poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział czternasty

   Spojrzały po sobie, spuszczając nagle głowy w dół. To nie oznaczało żadnych dobrych wiadomości.
- Co z nim? - powtórzyłam, czując swoje bijące nierytmicznie serce.
- On.. - zaczęła Doniya, ale nie zdołała dokończyć.
- Zniknął, Kath. Nie mamy pojęcia co się z nim dzieje. Mama nie chce nam powiedzieć i uspokaja nas słowami ,,wszystko będzie w porządku'' - dodała Wal.
  Po ich odpowiedzi, stanęłam jak wryta, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Przede wszystkim, martwiłam się o niego. Pomyślałam, że mógł coś sobie zrobić i to z mojego powodu. Zbierało mi się na płacz, kiedy uświadomiłam sobie, że prawdopodobnie już nigdy więcej nie dane mi będzie go zobaczyć.
- Jak to nie chce wam powiedzieć? - wydusiłam z siebie w końcu, ruszając w stronę centrum handlowego.
- Kiedy ją poprosiłyśmy, stwierdziła, że będzie i dla nas, i dla samego Zayna, lepiej, jeśli nie poznamy odpowiedzi - westchnęła starsza z sióstr.
- Och - jęknęłam, przecierając oczy. - A jak na to reaguje Safaa?
- Powiedziałyśmy jej, że nasz brat wyjechał na jakiś czas do pracy, żeby jej nie martwić. Ma dopiero osiem lat i niczego w pełni nie rozumie tak, jak my - odrzekła Waliya.
  Dobry nastrój prysł w mgnieniu oka. Nasze twarze owiewał smutek i niepokój. Szłyśmy w ciszy, wsłuchując się w własne kroki. Jakby tego było mało, nawet pogoda wyglądała żałośnie.
- Kath, może pójdziesz do naszej mamy i wypytasz o Malika? - zaproponowała Doniya.
- Uważasz, że powie mi gdzie on jest?
- Zawsze można spróbować.
- Dobrze, więc spróbuję. Wpadnę do was jutro - skinęłam głową.
- Dziękuję - szepnęła Wal.
  Zakupy w centrum handlowym podniosły nas trochę na duchu. Żeby ten dzień nie był tak do końca przesądzony, zabrałam dziewczyny na lody, które pozwoliły nam na więcej uśmiechu i żartów. Nie wracałyśmy do tematu Zayna, bo żadna z nas nie chciała się dłużej dołować w czwartkowy wieczór.
- A pamiętasz jak potknęłaś się na prostej drodze, kiedy podchodziłaś poznać naszych rodziców? Gdyby nie ja, na bank rozłożyłabyś się jak kłoda na zimnych płytkach! - odezwała się najmłodsza towarzyszka, wybuchając uwielbianym przeze mnie śmiechem, który pokrótce przypominał ten Z.
- Nie gadaj o tymi! To była moja najgorsza gafa - przewróciłam oczami, śmiejąc się pod nosem.
  W centrum handlowym każda z nas znalazła coś dla siebie. Ja postawiłam dziś na akcesoria do pokoju, czyli; kilka ramek na zdjęcia, nową pościel oraz przesłodki obraz dwójki całujących się dzieci. Nie mogłam go sobie odmówić. Idealnie pasował do mojego wnętrza.
