sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział dwudziesty ósmy

- Śmiało - zachęciłam go.
- Czy dobrze zrobię, jeśli pokażę mamie to nagranie z Taylor, w którym ci grozi oraz liścik z jej podpisem? Nie jestem pewny, czy powinienem to zrobić.
- Cóż, ja sądzę, że tak. Pokażesz jej wtedy, jak bardzo się myliła, uważając Swift za idealną partię dla ciebie - odparłam, siadając obok niego.
- Nie myślisz, żebym dał sobie spokój? Przecież nie interesowała się mną przez tak długi czas. Wydaje mi się, że muszę odpuścić.
- Jeśli tego nie zrobisz, będziesz smutny, a ja nie chcę cię takiego widzieć - pokręciłam głową, częstując się leżącą przed nim czekoladą.
- Zastanawiam się co będzie potem. Przeprosi mnie? Wrócę do domu? I co? Dalej nie będę się dla nich liczył, tak jak teraz? - westchnął bezradnie.
- Jeżeli właśnie tak będzie, obiecuję, że porozmawiam z twoją mamą osobiście.
- Naprawdę? - spojrzał na mnie.
- Oczywiście, że tak. Być może właśnie tą pogadanką coś wskóram.
- Dziękuję - szepnął, obejmując mnie.
  Trwaliśmy w tym uścisku przed dłuższą chwilę. Odsunęłam się jednak szybko od szatyna i zawołałam z entuzjazmem, że czas ruszać do wesołego miasteczka. Chciałam jak najszybciej zobaczyć wreszcie ten przepiękny uśmiech na jego twarzy, który z pewnością wywoła dobra zabawa i chwilowe oderwanie się od trosk i problemów.
  Kiedy mieliśmy już wychodzić, do mieszkania wpadła Waliyha.
- Kath! - krzyknęła drżącym głosem.
- Co się stało?! - podeszłam do niej.
- Doniya.. Ona.. Jest w szpitalu! - rzuciła mi się w ramiona.
- Jak to? Co się wydarzyło? - zapytałam zszokowana.
- Remontujemy balkon.. Nie ma na nim żadnego zabezpieczenia i ona.. potknęła się i upadła na trawę - wydusiła z siebie, ścierając płynące po policzkach łzy.
- W którym jest szpitalu?
- Bassetlaw.
- Dobrze się tam nią zaopiekują - przygarnęłam ją na powrót do siebie. - Kto jest w waszym domu?
- Tylko Safaa, która niczego nie świadoma, odrabia lekcje - poinformowała.
- Musimy do niej pójść - zakomunikowałam stanowczo.
- Tak, tak - dziewczyna odsunęła się i podążyła w kierunku drzwi.
- Zaraz do ciebie przyjedziemy - zawołałam za nią i odwróciłam się w stronę Liama, który opierał się o framugę drzwi w kuchni. - Przepraszam! Wiem, że mieliśmy pójść do wesołego miasteczka i zapomnieć o Bożym świecie. Ale sam widzisz.. Nie mogę zostawić sióstr Zayna. Wal liczy na moje wsparcie, nie mogę jej zawieść.
- W porządku - powiedział, spuszczając wzrok. - Chcesz bym poszedł z tobą?
- Tak. Inaczej zwariuję.
  W moich oczach zebrały się łzy, więc szatyn podszedł i mocno mnie do siebie przytulił. Nie miałam już sił, by dłużej powstrzymywać płacz. Ostatni czas jest dla mnie naprawdę ciężki;
wyznanie Harry'ego, śmierć mamy, wybór, Taylor..
- Musisz być silna, Kath - szepnął mi do ucha, głaszcząc moje włosy.
- Masz rację - nabrałam powietrza, a potem powoli je wypuściłam. - Pójdźmy już.
  Zamknęłam mieszkanie na klucz i ruszyliśmy do sąsiadów. Kiedy weszliśmy do mieszkania Malików, Wal siedziała skulona na kanapie. Natychmiast do niej podeszłam i objęłam ją mocno.
- Uspokój się, kochanie. Wszystko będzie z nią dobrze - mówiłam łagodnym głosem.
