niedziela, 18 maja 2014

Rozdział trzydziesty piąty

- Mam dla ciebie propozycję - powiedział biznesowym tonem, splatając swoje dłonie, a następnie kładąc je przed siebie na biurku.
- Czego dotyczy? - odezwałam się zainteresowana.
- Pomyślałem, że skoro podczas lekcji masz wolny czas, może pomogłabyś w niektórych sprawach naszej sekretarce? Ma masę roboty i wciąż nie dostaję niczego na czas - westchnął. - Oczywiście dostaniesz większą pensję, jeśli zgodzisz się na mój pomysł.
- To bardzo szlachetne z pańskiej strony, ale ja się na tym wszystkim nie znam - odparłam.
- Do twoich obowiązków będzie należało odbierać telefony i umawiać mnie na różnego rodzaju spotkania oraz drukowanie i kopiowanie dokumentów. Mam nadzieję, że jesteś w stanie temu podołać? - uniósł swoją cienką brew do góry.
- Cóż, jeśli to należałoby do moich zadań, to sądzę, że mogę się zgodzić - uśmiechnęłam się.
- Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć - odwzajemnił gest.
- Och - wyrwało mi się, na co zmarszczył brwi, niezupełnie wiedząc co chodzi mi po głowie. - Panie Wirght ja.. jestem w ciąży.
- Ależ to świetna wiadomość! - aż klasnął w dłonie. - Gratulacje!
- Bardzo dziękuję - skinęłam - Ale biorąc pod uwagę ten fakt, będę pomagać pańskiej sekretarce tylko przez pół roku i nie wrócę już do pracy w tym roku szkolnym.
- Nie przejmuj się tym, Katherine - pokręcił lekko głową. - Na okres twojego urlopu macierzyńskiego zatrudnimy kogoś innego.
- Więc jestem teraz asystentką pani Elli?
- Owszem, jesteś. Będziecie się dobrze dogadywać, ponieważ Ella to pogodna, miła i zawsze chętna do pracy kobieta, właściwie niewiele starsza od ciebie.
- Mam taką nadzieję! Jeszcze raz panu za dziękuję. Nie tylko za to, co robi pan dla mnie, ale także dla mojego chłopaka.
- Nie ma za co. Liczę na to, że rozmowa Liama przebiegnie rewelacyjnie.
- Ja również - zgodziłam się.
- W porządku, możesz wrócić do swojej pracy. Dziś jeszcze wykonujesz swoje dotychczasowe obowiązki. Jutro Ella dostarczy ci mój harmonogram, a ja postaram się by zamontowano telefon w bibliotece, dzięki czemu nie będziesz musiała się zbytnio fatygować, szczególnie kiedy nosisz w swoim brzuchu rozwijający się płód - uniósł kąciki ust do góry.
- Jeszcze raz za wszystko dziękuję! - powiedziałam, wstając. - Do widzenia.
- Do widzenia - odpowiedział.
  Kiedy usiadłam na swoim obrotowym krześle, okręciłam się wraz z nim wokół własnej osi, mając ochotę skakać i piszczeć na cały regulator. Zamartwiałam się tym, skąd weźmiemy pieniądze na utrzymanie dziecka, a Wright przyszedł z odsieczą, proponując mi podwyżkę za dodatkową robotę. Cóż za dobra wiadomość!
  Na kolejnej przerwie w bibliotece zjawił się Harry, jak zwykle siadając na moim biurku. Opowiedziałam mu w skrócie o przyjętej przeze mnie propozycji dyrektora, a następnie o wizycie w rezydencji Payne'ów.
- Dziś wieczorem mam kolację z Karen. - Na mojej twarzy zagościł grymas.
- Chyba nie masz ochoty na nią pójść - spostrzegł.
- A ty miałbyś? Pamiętasz jak się wczoraj wobec mnie zachowywała. Jak sobie poradzę bez Liego, który cały czas stawał w mojej obronie? - rozłożyłam bezradnie ręce.
- Jesteś Katherine Tomlinson - wywrócił oczami - Pójdzie ci doskonale.
- Trzymaj za mnie kciuki - rzuciłam, opierając się plecami o oparcie krzesła. - Co u ciebie i Martiny?
- Sądzę, że właśnie odbyliśmy swoją pierwszą sprzeczkę - zachichotał, poprawiając swoją grzywkę.
- I ani trochę się tym nie przejąłeś? - zdziwiłam się.
- Po prostu śmieszy mnie powód naszej kłótni - wzruszył ramionami.
