czwartek, 8 maja 2014

Rozdział trzydziesty trzeci.

- Staracie się o dziecko? - spytał znienacka.
- Dlaczego pana to ciekawi? - zdziwiłam się, spoglądając na jego pomarszczoną od starości twarz.
- Cóż, przyszliście tutaj w pierwszym tygodniu ciąży i oczekujecie ode mnie dobrych wieści - wyjaśnił, wzruszając lekko ramionami.
- W pierwszym tygodniu ciąży - powtórzył cicho Liam, a potem spojrzał na doktora z nadzieją - Więc naprawdę zostanę ojcem?
- Och, tak. Zostaniecie rodzicami, gratulację - uśmiechnął się przyjaźnie.
- O mój Boże! - szatyn wstał gwałtownie z krzesła i rzucił się na mężczyznę w białym fartuchu, ściskając go mocno.
- Widzę, że jesteś naprawdę szczęśliwy - odezwał się lekarz, klepiąc mojego przeszczęśliwego chłopaka po plecach.
- To wręcz mało powiedziane! - zawołał wesoło i odsunął się od faceta, spoglądając na mnie. - Będziemy mieli dziecko, Kath.
  Czułam się, jakbym siedziała w ich towarzystwie tylko fizycznie. Psychicznie byłam zupełnie daleko stąd. Wszystko przez wiadomość, potwierdzającą moją ciążę. Do tej pory niczego nie byliśmy pewni i właściwie niczym się nie zamartwiałam. Teraz, gdy mam czarno na białym, że za dziewięć miesięcy zostanę mamą, dotarła do mnie powaga sytuacji. Jak sobie poradzimy? Skąd weźmiemy pieniądze na wyremontowanie pokoju dla naszej kruszynki? Czy z mojej, niezbyt dużej pensji uda nam się zapewnić wszystkie potrzeby dziecka? Tyle pytań kołatało się w mojej głowie, a na żadne z nich nie mogłam znaleźć jasnej odpowiedzi.
  Otworzyłam oczy. Wokół wszystko było białe, a na jednej z ścian wisiał plazmowy telewizor. Podniosłam wyżej powieki i zorientowałam się, że leżę na szpitalnym łóżku. Co się stało?
- Leeyum? - odezwałam się, kiedy chłopak pisał coś w telefonie i nie zauważył, że się obudziłam.
- Katherine - wydukał, chowając telefon do kieszeni, a następnie splatając nasze dłonie. - Martwiłem się o ciebie.
- Co się właściwie wydarzyło? - zmarszczyłam czoło.
- Po tym jak doktor potwierdził, że jesteś w ciąży, strasznie pobladłaś i nim zdążyliśmy zareagować, zsunęłaś się z krzesła, tracąc przytomność - wytłumaczył, mocniej ściskając moją dłoń.
- Tak, teraz już pamiętam - skinęłam głową.
- Wszystko w porządku? - Jego głos był zatroskany.
  Mam mu powiedzieć o swoim strachu? Serio? Przecież on tak bardzo ucieszył się na wiadomość, że zostanie ojcem! Powinnam niszczyć jego radość swoimi obawami?
- Kath, proszę, odpowiedz mi - poprosił łagodnie widząc moje zawahanie, pocierając kciukiem wierzch mojej dłoni.
- J-ja.. - jęknęłam, ale nie potrafiłam wydusić z siebie nic więcej. Strach przed jego reakcją z kneblował mi usta.
- Kochanie bądź ze mną szczera. Co się dzieje? - dopytywał, a na jego czole pojawiła się zmarszczka.
  Weź się w garść Katherine. Nabierz powietrza, spokojnie je wypuść, a potem po prostu się przed nim otwórz. Liam nie jest Zaynem, nie musisz obawiać się tego jak zareaguje. On zrozumie, tak on na pewno cię zrozumie - powtarzałam w myślach.
- Dopiero teraz dotarła do mnie powaga sytuacji. Jezu, będziemy mieli dziecko! Zdajesz sobie sprawę jaka to jest wielka odpowiedzialność? Jak sobie poradzimy, będąc tak młodzi? Boże, przeraża mnie to wszystko - powiedziałam jednym tchem, chowając twarz w dłonie.
- Kath spójrz na mnie - odezwał się szatyn, delikatnie odczepiając moje dłonie od twarzy. Podniosłam na niego swoje oczy. - Na pewno sobie poradzimy - przyłożył swój palec do mojego policzka, pocierając go powoli. - Masz tylu przyjaciół, którzy będą starać się nam pomóc! A twój brat i Alice? Będą wniebowzięci i z pewnością chętni do okazania nam swojego dobrego serca - uśmiechnął się tak pięknie, że niemal zapomniałam już gdzie jestem.
- Mam tego świadomość, Liam. Ale spójrzmy prawdzie w oczy. Są niewiele starsi od nas, nie mają doświadczenia z dziećmi, a w dodatku każdy z nich ma swoje własne problemy. Nie możemy walić im się na głowę - pokręciłam przecząco głową.
