przecież to za trzy godziny!
- I to cię tak przeraża? - uniósł swoją grubą brew do góry.
- Zostało tak mało czasu, a ja muszę wyglądać olśniewająco! - zawołałam z wyrzutem.
- Dla kogo? - zmarszczył czoło, nie bardzo rozumiejąc o co mi chodzi.
- Danny zawsze wybiera z tłumu jedną dziewczynę, której po wejściu na scenę, dedykuję piosenkę, śpiewając jedynie dla niej* - wytłumaczyłam, odkładając tacę z jedzeniem na łóżko.
- I myślisz, że spośród tylu dziewczyn, wybierze właśnie ciebie? - próbował się nie śmiać, zaciskając usta.
- Dzięki za wsparcie - rzuciłam sarkastycznie, wygrzebując się spod ciepłej kołdry.
- Zdajesz sobie sprawę, że jeśli to ty znajdziesz się na tej scenie, będę przeraźliwie zazdrosny?
- Mogę pójść z Emily, jeśli nie chcesz - wystawiłam w jego stronę język.
- Nie ma mowy! - odparł stanowczo. - Będziesz jeszcze jeść?
- Nie - pokiwałam przecząco głową, podchodząc do niego - Ale dziękuję, że dla mnie wstałeś i przyrządziłeś to pyszne śniadanie - musnęłam lekko jego policzek, po czym wyszłam do łazienki.
  Załatwiłam swoją potrzebę fizjologiczną i wróciłam do pokoju, w którym nie było już Liama. Podeszłam do szafy i zaczęłam rozglądać się za czymś eleganckim, a jednocześnie przyciągającym uwagę. Żadna z sukienek nie była odpowiednia, więc zaczęłam przeglądać swoje spódnice. W końcu w ręce wpadła mi czarna, skórzana spódnica, sięgająca trochę przed kolana. Odłożyłam ją na podłogę i tym razem sięgnęłam ręką do sterty bluzek. Niebieska - nie. Zielona - absolutnie nie. Różowa - nigdy w życiu. Biała - idealnie. Położyłam ją na spódnicę i wyciągnęłam pudełko z biżuterią. Wybrałam długi, srebrny łańcuszek z zawieszką w kształcie gitary. Będzie wyglądał idealnie z wybranym strojem i czarną, skórzaną kurtką!
  Kiedy miałam już na sobie ubrania, ruszyłam do łazienki. Włosy rozczesałam, a następnie z kilku kosmyków zrobiłam loki. Zdecydowałam, że dziś postawię na odrobinę mocniejszy makijaż niż zwykle. Danny musi zostać porażony moim blaskiem i nawet nie zawahać się wybrać mnie, po ujrzeniu mojego szerokiego uśmiechu!
  Sięgnęłam po swój telefon i spojrzałam na godzinę. 13:07. Poszło mi szybciej niż zwykle.
  Zeszłam na dół. Payne siedział w salonie, przeskakując z kanału na kanał. Za nim do niego dołączyłam, przykucnęłam przy koszu, w którym spał Loki. Głaskałam go przez około pięć minut, szepcząc do niego coraz to słodsze określenia. Był taki uroczy i kochany!
- Kiedy wychodzimy? - zapytałam mojego obrońcy, po tym jak wreszcie oderwałam się od naszej prześlicznej psiny.
- Przecież zostały jeszcze dwie godziny - mruknął, wciskając wciąż ten sam przycisk na pilocie.
- Chcę stać w pierwszym rzędzie. Danny musi mnie zauważyć od początku koncertu.
- Nie uważasz, że odrobinę przesadzasz? - wywrócił oczami.
- Skąd - pokręciłam przecząco głową. - Jesteś po prostu za bardzo zazdrosny.
- Wyglądasz naprawdę fantastycznie, a Danny jest gwiazdorem i z pewnością zawsze dostaje to, czego chce.
- Dziękuję za komplement - zachichotałam, a potem lekko poczochrałam jego włosy, odrobinę niszcząc jego fryzurę. - Nigdy nie zamieniłabym ciebie na Danny'ego, nie martw się - dodałam.
  Szatyn jedynie wzruszył ramionami i znów wlepił wzrok w ekran telewizora. Z jednej strony cieszyłam się, że jest o mnie tak mocno zazdrosny, bo to udowadniało mi jak bardzo mu na mnie zależy. Jednak z drugiej to było trochę gówniane. Jego zły humor z pewnością nie poprawi się aż do końca koncertu.
                                                       ***
  Koncert zespołu The Script był zdecydowanie genialny. Świetnie się bawiłam, śpiewając wraz z nimi ich piosenki. Atmosfera była wprost niesamowita! A co najważniejsze; dopięłam swego! Danny od początku występu często na mnie zerkał i puszczał oczka, co z każdym razem wywoływało u mnie głośniejszy pisk. W końcu nadszedł czas wybrania jednej dziewczyny z tłumu i wokalista nie zawahał się, natychmiast wskazując na mnie. To było takie emocjonujące! Ja na scenie, jego piękna twarz, piosenka zadedykowana tylko dla mnie, mocny uścisk na koniec utworu. To wszystko upłynęło znacznie szybciej, niż bym się tego spodziewała.