- Czy będzie dane mi go poznać? - spytałam nonszalancko, na co obdarował mnie swoim pięknym uśmiechem, wywołującym moje dwa, ulubione dołeczki w policzkach.
- Martina sądzi, że może mieć mnie na własność, dlatego podczas najbliższej imprezy dla studentów naszego uniwersytetu, którą organizuje Amanda Wilson, według niej powinienem być przez cały czas z nią. Znasz mnie i wiesz, że lubię bawić się z innymi, szczególnie kiedy nie mam okazji pogadać z nimi na szkolnym korytarzu.
- Powinieneś wziąć pod uwagę fakt, że Tini jest tutaj nowa i właściwie nikogo nie zna, dlatego chciała przez całą imprezę trzymać się twojego boku.
- Przez cały czas myślałem, że jest po prostu zazdrosna. - Uśmiech natychmiast zniknął z jego twarzy.
- Z pewnością jest zazdrosna. Nie ukrywajmy, jesteś seksowny Styles. - Zaśmialiśmy się oboje. - Ale uważam, że twoim zadaniem jest zapoznać ją z twoim znajomymi - dodałam zaraz, odrobinę poważniejąc.
- Tak zrobię - wyszczerzył swoje bielutkie ząbki. - Dzięki, Kath.
- Od tego są przyjaciele - mrugnęłam do niego.
  Kiedy zagłębiałam się w ostatnią część sagi Zmierzch, usłyszałam kroki dobiegające z korytarza. Podniosłam głowę znad książki i przekonałam się, że to Louis. Wszedł do biblioteki z wciśniętymi w kieszenie rękami oraz uśmiechem na twarzy.
- Cześć, siostrzyczko - odrzekł, zabierając jedno z krzeseł, a następnie stawiając je naprzeciw mnie.
- Lou? Co tutaj robisz?
- Przyszedłem cię odwiedzić w pracy, to takie dziwne? - uniósł swoją brew do góry, poprawiając swoje włosy.
- Dziwne, bo rzadko się to zdarzało. Szczególnie w godzinach twojej pracy - zmarszczyłam czoło, lustrując jego ciało.
- Miałem okienko i postanowiłem przyjść - wyjaśnił.
- A twoim powodem było..?
- Już nie mogę odwiedzić mojej młodszej siostry w pracy? - skrzyżował swoje ręce na klatce piersiowej, strzelając do mnie głupie miny.
- Louis znam cię - przewróciłam oczami, opierając brodę na łokciach.
- Okej, okej - zmienił pozycję, a na jego twarz znów wrócił uśmiech. - Przyszedłem tutaj, żeby ci podziękować. Zachowywałem się jak totalny gówniarz, próbując uciekać od rozmowy z Alice i sięgając po odstresowujące środki, takie jak papierosy. Nie wiem jak bym skończył, gdyby nie ty.
- Jesteś jedną z najważniejszych osób w moim życiu, nie mogłam pozwolić na to, byś robił głupstwa.
- Wiem - przytaknął. - Gadałem z Alice.
- I jak? - zainteresowałam się.
- Ucieszyła się, że byłem z nią szczery, a także, że wreszcie poznała powód moich złych humorów i dziwnych zachowań. Dała mi do zrozumienia, że niepotrzebnie martwię się tym, że po ślubie wszystko może ulec zmianie, ponieważ małżeństwo to tylko durny świstek, a nasza relacja się nie zmieni. Dodała również, że mój strach przed małymi dziećmi i ojcostwem jest jak najbardziej normalny i zdecydujemy się założyć rodzinę, kiedy będę na to gotów.
- Tommo to są świetne wieści! Od początku mówiłam ci, że powinieneś porozmawiać z Johnson - zawołałam uradowana.
- Obiecuję, że następnym razem posłucham cię od razu - odrzekł uroczystym tonem. - Przyszedłem też zapytać o wczorajszy przebieg wizyty u lekarza - spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Będziesz miał siostrzenicę lub siostrzeńca, braciszku - oznajmiłam, znów opierając się głową o oparcie skórzanego krzesła.
- Więc naprawdę jesteś w ciąży?!
- Tak - skinęłam.
- Gratulację! - krzyknął, uśmiechając się szeroko.
- Dzięki, Lou.
- Wydaje mi się, czy to ja bardziej cieszę się z twojej ciąży? - podrapał się po głowie, nie bardzo rozumiejąc moje zachowanie.