- Tak, masz rację - przytaknął. - Dlatego zdecydowałem, że czas wreszcie przedstawić cię mamie.
- Jesteś tego pewny?
- Owszem, jestem - przytaknął. - Od dłuższego czasu zbierałem się, by do niej pójść i opowiedzieć jej o całej sytuacji z Taylor. Teraz, gdy mamy pewność, że w twoim brzuchu kiełkuje malutkie stworzenie, wręcz muszę to zrobić. I przede wszystkim przedstawić jej ciebie. Kobietę, która będzie matką mojego dziecka, a w przyszłości najpiękniejszą żoną na świecie. - Jego białe zęby idealnie skomponowały się z rozciągniętymi w uśmiechu wargami.
- Czemu się tak boję, skoro mam najlepszego faceta pod słońcem? - zaśmiałam się, muskając jego policzek.
  Naszą ckliwą chwilę przerwało wejście lekarza, który wcześniej ogłosił nam wynik badania mojej krwi. Po upewnieniu się, że wszystko ze mną w porządku, kazał mi wracać do domu i odpocząć. Podziękowaliśmy mu i wyszliśmy z dużego budynku, łapiąc się za ręce.
- Kiedy zamierzasz pójść do swojego domu? - odezwałam się.
- Zamierzam wybrać się tam, wraz z tobą oczywiście, jutro - odpowiedział, kierując wzrok przed siebie.
- Boję się - mruknęłam, spuszczając głowę.
- Czego?
- Myślisz, że Karen ucieszy się, że jej syn przyprowadza jakąś dziewuchę, która okazuje się być z nim w ciąży? - prychnęłam.
- Sądzę, że po przedstawieniu jej prawdziwego oblicza Tay, złagodnieje i da ci szansę - ścisnął mocniej moją dłoń.
- Chciałabym żeby tak było, ale patrząc na obecną sytuację, nie jestem co do tego tak mocno przekonana, jak ty.
- Moja mama nie jest aż tak straszna, jak ci się wydaje. Ona i cała reszta rodziny jest teraz pochłonięta firmą oraz jej zarobkami, dlatego mają totalnie gdzieś to, co robię. Znam ją, Kath. Bardzo dużo mi pomogła, kiedy nie dawałem sobie rady w czasie dorastania.
- W porządku Liam, przepraszam, że tak źle ją oceniłam. Może rzeczywiście masz rację - odparłam z skruchą.
- Przekonamy się jutro. Chyba nie masz żadnych planów, prawda?
- Nie - pokręciłam przecząco głową.
  Szliśmy chwilę w milczeniu. Wciąż miałam wyrzuty sumienia.
- Masz ochotę pójść na pizzę? - zaproponowałam w ramach rekompensaty.
- Nawet wielką - odpowiedział z uśmiechem.
  Do pizzerni doszliśmy w dziesięć minut. Usiedliśmy przy stoliku pod oknem, sięgając po menu. Długo sprzeczaliśmy się co do wyboru. W końcu jednak poprosiliśmy blond włosą kelnerkę o margheritę, której jedna połowa miała zostać obłożona szynką. Zgodziła się na taki układ, i puszczając oczko do Payne'a, odeszła od stolika, z gracją podążając za ladę.
- Wydłubię jej oczy, jeśli jeszcze raz to zrobi - syknęłam.
- Zrobi, co? - uniósł jedną brew do góry.
- Śliniła się do ciebie jak jasna cholera! I to mrugnięcie! - oburzyłam się, patrząc na niego oskarżycielskim tonem.
- Jestem przystojny, to normalne, że kobiety na mnie lecą - strzepnął z swojego ramienia niewidzialny pyłek, uśmiechając się szeroko.
- Przypominam ci, że wciąż tu siedzę - prychnęłam, kierując wzrok na widok za oknem.
- Dzięki za przypomnienie - szturchnął mnie lekko, a potem przybliżył się do mnie, i po obróceniu mojej twarzy, złożył delikatny pocałunek na moim nosie - Ale z pewnością nie zapomniałem, że tu jesteś - zachichotał.
  Po uroczym geście, jaki zaserwował mi Liam, spojrzałam na kelnerkę, która stała za ladą. Szybko odwróciła wzrok, zagryzając dolną wargę. Gapiła się na nas!
  W końcu blond włosa dziewczyna przyniosła naszą pizzę. Tak jak prosiliśmy, jedna ze stron obłożona została szynką.
- Życzę smacznego - uśmiechnęła się do mojego chłopaka, ponownie puszczając mu oko.
- Huh, przepraszam? - odezwałam się wreszcie, a ta ł a s k a w i e przeniosła swój wzrok na mnie - Może zajmiesz się podrywaniem wolnych kolesi?