  Przez cały ten czas Liam starał się dobrze bawić, ale kiedy Danny poprosił mnie na scenę, widziałam jego przeszywające spojrzenie i grymas na twarzy. Żeby się czymś zająć, wyciągnął swój telefon i zaczął robić mi zdjęcia, za co byłam mu ogromnie wdzięczna. Z tego całego szczęścia, zupełnie zapomniałam go o to poprosić!
  Gdy do niego wróciłam, wciąż się do mnie nie odzywał. Próbowałam go jakoś udobruchać, ale był uparty i udawał, że koncentruje się na występie.
- To już koniec na dziś, moi drodzy! Życzę wam miłego, niedzielnego wieczoru! Dzięki za to, że przyszliście! Trzymajcie się! - powiedział Danny, a potem zespół zniknął z naszych oczu.
  Złapałam Liama za rękę i już mieliśmy wracać do domu, kiedy podeszli do nas dwaj ochroniarze, pytając czy nazywam się Katherine. Po potwierdzeniu poprosili bym poszła z nimi na backstage, ponieważ Danny chciałby mnie jeszcze zobaczyć.
- Zaczekaj tu na mnie, kochanie - musnąwszy lekko policzek Liego, ruszyłam za mężczyznami.
- Kath! Jak miło cię znów widzieć - wokalista uśmiechnął się wysoko, kiedy mnie ujrzał.
- Ciebie również - wydukałam, wciąż nie mogąc się nadziwić, że stoję przed tym przystojnym Irlandczykiem.
- Masz dziś ochotę gdzieś wyjść? Do końca dnia mam wolne i chętnie spędziłbym z tobą trochę czasu - odparł, odkładając butelkę wody na stolik.
  Nie mogłam uwierzyć w słowa, które właśnie wyszły z jego ust. Sławny gwiazdor proponuje mi spędzenie kilku chwil w jego towarzystwie? To się dzieje naprawdę?
  Już miałam się zgodzić, kiedy pomyślałam o Liamie. Przecież nie mogę mu tego zrobić. Będzie na mnie jeszcze bardziej wściekły, niż jest teraz. Nie wybaczy mi przez najbliższy tydzień, że zgodziłam się na wyjście z Danny'm, wiedząc jak bardzo od początku był o niego zazdrosny.
- J-ja.. - jęknęłam, a potem wypuściłam powoli powietrze z płuc - Chętnie bym z tobą wyszła, a-ale mój chłopak zabiera mnie na.. randkę i nie chcę go wystawiać. S-sam rozumiesz. - Cholera. Nigdy przedtem nie byłam tak zdenerwowana, zdezorientowana i rozemocjonowana jak właśnie w tym momencie.
- Mówisz poważnie? - uniósł swoją brew do góry. - Odmawiasz sławnej gwieździe dla jakiegoś przeciętnego kolesia? - zaśmiał się, siadając w skórzanym fotelu.
- On wcale nie jest przeciętny. - To nie było miłe.
- Och, Kath - pokręcił głową, wciąż szeroko się uśmiechając - Wiem, że chciałabyś ze mną wyjść.
- Owszem - potwierdziłam, krzyżując swoje ręce na klatce piersiowej - Ale Liam będzie nieźle wkurzony, jeśli się zgodzę.
- Maleńka - zachichotał, podchodząc do mnie - Danny'emu się nie odmawia - przysunął się na tyle blisko, że niemal czułam jego oddech na swojej szyi - Powinnaś się dziś ze mną zabawić - poczułam jego jednodniowy zarost na swojej skórze. Zapach jego perfum doszedł do moich nozdrzy, powodując, że nogi się pode mną ugięły.
- N-nie Danny. - Jego urok coraz bardziej na mnie działał.
- Nie daj się prosić, maleńka - złożył delikatny pocałunek na mojej szyi, który wywołał miliony przyjemnych prądów na całym moim ciele.
- Zostaw ją! - Oboje podskoczyliśmy, słysząc za sobą stanowczy krzyk.
- Odpraw go, Katherine - wokalista przewrócił oczami na widok Liego i objął mnie ramieniem.
- Powiedziałem, że masz ją zostawić - mój obrońca syknął przez zaciśnięte zęby jednocześnie odciągając mnie od jego ciała.
- Już w porządku, Liam - odezwałam się wreszcie, orientując się w tym, co ja najlepszego wyrabiam. - Przepraszam, Danny, ale muszę już iść.
- Żałuj. Przeżyłabyś najlepszą noc swojego życia, a nawet zdobyła chwilową sławę - wzruszył ramionami. - Hej, Johny - zawołał do przechodzącego obok nas ochroniarza - Sprowadź mi Adriannę. Ona nigdy niczego mi nie odmawia - rzucił mi przelotne spojrzenie i wrócił na fotel.
  Złapałam dłoń Payne'a i wyszliśmy na zewnątrz.
- Przepraszam - szepnęłam, spuszczając wzrok w dół.
- Już, dobrze - pogłaskał mnie po policzku. - Byłem zazdrosny, bo kiedyś czytałem w prasie, że Danny to niezły flirciarz. Pomyślałem, że kiedy ci to powiem, nie uwierzysz mi i stwierdzisz, że gazety zawsze kreują złą stronę celebryty.
  Przytuliłam go mocno, oddychając z ulgą. Urok Danny'ego mógłby mnie sprowadzić na złą drogę, gdyby w porę nie zjawił się Liam.
                                                     ***
- Więc..? Zostanę ojcem, czy nie? - zapytał Liam, kiedy wreszcie dotarł do nas doktor, trzymający wyniki badania mojej krwi.