- Wiem, ale wkurzam się, bo muszę tutaj siedzieć i pilnować Safy, podczas gdy chciałabym być przy swojej siostrze, żeby wiedziała, że naprawdę się o nią martwię - oparła swój policzek o moje ramie.
- Ona o tym wie, głuptasie. Ale musisz zrozumieć, że masz jeszcze jedną siostrę, która cię teraz potrzebuje, bo jest mała i nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji.
- Tak, masz rację - westchnęła bezradnie, odsuwając się ode mnie. - Pójdę pomóc jej przy odrabianiu zadań domowych.
- Ja i Liam zostaniemy tutaj, w razie gdybyś nas potrzebowała - uśmiechnęłam się do niej lekko.
- Dzięki - odwzajemniła gest, ścierając mokre policzki, i opuściła pomieszczenie.
  Poprosiłam Payne'a by usiadł obok mnie, ponieważ do tej pory stał przy ścianie i tak po prostu patrzył, niezupełnie wiedząc co ma robić.
- Jeszcze raz bardzo cię przepraszam. To wesołe miasteczko miało być naszą odskocznią od problemów, a zamiast tego, pojawił się kolejny - przytuliłam się do niego, odczuwając wielką potrzebę bliskości.
- Przecież nie miałaś wpływu na rozwój wydarzeń, księżniczko - ucałował moje czoło. - Jeśli będziesz chciała, pójdziemy jutro.
- Pójdziemy, obiecuję - spojrzałam na niego, a potem musnęłam lekko jego policzek.
  Wtedy na dole zjawiły się siostry Zayna. Safaa wskoczyła Liemu na kolana, będąc ciekawska nowego gościa w jej domu. Zaczęła zadawać mu mnóstwo pytań, które wywoływały na jego twarzy szeroki uśmiech. Byłam jej za to niezwykle wdzięczna, chociaż z pewnością nawet nie zdawała sobie z tego sprawy.
- Kath, jestem głodna. Zrobiłabyś mi coś do jedzenia? - poprosiła Safaa, robiąc uroczą minę.
- Wal, pomożesz? - spytałam.
- Jasne.
  Udałyśmy się do kuchni. Okazało się, że Trisha przygotowała zupę warzywną, więc wstawiłam ją na gaz i usiadłam przy stole.
- Jesteś z Liamem? - odezwała się Waliya, strzelając oczami.
- Byliśmy parą przez dwa dni, ale potem wrócił twój brat i przewrócił cały mój świat do góry nogami - odpowiedziałam.
- Co masz na myśli?
- Jestem zakochana w nich obu i nie mam pojęcia, którego z nich wybrać, a nawet jeśli zdecyduję, że chcę być sama, oni wciąż będą się o mnie starać, więc to zupełnie bezsensowne posunięcie.
- Och, jaka szkoda. Tworzyliście z Zaynem świetną parę. Sądziłam nawet, że w najbliższym czasie weźmiecie ślub - przyznała.
- Byliśmy ze sobą przez rok, nie uważasz, że za daleko wybiegasz w przyszłość? - zaśmiałam się cicho.
- Ja po prostu chciałam już zostać ciocią - wyznała, spuszczając wzrok.
- Bardzo lubisz dzieci, prawda?
- Tak. Są strasznie słodkie.
- Obiecuję, że kiedy będę miała swojego małego szkraba, pozwolę ci się nim opiekować jak długo tylko sobie tego zażyczysz  - powiedziałam, unosząc kąciki ust do góry.
- Naprawdę? - podniosła na mnie swoje brązowe oczy, a potem podbiegła, by mnie przytulić. - Jesteś wspaniała!
  Kiedy zupa nareszcie była ciepła, zawołałam Safę i Liama do kuchni. Szatyn był w o niebo lepszym humorze, co choć odrobinę poprawiło i mój.
  Podczas gdy oni zajadali się lunchem, ja wyszłam na taras i wyłożyłam z kieszeni telefon. Wybrałam numer do Zayna i przyłożyłam słuchawkę do ucha, wsłuchując się w dźwięk, oznaczający próbę nawiązania połączenia.
- Słucham? - odezwał się po piątym sygnale.