- Właśnie się tym zajmuję, proszę pani - odparła z poważnym wyrazem twarzy.
  Ona sobie żarty stroi, czy jak?!
- Ten na którego masz oko, ma dziewczynę - wskazałam na siebie palcem - a w drodze dziecko - pokazałam na mój brzuch.
- Och, przepraszam - zatrzepotała swoimi długimi, gęstymi rzęsami - Nie wyglądacie jak para zakochanych.
- A na kogo ci wyglądamy?! - syknęłam, rzucając jej chłodne spojrzenie.
- Na rodzeństwo, proszę pani - odpowiedziała, mocniej ściskając trzymaną w ręce tacę.
- Dziękujemy za dostarczenie pizzy - głos przejął Payne, zezując oczami na ladę.
- Nie ma za co. Jeszcze raz życzę smacznego - mruknęła i odeszła od naszego stolika.
- Myślałam, że zaraz wyleję całą tą wodę z dzbanka, w którym stoi róża, na jej pustą głowę, żeby się wreszcie ocknęła. - Urwałam jeden z kawałków pizzy, umieszczając go na talerzu przede mną.
- Wzięła nas za brata i siostrę, nie miej do niej żalu.
- Ciebie też potrzeba sprowadzić na ziemię? - spojrzałam na niego z wyrzutem. - Cały czas nas obserwowała. Doskonale wiedziała, że nie jesteśmy rodzeństwem, bo wcale się nie zachowywaliśmy jak pieprzone rodzeństwo. Zrobiła to, by mnie wkurzyć.
- Daj spokój, Kath - zaśmiał się, biorąc pierwszego kęsa.
- To wcale nie jest śmieszne, Liam - pokręciłam przecząco głową, postanawiając, że więcej się do niego nie odezwę.
- O cholera - przeklął pod nosem, uderzając pięścią w stół.
  Nie odzywaj się, nie odzywaj się, nie odzywaj się - powtarzałam w duchu, zaciskając zęby.
- Co się dzieje? - wydukałam niezrozumiale.
- Dyrektor Wright załatwił mi rozmowę o przyjecie do jednostki straży pożarnej w naszym hrabstwie, a ja nie mam nawet garnituru, by dobrze się na niej zaprezentować!
  Niech radzi sobie sam, zamknij się Katherine - mówiłam do siebie, z całej siły powstrzymując się od mówienia.
- Pójdziemy do Harry'ego. Jesteście mniej więcej w tym samym wzroście, więc jego ubrania powinny być ci dobre.
- Co ja bym bez ciebie zrobił - zmarszczka z jego czoła natychmiast zniknęła.
  Chciałam być na niego zła. Miałam podstawy, żeby być o niego zazdrosną. Jakaś ślicznotka podwalała się do niego, a on kompletnie nic z tym nie zrobił! Jemu to pochlebiało! Śmiał się z tego! Liam jest bardzo przystojny, więc takie sytuacje powtórzą się jeszcze nie raz. Czy kiedy nie będzie mnie obok niego, nie wspomni, że ma dziewczynę i umówi się z jakąś wywłoką? Powinnam być na niego wściekła za takie zachowanie! A mimo to, nie umiałam. Jego przepiękny uśmiech, spokojna twarz i czekoladowe tęczówki wzięły górą, odpychając moją złość na bok.
  Wyciągnęłam z kieszeni swój telefon i wybrałam numer do Hazzy. Odebrał po trzech sygnałach, pytając co słychać. Opowiedziałam mu o kłopocie Liego, a ten od razu zgodził się na wypożyczenie mu garnituru. Postanowiliśmy pójść do niego po zjedzeniu pizzy.
                                                        ***
- Co powiecie na ten? - szatyn obrócił się wokół własnej osi.
- Załóż do niego czarną koszulę - skomentowałam, przykładając palec do swoich ust.
- I biały krawat - dodał Styles.
  Nigdy wcześniej nie widziałam Liama w garniturze. Co prawda na pogrzebie mojej mamy był w czarnej marynarce, ale to nie odzwierciedlało tego, jak dobrze wyglądał w spodniach od garnituru oraz dopasowanej koszuli i krawacie. Gdybym miała opisać to jak doskonale jego uśmiech pasował do tego poważnego stroju, nie znalazłabym odpowiednich przymiotników.
- Idealnie - klasnęliśmy z loczkiem w dłonie.
- Serio uważacie, że się nadaje? - spojrzał na siebie w lustrze, które specjalnie dla niego przynieśliśmy.
- Z stu procentową pewnością - skinął Hazza.
  Poczułam wibracje w swojej kiszeni. Sięgnęłam po telefon. Na ekranie pojawiło się zdjęcie Niallera, próbującego nawiązać ze mną połączenie. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
- Cześć, farbowany - odezwałam się, odchodząc od chłopaków.