  Do domu wróciłyśmy około godziny dwudziestej pierwszej, bo Wal zachciało się pójść na spacer po parku. Weszłam do mieszkania, w którym panowała błoga cisza. Zdążyłam się już od tego odzwyczaić, więc poczułam się dziwnie nieswojo. Ściągnęłam buty i weszłam do salonu, w którym ujrzałam wystające zza kanapy stopy. Podeszłam bliżej i okazało się, że Liam zasnął. Uśmiechnęłam się na jego widok. Uwielbiałam patrzeć, kiedy śpi. Wygląda wtedy tak cholernie uroczo! Nie zastanawiając się długo, wyciągnęłam swój telefon i zrobiłam mu zdjęcie. Obiecałam sobie, że w któryś dzień skoczę wywołać zdjęcia, jakie posiadam w galerii telefonu i włożę je do ramek, które dziś zakupiłam.
  Jak najciszej potrafiąc, udałam się na drugie piętro. Wzięłam odprężający prysznic i wskoczyłam do łóżka, czując się zmęczona całodniowym bieganiem w tę i z powrotem.
  Przebudziłam się około drugiej w nocy z krzykiem. Po raz kolejny miałam zły koszmar, w którym mój współlokator ginie z rąk byłego chłopaka, mordercy. To był naprawdę okrutny widok, który musiałam jak najprędzej wymazać z pamięci.
  Wtem zorientowałam się, że to nieobecność szatyna doprowadziła do tego snu. Przecierając zaspane oczy, zeszłam na dół. Od razu podążyłam do salonu, mając nadzieję, że Li dalej tam drzemie, ale niestety tam go nie znalazłam . Zajrzałam do kuchni, do łazienki, do jego pokoju, ale wszędzie nic! Przypomniałam sobie jednak, że jedynym miejscem, w którym jeszcze go nie szukałam, jest taras. Natychmiast zbiegłam po stromych schodach, wychodząc na zewnątrz. Moim oczom ukazał się Payne, siedzący pod nakryciem niebieskiego koca oraz patrzący w gwiazdy.
- Tutaj jesteś - mruknęłam, podchodząc bliżej.
- Dlaczego nie śpisz? - zapytał, robiąc mi miejsce.
- Mogłabym ci zadać to samo pytanie. - Okryłam się szczelnie materiałem.
- Ja byłem pierwszy - uśmiechnął się lekko, spoglądając w moje oczy.
- Nie spałeś ze mną tej nocy, więc zbudziłam się, bo jak zwykle ujrzałam w swoim śnie coś, czego nie chciałabym zobaczyć i doświadczyć za żadne skarby - pokręciłam głową.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało, Li. Przecież powtarzałam już z tysiąc razy, że nie musisz się dla mnie tak poświęcać - oparłam swój policzek o jego ramię. - A teraz ty mi odpowiedz. Co tutaj robisz o tej godzinie?
- Spałem na tej kanapie od kilku dobrych godzin, więc mam teraz problemy zaśnięciem - odparł, znów kierując swój wzrok przed siebie.
- Rozumiem.
  Przez chwilę panowała pomiędzy nami cisza. Przerwało ją szczeknięcie psa sąsiadów, które obu nas przeraziło.
- Dlaczego jesteś smutny? - oderwałam się od jego ramienia, by spojrzeć na jego twarz.