- Chyba strach przed zostaniem rodzicem jest rodzinny - westchnęłam, bawiąc się swoimi palcami. - Ani ja, ani Liam nie mamy doświadczenia z dziećmi. Jak my sobie poradzimy?
- Hmm.. - przyłożył swój palec do ust, co oznaczało, że głęboko się nad czymś zastanawia. - Pójdziesz na kurs dla matek. Poszukamy też odpowiednich książek dotyczących ciąży i opieki nad niemowlętami, bo z pewnością takie istnieją - znów zamyślił się na chwilę - I oczywiście możesz liczyć na mnie i Alice. Choć również nie znamy się na tych sprawach, chcemy wam pomóc.
- Czy mówiłam ci już kiedyś, że jesteś najlepszym bratem a świecie?
- Czekaj, co? Nie dosłyszałem chyba - nastawił swojego ucha, a ja wybuchnęłam śmiechem. - Nie chcę być wścibski, ale poradzicie sobie finansowo?
- Liam ma dziś rozmowę o pracę jako strażak, a ja od jutra będę miała dodatkowe zadania do wykonania, za które dostanę wyższą pensję - odpowiedziałam.
- Cieszę się, że nie będziecie mieli kłopotu z utrzymaniem waszego syna.
- Płeć dziecka poznamy za kilka miesięcy, Louis - przewróciłam oczami.
- Maszyna w mojej głowie podpowiada mi, że to będzie mały facet - wskazał na swoją głowę, mając oczywiście na myśli mózg.
- Dlaczego tak bardzo chciałbyś, bym urodziła chłopczyka? - podniosłam swoją brew do góry, wpatrując się w jego niebieskie oczy. Pamiętam jak kiedyś zapytałam Marka, czy Lou jest adoptowany, bo ma inny kolor oczy ode mnie. Dowiedziałam się wtedy, że odziedziczył tę cechę po naszym dziadku.
- Bo chciałbym go tak dobrze nauczyć grać w FIFĘ, że Liam nie zdoła go pokonać - potarł swoje dłonie, jakby miał w zanadrzu jakiś śmiertelnie chytry plan.
- Będę się modlić każdego dnia, żeby urodziła nam się dziewczynka.
- Jesteś niewdzięczna - wystawił w moją stronę język, po czym zmienił pozycję na krześle i znów się odezwał; - Jak się sprawuje Loki? Dużo rozrabia?
- Musicie z Alice koniecznie go poznać. Jest strasznie uroczy i kochany. No, poza tym, że ciągle musimy po nim sprzątać - odparłam.
- Zawsze chciałaś mieć psa, powinnaś być na to przygotowana.
- Taa.
- Wyglądasz na odrobinę zatroskaną. Coś się dzieje, Kath?
- Martwię się o Niallera. Chciałabym mu jakoś pomóc, sprawić, żeby poczuł się lepiej, żeby nie był taki przygnębiony, ale nic nie mogę na to poradzić. Poza tym idę dziś na kolację z mamą Liego i boję się, że nie pozostawi na mnie suchej nitki.
- Czy Niall nie ma urodzin 13 października*?
- O mój Boże, Louis! Tak, zróbmy mu niespodziankę! To na pewno go ucieszy! - klasnęłam w dłonie.
- Czasami zastanawiam się, czy przypadkiem nie umiesz czytać ludziom w myślach - zrobił głupią minę, a potem spoważniał i kontynuował; - Co do urodzinowej niespodzianki, wszystko jeszcze dokładnie obgadamy. A co do twojej kolacji.. czemu tak złowrogo jesteś nastawiona do matki Payne'a?
- Byliśmy wczoraj w ich rezydencji. Geoff i Nicola, siostra Liama, okazali się dość mili, ale Karen potraktowała mnie dosłownie jak śmiecia. Nie wiem dlaczego zgodziłam się pójść do Rossington Hall - pokręciłam lekko głową.
- Nie bądź taką pesymistką, Katherine. Skoro ona również ma się tam zjawić, to znaczy, że chce ci dać szansę.
- A może chce dać mi forsę w zamian za zostawienie Liego albo, co gorsza, za usunięcie dziecka?
- Naoglądałaś się za dużo filmów - zaśmiał się pod nosem. - Wszystko będzie dobrze, zapewniam cię. Będę trzymał kciuki - ścisnął swoje dłonie w pięść i usniósł do góry.
- Dzięki, Tommo.
                                                           ***