- H-hej Kath - jego głos drżał.
- Co się dzieje, Niall? - zmartwiłam się.
- Mogłabyś do mnie przyjść? Najlepiej teraz - poprosił.
- Będę za dziesięć minut - rzuciłam, rozłączając się.
- Wszystko w porządku? - zapytał Harry, kiedy przeczesałam ręką swoje włosy.
- Horan mnie potrzebuje. Przekażesz Liamowi żeby sam wrócił do domu? - powoli podeszłam do drzwi.
- Przekażę. - Wstał z łóżka i ruszył za mną po schodach. - Pomóc ci jakoś?
- Nie, dziękuję. To sprawa pomiędzy mną, a blondaskiem.
- W takim razie trzymam kciuki, żeby wszystko dobrze poszło - uśmiechnął się lekko, przytulając mnie na pożegnanie.
- Dzięki, Hazz. Narazie! - zawołałam i opuściłam mieszkanie.
  Przez całą drogę, którą starałam się przejść w jak najszybszym tempie, zastanawiałam się o co dokładnie chodzi. Miałam tylko pewność, że sprawa dotyczy ojca Nialla i jego kochanki, dlatego nie mogłam doczekać się, by wreszcie znaleźć się w swoim celu.
- Wejdź, kochanie. - Drzwi otworzyła mi jak zawsze uśmiechnięta Maura.
- Dzień dobry - powitałam ją, odwzajemniając gest.
- Katherine? - odezwała się, gdy zdejmowałam swoje obuwie.
- Tak? - podniosłam na nią swój wzrok.
- Znasz powód, przez który mój syn przez ostatnie kilka dni chodzi taki przygnębiony? Czy ma to związek z Emily?
- Errr.. - Przecież nie mogę powiedzieć jej prawdy. Cholera jasna, co mam robić?! - Właśnie przyszłam z nim porozmawiać. Może uda mi się coś z niego wyciągnąć - uśmiechnęłam się lekko.
  Brawo, Katherine.
- Mam nadzieję, że uda Ci się go rozweselić - odparła, również unosząc kąciki ust do góry.
  Odetchnęłam z ulgą i podążyłam do pokoju blondaska. Zastałam go leżącego na łóżku z słuchawkami w uszach. Kiedy pojawiłam się w polu jego widzenia, natychmiast się zerwał.
- Gdzieś ty była? - oburzył się, zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Stary zluzuj majty - wywróciłam oczami, siadając na łóżku. - Maura mnie dopytywała czemu ciągle jesteś nie w humorze.
- I co jej powiedziałaś? - zainteresował się, zajmując miejsce obok mnie.
- Że właśnie przyszłam się dowiedzieć.
- Och - westchnął.
- Dowiem się wreszcie co się dzieje? Nie wyglądasz najlepiej.
- Nie mogę dłużej wytrzymać, Kath. Muszę pogadać z ojcem! - na powrót wstał i zaczął przemieszczać się po pokoju. - Ale nie dam rady zrobić tego sam. Będziesz wtedy przy mnie? - zatrzymał się i skierował swoje oczy na moją twarz.
- Oczywiście, że tak, Nialler. I cieszę się, że w końcu się na to zdecydowałeś - podeszłam do niego i mocno do siebie przytuliłam.
- Miejmy to już za sobą - mruknął.
  Opuściliśmy pomieszczenie i zeszliśmy po schodach do salonu, w którym w fotelu siedział Bobby, oglądając mecz rugby. Usiedliśmy na kanapie. Horan kurczowo trzymał mnie za rękę, dla dodania sobie otuchy.
- Tato - odezwał się surowym tonem, patrząc na niego.
- Tak, synu? - mężczyzna odwrócił twarz od telewizora i uśmiechnął się do mnie - Witaj, Katherine.
- Dzień dobry - skinęłam nieśmiało.
- Muszę z tobą poważnie porozmawiać - głos znów zabrał Niall.
- W obecności koleżanki? - uniósł jedną brew do góry, zmieniając pozycję.
- Tak. - Ałć, Horan moja ręka! - Chciałbym wiedzieć od jak dawna masz kochankę?
- Co? - wyrwało się Bobby'emu.
- To co słyszałeś, tato - syknął blondasek, zmniejszając nacisk na moją dłoń.
- Nie rozumiem o czym mówisz, synu - pokręcił przecząco głową.
- Do jasnej cholery, przestań! - krzyknął tak mocno, że aż przeszły mnie ciarki. - Widziałem cię z jakąś kobietą kilka dni temu i wyglądaliście na nieźle zakochanych.
- Co się tu dzieje? - W salonie zjawiła się Maura, zaalarmowana wrzaskiem.
- Ojciec cię zdradza, mamo! - odparł zrozpaczony, nie kontrolując swoich emocji.
- Więc już wiesz. - Złożyła w kostkę trzymany w dłoniach ręcznik.
- O mój Boże! - jęknął Horan, znów wzmacniając nacisk na moją dłoń. - Wiedziałaś, że cię zdradza i postanowiłaś zachowywać się.. normalnie?