- Wiesz, Kath.. Może ci się wydawać, że ja nic nie czuję. Że jestem bardzo silny i jakoś to wszystko znoszę. Ale wcale tak nie jest - westchnął. - Ciągle myślę o mojej rodzinie. Strasznie mi przykro, że moi rodzice mają mnie w dupie i zwyczajnie nie interesują się swoim dzieckiem, bo zerwał z dziewczyną, która wydaje im się dla niego idealna. Do tego moje siostry.. Liczyłem na to, że chociaż one się do mnie odezwą. Zadzwonią w celu dowiedzenia się gdzie jestem i jak się czuję. Ale nawet one mają moją osobę głęboko w poważaniu. To naprawdę boli.
  Nie bardzo wiedząc, co powinnam odpowiedzieć na jego wyznanie, przygarnęłam go do siebie i mocno przytuliłam. Mnie taki uścisk wiele pomagał w chwilach cierpienia, więc uznałam, że może chociaż w jednym procencie sprawię, że jego smutek zelżeje.
- Właściwie, gdyby nie ty, pewnie bym się poddał i wrócił do dawnego, gównianego życia. Dlatego dziękuję, że jesteś i mnie wspierasz. Bardzo się cieszę, że pozwalasz mi ze sobą mieszkać. - Wciąż obejmował mnie w talii. Czułam jego przyjemny oddech na szyi.
- Ty też dajesz mi dużo siły - powiedziałam, kiedy oderwaliśmy się od siebie. - No i powinnam być ci wdzięczna, za uświadomienie mi, że życie obok Zayna nie było dobrą perspektywą na przyszłość, pomimo tego, że dalej go cholernie kocham.
- Wiesz już gdzie jest, co robi i czy kogoś sobie znalazł? - spytał, obejmując mnie ramieniem.
- Pani Trisha ukrywa przed swoimi córkami pobyt syna. Zapewnia je, że wszystko jest z nim w porządku. Ale ja muszę dowiedzieć się, gdzie on przebywa! Męczy mnie myśl, że z mojego powodu mógł sobie coś zrobić. Martwię się o niego, po prostu się martwię.
- Uważasz, że jego matka się przed tobą otworzy?
- Nie mam pojęcia, ale zawsze można spróbować.
- A dzwoniłaś do niego na telefon?
- Zupełnie zapomniałam! - walnęłam się otwartą dłonią w czoło.
- Wspominałem ci już kiedyś, że jesteś kompletnie zacofana w nowoczesnym świecie? - uśmiechnął się do mnie tak, jak najbardziej lubię.
- Wspominałeś - syknęłam, udając obrażoną. - Dobra, nie potrafię się na ciebie długo gniewać - zachichotałam. - Wiesz, co? Chyba mam coś, co poprawi nam nastrój.
  Wygrzebałam się spod koca i pobiegłam do kuchni. Zajrzałam do zamrażarki i wyciągnęłam z niej zimne lody. Zgarnęłam po drodze jeszcze dwie łyżeczki i wróciłam do mojego opiekuna, na powrót okrywając się ciepłym materiałem.
- Że niby lody o smaku truskawkowym mają nam pomóc? - uniósł jedną brew do góry.
- Na chwilę spowodują, że będzie nam odrobinę lepiej - wzruszyłam ramionami, zaczynając otwierać pudełko.
- Umm, Kath? Mogłabyś przynieść widelec?
- Widelec? - zdziwiłam się. - Po co ci widelec?
- Ponieważ.. - zaczął strzelać oczami na lewo i prawo - Tak jakby boję się łyżek.
- Boisz się łyżek? Na zewnątrz wyglądasz jak bad boy, ale twoje wnętrze mówi całkiem coś innego - zaśmiałam się, biorąc pierwszego kęsa.
- Po prostu ich nie lubię, okej?