* fikcyjny fakt wymyślony przez autorkę.
_______________________________________
Od autorki: Strasznie przepraszam! Najpierw miałam dodać rozdział w środę, ale w domu byłam jedynie na chwilę i potem wróciłam późnym wieczorem. Wczoraj miałam już dodać na pewno, ale na cały dzień pojechałam na przejażdżkę rowerową, a potem zorganizowałam grilla na spontana. Mam nadzieję, że zrozumiecie to, że mam również swoje własne życie i nie zawsze znajdę czas na dodanie rozdziału w odpowiedni dzień.
 Jak podoba wam się trzydziestka dwójka? Spodziewaliście się, że Kath dostanie psa? Co z momentami Lath/Kiam w łazience? Czy zachowalibyście się jak Katherine, gdybyście mieli przed sobą przystojnego Danny'ego? Czy Liam powinien się na nią zdenerwować? Czy dwójka nastolatków zostanie rodzicami? Czekam na wasze propozycje! CZYTASZ=KOMENTUJESZ.
 Pogoda znów się zepsuła. A wczoraj było tak ładnie! Miłego dnia, miśki. xx

16 komentarzy:

  1. Uwielbiam The Script i trochę ciężko było mi zrozumieć zachowanie Danny'iego ale potem jak przeczytałam to co było pod rozdziałem ulżyło mi xD
    Dziewczyno masz talent! Normalnie przez cały rozdział siedziałam z zapratym tchem ;p Zapraszam również do mnie :) http://i-swear-my-heart-is-never-giving-up.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super.Ojej nie spodziewałam się szczeniaki są słodcy sama mam kilku tygodniego szczeniaka.Liam i Kath wzieli wspólną kompiel awww.Nie wiem nie znam tego całego Danny'go.Ale postawa Liama znakomita ja na jago miejscu zachowałabym się inaczej .Obawiam się,że tak ktoś ich jeszcze rozdziali.Miłego dnia /Dani