  Nialler wyglądał okropnie. Nieułożona fryzura, frustracja i przygnębienie wypisane na twarzy oraz czerwone oczy od gromadzących się łez. Miałam ochotę wyprowadzić go z tego domu i zabrać w miejsce, w którym zapomni o wszystkich swoich troskach i zacznie się śmiać w sposób, w jaki lubię najbardziej, ale to było niemożliwe. Jedynym co mogłam zrobić, to wspieranie go poprzez dotyk.
- Nie chcemy niszczyć naszej rodziny, synu - powiedział Bobby, spoglądając na swoją małżonkę.
- Tym bardziej kiedy w brzuchu Denise rośnie nasz wnuk - dodała kobieta.
- Nie mogę tego znieść - pokręcił przecząco głową, wstając z kanapy. Zrobiłam to samo, wciąż trzymając jego dłoń.
- Niall proszę, porozmawiaj z nami - Maura podeszła bliżej naszej dwójki.
- Daj mi spokój, mamo - machnął ręką, ruszając w stronę schodów. Oczywiście podążyłam tuż za nim, spuszczając wzrok na podłogę.
- Niall wracaj tu! - zawołał Bobby.
  Blondasek nie reagował. Wszedł do swojego pokoju i usiadł na łóżku, patrząc w jedno miejsce. Widok przyjaciela w takim stanie wzruszył mnie do tego stopnia, że w dosłownie kilka sekund rozpłakałam się jak dziecko, które nie dostało swojej ulubionej maskotki.
- Jezu, Kath - wywrócił oczami, przytulając mnie delikatnie - Nie rycz, bo za chwilę i ja zacznę.
- T-to jest silniejsze ode m-mnie - westchnęłam, ocierając swoje łzy. - Nie zasługujesz na to, żeby cierpieć.
- W porządku, jakoś sobie z tym poradzę - odsunął się ode mnie, uśmiechając lekko. Odwzajemniłam jego gest, czując, że robi mi się cieplej na sercu. - Jestem ci cholernie wdzięczny za to, że byłaś tam przy mnie.
- Wisisz mi co najmniej dwa pudełka lodów za próbę uduszenia mojej ręki. - Zaśmialiśmy się. Boże czy mi udało się go rozbawić?
- Zostaniesz ze mną jeszcze? - zapytał, wracając do poważnego wyrazu twarzy.
- Zostanę ile tylko będziesz chciał, głuptasie - zapewniłam.
  Wróciłam od Horana mniej więcej przed 22:30. Długo rozmawialiśmy na przeróżne tematy, obżerając się ciastkami z kawałkami czekolady. Gdy wychodziłam, oznajmił, że postanowił, przespać się z tym wszystkim i jutro porozmawiać z rodzicami o zaistniałej sytuacji, która według niego wydaje się być kretyńska i kompletnie niezrozumiała.
                                                         ***
  Ubrać sukienkę, czy zwyczajny strój? Spodnie czy spódnicę? Sweterek czy bluzę? Włosy związane czy rozpuszczone? Nakładać make-up? Jak się zachowywać? Powinnam ingerować w tematy związane z Taylor?
  Siedziałam na środku swojego łóżka, chowając twarz w dłoniach. Czemu zgodziłam się na pójście z Liamem do jego rodzinnego domu w jego obecnych stosunkach z domownikami?
- Kochanie przestań się zamartwiać. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - W pomieszczeniu zjawił się szatyn, trzymając w dłoniach Lokiego.
- Staram się wpoić twoje myślenie, ale chyba nie wychodzi mi to najlepiej - bąknęłam, zabierając od niego szczeniaka.
- Poradzimy sobie - czule ucałował moje czoło, siadając obok mnie i Lokiego.
  W końcu wzięłam się w garść. Wybrałam jasne rurki, biały top oraz szary sweterek. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a na rzęsy nałożyłam odrobinę mascary. Przejrzałam się w lustrze, powtarzając ciągle słowa Liego ,,wszystko będzie dobrze. Poradzimy sobie''.
- Gotowa? - zawołał Payne.
- Gotowa - odparłam, ostatni raz głaskając naszą uroczą kruszynę.
  Wyszliśmy z mieszkania łapiąc się za ręce. Liam próbował mnie zagadywać, by odsunąć mój stres na bok, ale nie mogłam się skupić. Byłam tak zdenerwowana jak nigdy przedtem. Nawet przed poznaniem rodziców Zayna byłam bardziej wyluzowana, niż dziś.
- Padnie przodem - uśmiechnął się do mnie, otwierając przede mną drzwi.
  Wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze.