- Dlaczego? - zainteresowałam się, unosząc kąciki ust do góry na widok jego zdezorientowania i wstydu.
- Pewnego dnia, kiedy byłem mały, zabrałem z szufladki małą łyżeczkę i zacząłem podjadać nutellę z ogromnego słoika, jaki mama właśnie przywiozła z supermarketu. Zjadłem jej na tyle dużo, że mnie zemdliło i musiałem wymiotować - skrzywił się.
- I teraz obawiasz się, że po każdym włożeniu metalowej łyżeczki do ust, będziesz musiał czym prędzej biec do łazienki?
- Coś w tym rodzaju - spuścił wzrok na swoje palce.
- Nigdy się z takim czymś nie spotkałam, ale w porządku, rozumiem cię. Pewnie miałabym tak samo - przyznałam, wstając z miejsca.
  Ponownie udałam się do kuchni, ażeby zabrać z niej widelec i wróciłam do szatyna.
- Proszę.
- Dzięki, madame - uśmiechnął się lekko, sięgając po lody.
  Gdyby któryś z sąsiadów wyszedł na balkon, jak nic uznałby nas za idiotów. Bo kto normalny siedzi o drugiej w nocy na tarasie, w środku tygodnia, i zajada się truskawkowymi lodami?
- Kath?
- Hmm? - mruknęłam, spoglądając w jego stronę.
- Jutro jest piątek, a co się z tym wiąże, impreza u Andy'ego, mojego kumpla z liceum. Nie masz ochoty pójść tam ze mną? Obiecuję, że będzie fajnie - zaproponował.
- Fajnie, powiadasz? Zostawisz mnie, jak tylko przekroczymy próg gospodarza i pójdziesz wyrywać panienki - wywróciłam oczami.
- Za kogo ty mnie masz? - szturchnął mnie lekko. - Poza tym, powiedziałam ci już, że nie chcę się z nikim wiązać.
- Ale o jednorazowych przygodach niczego nie wspomniałeś - zauważyłam.
- Hej! Całkiem ułożony ze mnie facet, nie oceniaj mnie tak źle.
- Dobra, niech ci będzie - uniosłam ręce w geście poddania. - O której zaczyna się impreza?
- O dwudziestej - odparł. - Więc pójdziesz?
- Uczynię ci tego zaszczytu i wybiorę się z tobą, paniczu - zdobyłam się na poważny ton.
- Zdecydowanie przeczytałaś zbyt wiele książek - zaśmiał się, pakując do buzi kolejną porcję lodów.
  Około trzeciej nad ranem, udaliśmy się do mojego pokoju. Położyliśmy się w swoich objęciach. Liam zawsze był za tym, żebym spała w jego ramionach, bo czułam się bezpieczniej, przez co nie nawiedzały mnie koszmary.
  Z uchem przytkniętym do jego klatki piersiowej, nasłuchiwałam jego bijącego serca i zrozumiałam, że moje własne, jest podzielone na dwie części. Jedna należy już od roku do Malika, tego nie trzeba było kwestionować. Natomiast druga przypisana była Liemu. Przez zaledwie tydzień, stał się dla mnie bardzo bliską osobą, bez której moje życie straciłoby barwy. Bardzo się z nim zżyłam. Potrafi poprawić mi humor, jeść ze mną lody o każdej porze dnia i nocy, dba o mnie, jak o największy skarb, pomaga mi z własnej, dobrej woli.. Można wymieniać jego dobrych uczynków i zalet jeszcze wiele. Czy powinnam zrobić coś w kierunku swojego szczęścia? Odkąd Alice uznała, że mam zawalczyć o taką wartościową osobę, jaką jest mój obrońca, dużo o nim rozmyślam, a w jego towarzystwie próbuję pohamować swoje pragnienia. Jest jednak, dość poważne ALE. On nie chce się wiązać. Powiedział mi to już dwa razy. Nie ma szans, żeby zmienił nagle zdanie z mojego powodu. Musiałam pogodzić się z tym, co miałam.