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny. I moim zdaniem zrobisz tak że Kath nie będzie w ciąży :p ja bym chciała ale raczej niee :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział. Bardzo bym chciała, aby Liam i Kath zostali rodzicami :) Życzę weny i z niecierpliwością czekam na next
    P.S. Spokojnie my rozumiemy, że masz własne sprawy ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolejny świetny rozdział za mną. Nie spodziewałam się psa, raczej myślałam o jakimś samochodzie czy też może ścigaczu, ale to nie zmienia faktu iż Kath bardzo była z niego zadowolona. To dobrze, że Liam pamięta o wszystkich jej marzeniach.
    Dziwne było zachowanie Dannego, ale Liama jak najbardziej przemyślane i odpowiednie. Jak to fajnie byłoby mieć takiego chłopaka :/
    Zakładam, że Kath w najbliższym czasie nie zostanie matką. To nawet lepiej, gdyż jest bardzo młoda, a dziecko w pewnym sensie zepsuło by relację pomiędzy nią a Liamem. Cóż, wybór należy do Ciebie :)
    Czekam na kolejny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Cuuuuuudo!



    WIERNA CZYTELNICZKA

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże .... prosze niech to będzie dziewczynka, niech to będzie dziewczynka... Rozdział wspaniały ♥ Liam nie powinien się obrażać czy coś bo w końcu Kath nic złego nie zrobiła.

    OdpowiedzUsuń
  9. Coś czuję, że Kath nie jest w ciąży.
    To było takie słodkie, kiedy Liam był zazdrosny ;)
    A ten moment w łazience był serio krępujący xd
    Nie masz za co przepraszać, w końcu blog to nie jest całe twoje życie ! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja dzisiaj tak szybko i krotko bo brak pomyslow. Milo ze strony Liama ze stanal w obronie swojej dziewczyny. Znow okazal sie swietnym chlopakiem no i dla Kath bohaterem ;D

    A rozdzial faaaaajny xx

    XYZ

    OdpowiedzUsuń
  11. Du du du dum... Dziecko bedzie zayn'a. To by było dobre. Rozdzial jak zwykle boski <3 czekam nn :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział :D Tak myślałam że nas czymś zaskoczysz :D Nie no genialne :D Może było by lepiej gdyby Kath nie była w ciąży ale wybór należy do Ciebie :D Ale jak już to niech to będzie dziewczynka i żeby ojcem był Liam <3 Zarąbista scena z wanną xd Nie mogę sie doczekać następnego <3 :D Pozdrawiam :* :D /K. <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Droga Moniu! Na wstępie chciałabym cię bardzo, ale to bardzo przeprosić za tak długie niekomentowanie Twoich rozdziałów. Ostatnio naprawdę mam masę rzeczy na głowie, w tym to, że jadę do Francji, więc jakoś nie znalazłam czasu by napisać u ciebie oraz na innych blogach nawet jednego zdania. Nie wiem czy tylko ja mam takie wrażenie, jakby ten rozdział był dłuższy niż inne? Oczywiście to dobrze, bo uwielbiam długie rozdziały. Cieszę się, że Kath układa sobie życie z Liamem. Według mnie są cudowną parą, a Loki tylko dopełnia tą „rodzinkę”. Co do ciąży Kath mam mieszane uczucia: z jednej strony chcę by mieli bobasa, a z drugiej jakoś nie. Wybór pozostawiam w twoich rękach. Ogólnie wszystko jest napisane lekko i miło się to czyta. Mam nadzieję, że kolejny już niedługo. PS. Czy ty czasem nie nazywałaś nas już Miśkami? Camille x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nazwałam i to milion razy, ale to chyba najlepsze określenie haha ♥

      Usuń
  14. Jeej niech Kath będzie w ciąży :D to było by zajebiste xd

    OdpowiedzUsuń