______________________________________
Od autorki: Ugh, przepraszam ponownie. Nie miałam czasu na dodanie rozdziału przez ostatnie dni. Dziś też ledwo go mam, ale nawiedzają mnie wyrzuty sumienia, bo nie lubię was zawodzić. Mam nadzieję, że się nie gniewacie słonka.
 Jak podoba się trzydziestka trójka? Spodziewaliście się, że Kath naprawdę będzie w ciąży? Też na jej miejscu tak byście zareagowali? A co myślicie o postawie Liama w tej sprawie? Co z sytuacją Niallera? Jak zachowalibyście się na jego miejscu? I jak potoczy się wizyta w rezydencji Payne'ów? Czekam na wasze propozycje! CZYTASZ=KOMENTUJESZ ☺
 Jeśli są tu osoby w wieku maturalnym, to przyznajcie się jak wam poszły egzaminy maturalne? :)
 Miłego dnia, puchatki. xx

14 komentarzy:

  1. Super rozdział :D
    I ja się nie gniewam, że jest trochę później, bo warto było czekać. :D
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super.Szczerze to tego się spodziewałam,że Kath jest w ciąży.Pewnie tak rozumiem ją wychowuje się w nie pełnej rodzinie a Kath nie ma obojgu rodziców pomimo,że jej ojcjec żyje.Liam będzie znakomitym ojcem tego pewna.Szkoda mi Nialla.Pewnie wybiegła bym z domu i nieodzywała się do nich.A potem porozmawiać z nimi.Nie jestem pewna zawsze mnie zaskakujesz.Miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Nialler...