  Rankiem czułam się jak wrak człowieka. Zdecydowanie nocne przesiadywanie na tarasie i zbyt częste rozmyślanie mi nie służą. Kilka razy opryskałam zimną wodą swoją twarz, ale nawet ona mnie nie orzeźwiła.
- Może kawy? - zaśmiał się Payne, kiedy weszłam do kuchni.
- Bardzo chętnie. Mam nadzieję, że chociaż ona mi pomoże - westchnęłam, opadając zmęczona na krzesło.
- Zalecam ci drzemkę przed dzisiejszą imprezą, bo na bank padniesz przed północą - poradził, wstawiając wodę.
- Nie mam na to czasu. Muszę pójść po pracy pogadać z Hazzą, a potem do Malików.
- Wychodzimy dziś po dwunastej, jestem pewien, że szybko sobie ze wszystkim poradzisz.
- No tak, mamy dziś piątek.
  Po wypiciu mocnej kawy, czułam się odrobinę lepiej, choć moje zmęczone oczy pragnęły snu. Wychodząc na zewnątrz, moją twarz otulił zimny wiatr, który również odrobinę przyspieszył proces odżywania moich komórek.
- Przepraszam, że przeze mnie czujesz się jak zombie - odezwał się Li, kiedy skręcaliśmy na uniwerek.
- Nie mam do ciebie o to wyrzutów, głupcze.
- Hej! Nie nazywaj mnie tak - oburzył się.
- Bo co mi zrobisz? Masz za dobre serce, żeby mnie skrzywdzić - wystawiłam w jego stronę język.
- Ach, tak? - zachichotał, po czym schwycił obie moje ręce i zacieśnił je w swoich dłoniach.
- To boli - syknęłam, spoglądając na niego.
- Mam ścisnąć mocniej? Rozumiem - wzmocnił siłę, jaką napierał swoimi rękami na moje.
- Dobra, przepraszam! Już nigdy więcej cię nie obrażę - obiecałam, patrząc na niego błagalnie.
- Powiedz, że jestem najlepszy na świecie - podpowiedział.
- Żartujesz? Nie dorastasz mi do pięt!
- Okej, ja mam czas - zaśmiał się, przenosząc ciężar swojego ciała na druga nogę.
- Liamie Payne, jesteś najlepszy na calutkim świecie i nikt nie jest w stanie tobie dorównać - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Tak lepiej - odrzekł, wyswobadzając z swojego uścisku moje ręce.
- Patrz! Są całe czerwone! Zadałeś mi ból, ty brutalu.
- Gdybyś od początku wierzyła w moje możliwości, to nie musiałoby się wydarzyć - wzruszył ramionami, zaczepiając mnie dla zabawy.
  Dotarliśmy do budynku. Podążyłam od razu do biblioteki, czując się dziwnie bez porannego starcia z Hazzą. Zasiadłam na swoim obrotowym krześle i dostrzegłam jakąś białą kartkę, która była zaadresowana do mnie. Odwinęłam ją i ujrzałam ładne oraz czytelne pismo.