- Jestem w twoim domu, ponieważ Wal poprosiła, bym tutaj przyszła, ale to mało istotne. Proszę, powiedz mi co dzieje się z Doniyą? Czy wszystko z nią w porządku? - dopytywałam, czując swoje bijące w przyspieszonym tempie serce.
- Na szczęście jest tylko trochę poobijana i ma lekki wstrząs mózgu. Zostanie do piątku na obserwacji - poinformował mnie - I dziękuję, że przyszłaś do moich sióstr. Właśnie wychodzę na parking. Za dziesięć minut powinienem być w domu.
- Jak dobrze, że nic jej nie jest! - ucieszyłam się niezmiernie, czując jak strach opuszcza moje ciało - Czekamy na ciebie. Właśnie odgrzałam zupę, więc kiedy wrócisz, będzie jeszcze ciepła - powiedziałam, a potem rozłączyłam się i wróciłam do kuchni.
- I? - spytała krótko Walihya, by jej młodsza siostrzyczka niczego się nie domyśliła.
- Trochę poobijana i lekki wstrząs mózgu. Wszystko będzie okej - uśmiechnęłam się do niej.
- Nareszcie jakieś dobre wieści! - zawołała, klaszcząc w dłonie.
  Safaa zaciągnęła Wal do salonu, a ja i Liam pozmywaliśmy brudne naczynia.
- Chyba masz wielbicielkę - zaśmiałam się, widząc, że Safaa ciągle zerka w stronę Liego.
- Chociaż ją - odpowiedział, rzucając małej swój przepiękny uśmiech.
  Wtem do domu wszedł Zayn. Rozebrał swoją kurtkę oraz buty nike i od razu do mnie podszedł, mocno obejmując.
- Nie wiesz nawet, jak bardzo jestem ci wdzięczny za zajęcie się moją rodziną. Bardzo ci dziękuję, Katherine - dyskretnie musnął moją szyję, co wywołało gęsią skórkę na całym moim ciele. - Och, cześć Payne - dodał szybko, odsuwając się ode mnie.
- Cześć - kiwnął.
- Nim wyjdę, jak czuje się Doniya? Potrzeba jej czegoś?
- Odpoczynku, tego jej właśnie teraz potrzeba. Nic jej nie będzie - odpowiedział, unosząc kąciki ust wysoko do góry.
- W porządku. Do zobaczenia - pomachałam jemu oraz dziewczynom siedzącym w salonie i wraz z Liamem wyszliśmy z mieszkania Malików.
- Widziałem z jaką czułością przytulałaś Zayna - odezwał się, gdy znaleźliśmy się w domu, spuszczając wzrok w dół.
- Zrozum.. musiałam. Nie chciałam tego robić na twoich oczach, wiedząc jak się będziesz z tym czuł, ale on tego potrzebował. Gdyby twoja siostra była w szpitalu, nie odstępowałabym cię na krok - podniosłam jego podbródek, zmuszając by na mnie spojrzał.
- Tak, masz rację - westchnął.
- Daj mi jeszcze trochę czasu - pogłaskałam kciukiem jego policzek.
- Wiem, że powinienem być wyrozumiały, ale spróbuj też zrozumieć mnie. Stoję teraz przed tobą i jedyne co mogę zrobić, to przytulić się do ciebie. Nie mogę sobie pozwolić na bliższy kontakt, chociaż tak bardzo bym tego chciał - mruknął, strzelając oczami na boki.
- Może w takim razie nie powinniśmy ze sobą spać?
- Czy to znaczy, że Malik ma znacznie więcej punktów ode mnie?
- To znaczy, że się o ciebie martwię i nie chcę byś w tak dużym stopniu cierpiał - pokręciłam głową na jego pytanie.
- Nie odbieraj mi najlepszej chwili, jaka dotyka mnie pod koniec każdego, pieprzonego dnia, kiedy leżymy w swoich objęciach i mogę cię pocałować w czoło, mówiąc ,,dobranoc'' - skierował swój błagalny wzrok na mnie.
- To było słodkie - uśmiechnęłam się szeroko.