    OdpowiedzUsuń
  4. Kath kochana nie martw się

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurde;p Jestem strasznie ciekawa czy rodzice Li zaakceptują Katherine. Mam szczerą nadzieję, że tak ale znając ciebie to wymyślisz coś nowego;D Pozdrawiam i zapraszam do mnie:) http://what-are-words-luke-hemmings.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ile się tu dzieje ;D Karen masz być miła czaisz? xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny ;) Kurde, mam jestem ciekawa, jak zareaguje rodzina Liego. Życzę weny i z niecierpliwością czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oby ją polubili :*
    Świeeetny rozdział



    WIERNA CZYTELNICZKA

    OdpowiedzUsuń
  9. Swietny rozdzial xx

    Biedny Niall ;( Jej tak mi sie przykro zrobilo jak czytalam o Niallerku.. on jest taki slodki i w rzeczywistosci tez, taka kochana glodna ciapa, ktorej nie kochac sie po prostu nie da ♥

    Wydaje mi sie, ze mama Liego moze sie ostro zdenerwowac i zbytnio nie polubi Kath a moze sie myle..? Zobaczymy ;)

    Matura.. mam juz jej tak dosyc, ze na sama mysl robi mi sie nie dobrze.
    Tak wiec, poprawin po Weselu w sierpniu nie bedzie ale za to Potop w czerwcu juz tak ;D dobrze ze z angielskiego maturka byla stosunkowo latwa i jedyna, ktora mi dobrze poszla ;)

    XYZ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że angielski chociaż poszedł! :)

      Usuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Przepraszam że tak późno ale nauczyciele nie dają nam wytchnienia :< Zarąbisty rozdział :D I już zaczynam kolejny :D xd Pozdrawiam :* /K.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wchodzę dzisiaj na bloga i dwa nowe rozdziały! Przepraszam, że tak późno, ale nie miałam czasu ;c
    Wiedziałam, że Kath jest w ciąży! Liam jakoś za mało denerwuje sie tym spotkaniem. Biedny Niall, nie rozumiem postępowania jego rodziców. To zaczynamy czytać kolejny rozdział ! :)

    OdpowiedzUsuń