,,
Widzę, że nie chcesz mi pomóc w odzyskaniu Liama. Zapomniałaś już na co mnie stać? Cóż, zdołasz sobie przypomnieć w najbliższym czasie. Masz moje słowo, że twoje szczęście runie tak szybko, jak runęło moje. Uwierz mi, to nie jest wcale przyjemne uczucie.
                                                                    Twoja ukochana, Taylor. x
''

  Zdębiałam. Przez kilkanaście dobrych sekund wpatrywałam się w kartkę, jeszcze raz analizując słowa blondie. Czego ona ode mnie chciała? Co ja jej takiego zrobiłam? Sama zawaliła sprawę, zdradzając swojego chłopaka z przyjacielem. Niestety takie osoby jak ona, nie potrafią przyznać się do błędu i zwalają winę na innych, zupełnie niewinnych ludzi. Dlaczego musiało paść właśnie na mnie?
  Postanowiłam zostawić sobie liścik, jaki otrzymałam od Swift. Nie tyle na pamiątkę, co na dowód przeciw niej. Wiedziałam, że jej groźby są rzetelne, więc biała kartka z jej słowami i podpisem, może mi się jeszcze kiedyś przydać.
  Kończyłam właśnie czytać Księżyc w nowiu, kiedy w do pomieszczenia wpadła Emily u boku Niallera. Przywitali się ze mną, po czym pokazałam im, co czekało mnie, kiedy tutaj weszłam. Oni również byli w szoku. Martwiąc się o mnie, zaproponowali, bym poszła z tym do dyrektora, ale odmówiłam, wiedząc, że będę miała jeszcze bardziej przerąbane, niż wcześniej.
  Po godzinie dwunastej, razem z Liamem opuściłam uniwersytet.
- Więc idziesz do Harry'ego i nie zjesz ze mną lunchu? - udał minę smutnego dzieciaka.
- Jeszcze będziesz miał dosyć jedzenia w moim towarzystwie - wywróciłam oczami, popychając go lekko.
- Pamiętasz co zrobiłem ci rano? Stać mnie na więcej, więc pilnuj się, panienko - zmierzył mnie od góry do dołu.
  Pożegnałam się z nim, kiedy nadszedł czas, by nasze drogi się rozeszły. Gdy zostałam sama, wszystkie dręczące myśli odnośnie tego, co nieświadomie wyjawił mi mój przyjaciel, wróciły do mnie z zdwojoną siłą. Pojawiło się również zdenerwowanie i zdezorientowanie. Styles gadał dużo głupot pod wpływem gorączki, więc to również mogło być kolejną bzdurą, jaka wyszła z jego ust. Co jeśli jednak to prawda? Jak mam zareagować? Jak mam się zachować?
  Znalazłam się pod drzwiami i nacisnęłam na dzwonek. Otworzyła mi Anne, z radością wpuszczając do środka. Rozebrałam buty, by nie nabrudzić, i ruszyłam na górę, do pokoju lokowatego chłopaka.
- Cześć - rzuciłam, wchodząc do pomieszczenia.
  Zastałam go ślęczącego przed ekranem laptopa. Prawdopodobnie, gdybym się nie odezwała, nawet by nie spostrzegł, że weszłam. Cały on. Pewnie zaczytał się w jakieś opowiadanie, które znalazł w internecie. Często to robił, mówiąc, że przyswaja sobie dzięki temu wiedzę i słownictwo.
- Hej. Siadaj, proszę - odrzekł nonszalancko, odkładając sprzęt na stoliczek nocny.
- Jak się czujesz? - zapytałam, zajmując miejsce obok niego.
- O wiele lepiej. Co prawda nadal męczy mnie silny katar, ale jakoś udaje mi się z tym żyć - wzruszył ramionami, przyglądając się mi z uwagą. - A co słychać u ciebie?
  Opowiedziałam mu wszystkie wydarzenia, jakie miały miejsce od naszego ostatniego spotkania. Nie pominęłam również ,,niespodzianki'' jaka czekała na mnie w bibliotece, dzisiejszego ranka. Był w takim samym szoku co ja, Emily oraz Niall.
- Skoro z tematem ploteczek jestem już na bieżąco, mów o czym chciałaś ze mną porozmawiać. Byłaś całkiem poważna, kiedy rozmawialiśmy wtedy przez telefon, więc ciągle zastanawiam się, co ja takiego powiedziałem. Możesz mnie oświecić?
  Wzięłam głęboki wdech.
- Kiedy siedziałam tutaj, podczas twojej gorączki, strasznie dużo majaczyłeś. Gadałeś różne bzdury, jak na przykład to, że wydawało ci się, iż twój kciuk zniknął - Zaśmialiśmy się. - Ale powiedziałeś też coś, co naprawdę mnie zaskoczyło, tyle, że nie mam pojęcia, czy była to prawda, czy po prostu ta twoja gorączka miała na to wpływ - przegryzłam dolną wargę, czując jak moje serce wybija coraz szybszy rytm.
- No słucham, co ja takiego ci wyznałem?
- Powiedziałeś mi, że jesteś we mnie zakochany od dnia, w którym mnie poznałeś - odparłam, po czym spojrzałam w jego oczy, niecierpliwe wyczekując odpowiedzi.