  Po powrocie z pracy usiadłam do stołu z moim obrońcą, który przygotował na lunch Risotto z dynią, pochodzące z włoskiego jadłospisu. Skorzystał z przepisu, który podała mu Eve, gdy rozmawiali o gotowaniu wraz z Zaynem i Alice na moich urodzinach.
- To jest pyszne - oznajmiłam, biorąc pierwszego kęsa.
- Cieszę się, że ci smakuje - odrzekł, uśmiechając się.
- Jak twoja rozmowa?
- Jeśli chcę zostać strażakiem, muszę przejść przez odpowiednio ułożony egzamin, a następnie trzymiesięczny kurs. Jeśli przejdę przez to wszystko, przyjmą mnie na okres próbny, który będzie trwał pół roku. Jeżeli dobrze się spiszę, wezmą mnie na stałe - odpowiedział, popijając sok pomarańczowy.
- Kiedy masz ten egzamin?
- W poniedziałek. Dostałem kilka dni na powtórzenie materiału.
- Czuję, że przez najbliższe dni jeszcze bardziej zżyję się z Lokim. - Zaśmialiśmy się.
  Sprzątnąwszy po lunchu, usiedliśmy w salonie. Niecierpliwie wyczekiwałam nadejścia Emily, która miała mnie uratować nie tylko poprzez pożyczenie sukienki, ale także poprzez nauczenie mnie kilku dobrych manier, jakie powinnam zachować, będąc w drogiej i eleganckiej restauracji.
- Wreszcie - mruknęłam do siebie, słysząc dzwonek do drzwi.
- Hej, kochanie - przywitała mnie, zaraz po wejściu do środka.
- Dobrze, że jesteś.
  Udałyśmy się na górę. Forbes rozłożyła przede mną trzy kiecki, oznajmiając, że nie mogła się zdecydować, która spodoba mi się najbardziej. Ułożyłam usta w dzióbek, zastanawiając się, którą powinnam założyć.
- Co sądzisz o tej czarnej, z prześwitującym materiałem na dekolcie? - odezwałam się w końcu, zakładając ręce na biodra.
- Nie uważasz, że jest zbyt odważna na kolację z przyszłą teściową? - zachichotała, podnosząc ją do góry.
- Taylor z pewnością by ją ubrała - powiedziałam, zdejmując z siebie spodnie.
- Tylko mi nie mów, że blondie jest teraz twoim autorytetem.
- Skąd.
  Kiedy ubrałam na siebie sukienkę, podążyłyśmy do łazienki. Emily usiadła na muszli, a ja stanęłam przed lustrem, zastanawiając się co powinnam zrobić z włosami.
- Jak mam się zachowywać? - bąknęłam.
- Bądź miła, nawet jeśli źle skomentuje twój ubiór. Nie mów za dużo i nie przerywaj jej, kiedy będzie coś mówić, a wiem jak bardzo lubisz to robić. - Otworzyłam usta, ale zdałam sobie sprawę z tego, co właśnie powiedziała, więc na powrót je zamknęłam. - Siedź wyprostowana, używaj noża i widelca. Przemawiaj uroczystym tonem do obsługi. W skrócie; zachowuj się jak 35 letnia sztywniara z kupą kasy na koncie.
- Przysięgam, że jeśli uda mi się zrobić dobre wrażenie, to zapiszę się do jakieś szkoły aktorskiej i w przyszłości zobaczysz mnie na dużym ekranie, grającą główną rolę u boku jednej z tych hollywoodzkich gwiazd.
  Poprosiłam dziewczynę, by pomogła mi z fryzurą. Zdecydowała, że do tej sukienki idealnie będzie pasować wysoka kitka, więc zastosowałam się do jej rady i zaczęłam układać swoje włosy w odpowiedni sposób.
- Hej, nie sądzisz, że Nialler ostatnio jest jakiś smutny? - odezwała się.
- Niczego takiego nie zauważyłam. - Och, zabiję blondaska, że stawia mnie w takiej sytuacji. Em jest moją najlepszą przyjaciółką i nigdy wcześniej jej nie okłamywałam, aż do teraz. Dlaczego właściwie niczego jej nie powiedział?!
- Cóż, wydaje mi się, że co jest na rzeczy - westchnęła.
- Rozmawiałaś z nim na ten temat?
- Tak. Zapewnił mnie, że wszystko jest w porządku.
  Nie wiedziałam, co mam jej odpowiedzieć. Dalej brnąć w kłamstwa? Wyznać jej co dzieje się w domu Horanów? Ugh, definitywnie muszę jutro porozmawiać z Niallem.
  Kiedy byłam gotowa, obie zeszłyśmy na dół. Liam mocno mnie do siebie przytulił na pożegnanie, szepcząc mi do ucha, że nie pożałuję, iż zgodziłam się na tą kolację oraz, że wszystko przebiegnie w przyjemnej i przyjaznej atmosferze.