- Ty jesteś słodka - odwzajemnił gest, a potem pocałował mnie czule w policzek. - Idziemy obejrzeć Niemożliwe?
- To pytanie retoryczne, Payne - wywróciłam oczami i udaliśmy się do salonu.
  Usiedliśmy obok siebie. Szatyn włączył telewizor na odpowiedni kanał.
  Chociaż całą swoją wolą próbowałam skupić się na programie, w rzeczywistości byłam w innym świecie. Tak bardzo bolał mnie widok smutnego Liama, że chciałam go tulić do siebie przez najbliższą godzinę, ale jednocześnie pragnęłam być teraz koło Zayna i móc powiedzieć mu kilka kojących słów na rozluźnienie. Wciąż byłam rozdarta i ciągle nie wiedziałam, którego z nich mam wybrać, zdając sobie sprawę, że im dłużej z tym zwlekam, tym bardziej obu ich ranię, a przecież na to zupełnie nie zasłużyli.
  Może powinnam stąd wyjechać i pozwolić, by o mnie zapomnieli?
- Widziałaś to? Musiało nieźle boleć! - szturchnął mnie, śmiejąc się głośno.
- Taa, ałć - skomentowałam, budząc się z rozmyśleń.
- Mogę cię o coś prosić?
- O wszystko - odparłam natychmiast.
- Nawet o pojechanie ze mną na Grenlandię? - uniósł jedną brew do góry. Zachichotaliśmy. - Chciałbym byś przestała się zamartwiać i skupiła się na programie. Wiesz przecież, jak nie lubię kiedy się smucisz, a zapas twoich pocieszających lodów niestety się już skończył.
- Jak to.. skończył się? Leeyum, musimy iść na zakupy! - aż podskoczyłam.
- Wybiorę się jutro, kiedy ty pójdziesz odwiedzić Doniyę.
- Skąd wiedziałeś, że zamierzam?
- Bo cię znam, Kath. Wiem, że ta dziewczyna jest dla ciebie ważna, więc to absolutnie normalne, że chcesz do niej pójść.
- Umm, tak. Ale co z naszym wesołym miasteczkiem?
- Pójdziemy odrobinę później. Chciałbym, żebyśmy poszli, ponieważ w czwartek czeka cię ciężki dzień - pogrzeb mamy.
- Jesteś kochany. Dziękuję - przytuliłam go mocno do siebie.
  Po krótkiej bitwie na poduszki, oboje poszliśmy wziąć kąpiel.
  Wróciłam do pokoju i położyłam się w łóżku. Po raz pierwszy zastanowił mnie fakt, dlaczego Liam zawsze wraca z łazienki później ode mnie. Przecież jestem kobietą, to ja powinnam dłużej brać prysznic, prawda?
  W końcu wrócił. Przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej, a następnie złożył delikatny pocałunek na moich włosach, jak co wieczór. Teraz, kiedy wiedziałam jakie ta chwila ma dla niego znaczenie, objęłam go jeszcze mocniej, o ile to w ogóle było możliwe.
- Dobranoc, Payne - odezwałam się.
- Dobranoc, księżniczko - odpowiedział. Niemal czułam, że się uśmiecha.
                                                          ***
  Przez cały ten czas, który spędziłam w bibliotece, myślałam o wesołym miasteczku. Bardzo chciałam tam pójść, nie tylko ze względu na siebie, ale również na Liego. Uwielbiam patrzeć, kiedy się śmieje i cieszy jak dzieciak z niczego, a zarazem wszystkiego. To zawsze sprawia, że robi mi się ciepło na sercu.
  Rankiem, jak zwykle, spotkałam się z Harry'm. Spytałam go o Martinę, a ten uśmiechnął się do mnie łobuzersko i oznajmił, że oficjalnie zawarli związek. Bardzo się ucieszyłam, widząc, że teraz, kiedy mają siebie, są znacznie szczęśliwsi niż wcześniej. Cholera, chyba jestem dobra w łączeniu ludzi - zaśmiałam się pod nosem.
  Wróciłam do mieszkania chwilę po moim współlokatorze. Gdy weszłam do kuchni, chłopak obierał właśnie ziemniaki, więc zaoferowałam mu pomoc.