___________________________________________
Od autorki: Czeeść! Przepraszam, że wczoraj nie dodałam rozdziału, ale pojechałam do rodzinki i tak się zasiedzieliśmy, że dopiero o 19:30 byłam w domu. Po czym musiałam odrobić zadanie z niemieckiego; opis pokoju w 80 słowach. Cudownie!
 Jak wam się podoba czternastka? Domyślacie się gdzie jest Zayn? Uważacie, że Trisha wyjawi pobyt syna jego byłej dziewczynie? Czy Kath dalej wytrzyma w swoim postanowieniu, które brzmi ,, Musiałam pogodzić się z tym, co miałam''? Co tym razem zrobi Taylor? Co z Harry'm i jego wyznaniem? Czekam na wasze propozycje!
 CZYTASZ=KOMENTUJESZ.
 Dzięki wielkie za grubo ponad 8 tyś. i dużo więcej komentarzy pod trzynastym rozdziałem, niż pod poprzednim! Miłego dnia, misiaczki. x

22 komentarze:

  1. Super rozdział czekam na next :D :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeej ja już chcę, że by Liam i Katherine byli razem:) A przy temacie Katherine... Lubisz TVD? Tak tylko pytam;p Czekam gorąco na nn;*
    Noi jeśli masz czas to wpadnij do mnie. Nie jest to może opowiadanie o 1D ale może ci się spodoba:)
    http://but-i-only-human.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Katherine - zdjęcie Niny. Forbes i zdjęcie Caroline. To z pewnością wskazuję na obecność TVD! Uwielbiam ten serial, jeden z najlepszych ♥

      Usuń
    2. To widać nie jestem sama!;)

      Usuń
  4. AAAA !! <3 Jejciuuu,myślałam,że w tym rozdziale on odpowie,a ty takie cóś :C Ale super,super,super <3 Weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  5. jest świetne ! ja myślałam, że w tym rozdziale Hazza się przyzna, a Ty wywołujesz u mnie jeszcze większą adrenalinę ? nie ładnie. ;c ale masz moje słowo,że nie przestanę czytać i mam nadzieje, że następny rozdział pojawi się jak najszybciej bo nie wytrzymam zbyt długo. xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Harry kocha się w Kath? ;o
    głupia Tay -,-
    już 14 rozdział,dopiero co czytałam 1 ;') kocham Cię i tego bloga ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak zwykle przeszłaś samą siebie. Miałam nadzieję, że Hazza wyzna w tym rozdziale, że kocha Kath, czytam, czytam, a tu BUM koniec. Życzę weny i czekam na next ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. No i kończyć rozdział w takim momencie? :D Nie mogę się doczekać następnego. A co do Zayna to mam pewne podejrzenia, ale cierpliwie poczekam aby się przekonać czy mam rację <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Booski! Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału:**


    WIERNA CZYTELNICZKA

    OdpowiedzUsuń
  10. Omg! Świetny! Kocham Twoje blogi. Czekam NN :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział jak zawsze ;)) nmg doczekać się następnego

    OdpowiedzUsuń
  12. Czternasty rozdział jest znakomity zresztą jak wszystkie poprzednim.
    Pewnie w jakies melinie i chla.Myśle,że tak.Niby bo co by miała kej niemówić może Kath mu pomoże.Myśle że nie wytrzyma.Niewiem co jeszcze wymyśli to żmija na wszystko ją stać jest bez skrupółów.Myśle,że Harry nie powie jej wymyśli jakoś wymówke bo wie że ta kocha Malika i Payna.
    Diana<3

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie lubie Cię już jak można w takim momencie przerywać? :o
    Mm jaki Li xd
    Zen gdzie może być Zen? Nie mam pojęcia.
    Czekam na kolejny Ania Xx

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział :D Czekam na następny :D omineło mnie 2 rozdziały xd ale nadrabiam :D Ciekawe co jej powie Hazza!!?? I gzie Zayn??!! jak zwykle ninja xd a Kath niech będzie z Li :D <3 Czekam do następnego :D Mam nadzieje że za niedługo :D Pozdrawiam :* /K.

    OdpowiedzUsuń
  15. cos mi sie wydaje ze Zayn jest na odwyku bo zrozumial swoje bledy i teraz chce naprawic je i odzyskac Kath. za to Kath jest coraz bardziej zauroczona Li ;D a w ogole to rozdzial swietny!

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozdział jest świetny, kurna skończyłaś w takim momencie, ciekawa jestem co Harry odpowie, juz się nie mogę doczekać następnego rozdziału :).

    OdpowiedzUsuń
  17. Zanim przejde do komentarza, to chce Cie przeprosić za to ze ostatnio nie miałam czasu aby wejsc, przeczytac i skomentowac, wiec PRZE-PRA-SZAM ;*

    Tak, że tego, rodział jest zajebisty. Jestem taka ciekawa reakcji Harrego ze szok, no i wydaje mi sie ze Zayn pojechał na odwyk albo cos w tym stylu :D

    UWIELBIAM CIĘ! <3

    XYZ

    OdpowiedzUsuń