  Chciałabym mu uwierzyć.
  Emily rozstała się ze mną w połowie drogi, wracając do swojego domu. Ja wciąż kroczyłam przed siebie, zdenerwowana jak nigdy przedtem. Chcę już mieć to wszystko za sobą.
- Dzień dobry - powiedziałam do Karen, przeglądającej menu.
- Witaj, Katherine - bąknęła, nie odrywając oczu od kartek.
  Poprosiłam kobietę, żeby zamówiła mi to samo, co ona wybierze, ponieważ nie byłam w tej restauracji dotychczas i nie znam się na jedzeniu, jakie w niej serwują.
  Po złożeniu zamówienia elegancko ubranemu kelnerowi, wreszcie przeniosła swój wzrok na mnie.
- Będę z tobą szczera - odezwała się w końcu - Chcę żebyś wiedziała, że nie jestem w stanie pokochać żadnej innej dziewczyny Liama tak mocno, jak Taylor.
  Skinęłam głową, przypominając sobie o radzie Forbes, bym nie przerywała Karen w mówieniu.
- Mimo to, postanowiłam dać ci szansę - dokończyła po dłuższej chwili, wpatrując się we mnie łagodnym spojrzeniem.
- Jeśli mogłabym spytać, co spowodowało, że się pani na to zdecydowała? - Błagam, niech mnie ktoś zabierze. Czuję, jakby serce miało zaraz wyrwać się z mojej klatki piersiowej.
- Rozmowa z moim synem. Co nie co mi o tobie opowiedział, prosząc bym chociaż spróbowała przekonać się, że jesteś godna przystąpienia do naszej rodziny - odparła nonszalancko, poprawiając leżącą przed nią serwetkę.
- W takim razie mam nadzieję, że pani nie zawiodę - uśmiechnęłam się lekko.
  Kobieta zaczęła wypytywać mnie o czasy dzieciństwa i moje stosunki z rodzicami, za nim wraz z Louisem zamieszkaliśmy w sierocińcu. Ku mojemu zaskoczeniu ton jej głosu był spokojny, tak jak i wyraz jej twarzy. Gdzie podział się chłodny stosunek i przenikliwy wzrok? Czyżby Payne miał rację, mówiąc, że jego mama potrafi być dobrym człowiekiem?
  Potem okazało się, że mamy wspólne hobby; czytanie. Wymieniłyśmy się paroma tytułami dobrych książek oraz ich fabułami, a w międzyczasie dostarczono nam pyszne jedzenie.
- Jestem niezwykle zaskoczona, że to mówię, ale chyba naprawdę zaczynam cię lubić - uniosła lekko kąciki swoich ust do góry. Czy ja śnię?! - Dlatego chciałabym żebyście z Liamem wprowadzili się do naszego domu. Potrzebujesz wokół siebie osób, które przeszły już doświadczenie z ciążą i małym dzieckiem.
- To bardzo szlachetne z pani strony, ale za nim podejmę jakąkolwiek decyzję, chciałabym to skonsultować z Liamem. Mam nadzieję, że to nie sprawia pani kłopotu? - spytałam, modląc się by jej wrogość nie powróciła.
- Oczywiście - skinęła.
                                                            ***
  Kolacja w towarzystwie mamy Liego przebiegła naprawdę dobrze. Może to wiadomość o tym, że Christine całkiem niedawno zmarła na raka, a Mark ponad swoje dzieci wybrał rodzinę Meredith sprawiła, że zmieniła do mnie nastawienie? A może wspólne hobby? Cokolwiek to było, ucieszyłam się równie mocno, co Liam. Opowiedziałam mu w skrócie o przebiegu naszego spotkania, obiecując, że jutro przy lunchu zastanowimy się nad przeprowadzką do rezydencji Payne'ów.
  Właśnie skończyłam zapisywać w harmonogramie pana Wrighta spotkanie na jutro o 11:30, kiedy rozległ się dzwonek i w bibliotece zaczęli zjawiać się studenci. Napisałam do Horana esemesa z prośbą o zjawienie się na tej przerwie osobiście przy moim biurku.
- Jestem, szefowo - odparł, stając przede mną na baczność.
- Koniec żartów, kolego - rzuciłam. - Masz mi wytłumaczyć dlaczego Emily nie ma zielonego pojęcia o sprawie z twoim tatą, jego kochanką i Maurą.

*fakt zmieniony na potrzeby opowiadania

________________________________
Od autorki: Zdecydowałam, że Your Choice będzie zawierał 39 rozdziałów oraz epilog. Może po epilogu uda mi się opublikować jakiegoś shota o Ziamie, ale niczego nie obiecuję kochani :)
 Jak podoba wam się trzydziestka piątka? Spodziewaliście się propozycji dodatkowego zarobku z strony Wrighta? Jesteście po stronie Lou i chcecie, by Kath urodziła dziecko? Jak potoczy się sytuacja z okłamywaną Emily? Dlaczego Nialler nic nie powiedział? Czy Katherine i Liam wprowadzą się do rezydencji Payne'ów? Co sądzicie o przebiegu kolacji Karen i Kath? CZEKAM NA KOMENTARZE ♥.
 Dzięki za 51 obserwatorów i 24 tysiące wyświetleń! :)
 Miłej niedzieli, skarby. xx

18 komentarzy:

  1. Jejuu tak się cieszę, że Karen zaakceptowała Katherine;) i mam pytanko czy datę urodzin Niall'a zmieniłaś na potrzeby bloga, czy to była tylko drobna pomyłka?;D Szkoda, że ten blog powoli dobiega końca, ale jednak rozumiem cię. Koniec trzeciej klasy, wybór nowej szkoły... To ciężkie( sama to przechodzę;/) No cóż czekam na kolejny;p
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ochh, dzięki za przypomnienie! Oczywiście, data urodzin jest zmieniona na potrzeby bloga :)

      Usuń
  2. To jakiś żart ?!? Jeszcze 4 rozdziały i koniec ??? Ja nie chcę!!! No ale kiedyś to ff musi sie skończyć. Mam nadzieję że po tym zaczniesz pisać kolejne ;) rozdział świetny :D
    @wikiblond12

    OdpowiedzUsuń
  3. Super Rozdział.Jak zwykle.Szczerze to myslałam,że będzie chciał ja zwolnić.Zdecydowanie jestem po stronie Loou,ale nie wiem co rodzi sie w jego głowie.Niall źle robi,ze nie mówi o tym Emily mam nadzieje,że powie o tym dziewczynie.Może boj sie jej powiedzieć.
    Myśle,ze powini się wprowadzić.Przecież matka Liama urodziła trójke dzieci wiec pmoże Kath.Kath niepotrzebnie się bała.Ciesze sie ze Koren zakceptowała Kath.
    Gratuluje tylu wyświetleń i obserwatoruwa.

    OdpowiedzUsuń
  4. No szkoda,że Your Choice niedługo się zakończy,ale wtedy będzie nowy blog więc nie tak źle xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Extra !


    WIERNA CZYTALNICZKA

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zwykle świetny
    Szkoda że już niedługo koniec Your Choice
    Pamiętam jakby to było wczoraj jak rozpaczałam że Dardevil się kończy :)
    Bardzo ciekawi mnie jak skończy się to opowiadanie czy szczęśliwie czy może wplączesz jakiś zaskakujący zwrot akcji :)
    Z jakiegoś powodu moja wyobraźnia podpowiada mi że Horan nic nie powiedział Em bo to jej mama jest kochanką jego ojca
    Haha
    Ciesze się że Karen polubiła Kath ;)
    Czekam z niecierpliwością na next
    Ily xx
    @shawtyxstyles

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział :D Nie mogę sie doczekać kolejnego :D Ciekawe czy Niall przyzna się Emily?!! Pozdrawiam :D :* /K.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oh jak szkoda że będzie się kończył juz tak niedługo ;c niby wiedziałam ale kurwa codziennie od dwóch tygodni coś się psuje. oh nie powinnam sie tu żalić przepraszam . wiesz że uwielbiam Twoje opowiadanie i Ciebie również. rozdział cudny. mam wielką nadzieję na tego shota z Ziamem soł będe czekać
    miłego tygodnia słońcee
    @_cutedimples_

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział :) Czekam na kolejny :)
    A co do tego czy się wyprowadzą. Sądzę że tak i pokój który miał byś dla dziecka siostry Liama będzie dla dziecka Kath :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Super rozdział :) Bardzo się cieszę, że Karen zaakceptowała Kath ;)
    Życzę weny i z niecierpliwością czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Myślę, że Kath i Liam wprowadzą się do jego rodziny.
    A dyrektor faktycznie "spadł" Kath z nieba xd
    Nie wiem może mi się wydaje, ale mam wrażenie, że blog skończy się, kiedy Kath skończy czytać Zmierzch. To tylko takie moje teorie xd Rozdział świetny jak zawsze. Poprawił mi humor, ponieważ czuję się fatalnie z powodu choroby ;c

    OdpowiedzUsuń
  13. O jej juz tak malo rozdzialow zostalo do konca.. ;((

    Spodziewalam sie innego zachowania Karen w sensie bardziej wrednymm a tu taka niespodziewanka ;)

    Oby Liasiowi udalo sie z praca. Nie umiem wywnioskowac dlaczego Niallerek nic nie powiedzial Em. Ciekawe co z tego wyniknie ;))

    Zakonczenia jestem meeega ciekawa. Znajac twoje mozliwosci to nas zaskoczysz. A rozdzial swietny ! ;D

    Powodzenia w pisaniu ♥

    XYZ

    PS. Fuck yeah! Od dzis w koncu mam wakacje ! Przepraszam ale musialam sie pochwalic haha xdd

    OdpowiedzUsuń
  14. Jezu kobito ile ja mam ci do napisanie w tym jednym komentarzu ;-;
    Właśnie dzisiaj w tej chwili 21.40 mam już za sobą 35 rozdziałów (a wpadłam na tego bloga w czwartek).
    Tak mnie wciągnęło twoje opowiadanie, że codziennie musiałam tutaj zajrzeć i przeczytać po parę rozdziałów.
    Podczas czytania tego bloga w wielu momentach chciałam się śmiać, płakać albo szaleć z wściekłości. Wywołałaś tym opowiadaniem u mnie wiele emocji, co u mnie jest rzadko spotykane, chociaż ostatnimi czasy coraz częściej. Wreszcie staję się wrażliwa. To chyba dobrze, a twój blog na pewno mi w tym pomógł. ;)
    Bardzo przeżywałam okres w którym Kath musiała wybierać pomiędzy Zaynem a Liamem. A jak się dowiedziałam, że Lie chce wyjechać do Londynu do oszalałam xD I ta ciąża. Też mnie zszokowała.
    Dobra teraz przejdę do tego rozdziału...
    Ta cała Kath ma sporo szczęścia mimo koszmarnej przeszłości. Jest w ciąży i nagle dostaje propozycję wyższego stanowiska co oznacza podwyżkę. Liam niedługo też będzie zarabiał, a na dodatek jak zdecydują się przeprowadzić do rodziny Lie'ego to będą mieć o wiele łatwiej jeśli chodzi o wychowywanie dziecka. No i oczywiście Kath ma cudownego brata! Jestem też bardzo ciekawa tego co Niall odpowie Kath jeśli chodzi o to czemu nic nie mówi Emily.
    A jak przeczytałam teraz, że koniec opowiadania będzie w 39 rozdziale + epilog to zrobiło mi się szalenie smutno, że tak późno tu trafiłam :<<< Szkoda, że nie mogłam być na bieżąco, ale ważne, że w ogóle trafiłam na tak cudownego bloga <3
    Pozdrawiam i weny xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O cholera! Strasznie mocno dziękuję Ci za ten miły komentarz :) Uwielbiam czytać wasze opinie, miśki! To, co napisałaś bardzo mnie satysfakcjonuje i mam powody po zdaniu 'Wreszcie staję się wrażliwa. To chyba dobrze, a twój blog na pewno mi w tym pomógł. ;)' by być z siebie dumną :)
      Fajnie, że postanowiłaś pomimo tylu rozdziałów, przeczytać opowiadanie. Cieszy mnie to, że ci się spodobało i wywołało tyle emocji :)
      Dziękuję za ten komentarz, kocham Cię ♥

      Usuń