- Pójdź już do siostry Zayna. Kiedy wrócisz, w spokoju zjesz lunch i pójdziemy do wesołego miasteczka - odrzekł, odbierając mi z rąk kartofla.
- Na pewno?
- Na pewno - skinął.
  Na powrót ubrałam obuwie oraz kurtkę, a na ramię zarzuciłam torbę. Wyciągnęłam z niej słuchawki i podłączyłam je do telefonu, włączając Eda Sheerana Give me love, od której wręcz nie mogę się odpędzić przez ostatnie kilka dni.
  W niezbyt długi czas dotarłam do szpitala, w którym leżała Doniya. Zapytałam recepcjonistki, w której sali ją znajdę, a ta oznajmiła, że mam kierować się na drugie piętro, do pokoju numer 190. Podziękowałam jej życzliwie i podążyłam do celu.
- Kath? - zdziwiła się na mój widok, kiedy weszłam.
- Hej - uśmiechnęłam się. - Jak się czujesz?
- W porządku. Boli mnie wszystko, ale w porównaniu z wczorajszymi katuszami, dziś jest naprawdę dobrze - odparła, poprawiając swoją poduszkę.
- Bardzo się cieszę - usiadłam na skraju łóżka.
  Zaczęłyśmy rozmawiać o wypadku, a potem opowiedziała mi, co działo się, gdy się zbudziła. Dużo mówiła o Zaynie, więc zwróciłam jej uwagę, by nie robiła tego tylko dlatego, żeby jeszcze bardziej wyidealizować go w moich oczach, na co zaczęła dopytywać się o Liama i całą tę sprawę z wyborem. Wyjaśniłam jej wszystko, dodając, że rozmyślałam nad ucieczką z Doncaster, ale natychmiast mi to odradziła, sądząc, że tym posunięciem skrzywdzę nie tylko ich obojga, ale i całą resztę moich bliskich, na co zareagowałam jedynie westchnięciem. Czy to wreszcie może się skończyć?
  Doniya podziękowała mi za odwiedziny, a ja wróciłam do domu. Odgrzałam sobie placki ziemniaczane, które Li dziś przygotował i zaczęłam się nimi delektować. Już nie mogłam się doczekać pójścia do wesołego miasteczka i chwilowego rozerwania!
  Kończąc zajadać się pysznym lunchem, usłyszałam dzwonek, rozlegający się po całym mieszkaniu. Podeszłam do drzwi i ujrzałam za nimi Nialla, który stał z spuszczoną głową. Och, kto skrzywdził go tym razem?
- Co się dzieje? - wypaliłam, podchodząc i przytulając go do siebie.
  Blondasek nie odpowiedział, a jedynie mocniej mnie objął. Tym razem to naprawdę coś poważniejszego od jakieś tam kłótni z Emily, byłam tego pewna.
  Zaprowadziłam go do salonu, a potem zawołałam na dół Liama. Zwlókł się po schodach, zaglądając ukradkiem do salonu.
- Przepraszam - rozłożyłam bezradnie ręce. - Wiem, że znów obiecałam, że pójdziemy wspólnie do wesołego miasteczka, i naprawdę przez cały dzień nie myślałam o niczym innym, ale nie sądziłam, że Horan tutaj przyjdzie. Wydarzyło się coś, co sprawiło mu dużą przykrość. Sam widzisz jak żałośnie wygląda. Zrozum.. Nie mogę go teraz zostawić - pokręciłam przecząco głową, patrząc na niego błagalnie.
- W porządku, idź do niego - machnął ręką, wychodząc na taras.
  Serce krajało mi się, kiedy patrzyłam jak odchodzi z wzrokiem wbitym w podłogę, ale musiałam teraz pomóc przyjacielowi, który wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać.
- Chciałbyś się czegoś napić lub coś zjeść? - zapytałam, siadając obok niego.
- Nie, dzięki.
- Nialler, co się stało?
- Ja.. Szedłem właśnie do sklepu. Zachciało mi się czegoś słodkiego i kalorycznego, a w domu nie mogłem nic znaleźć - wzruszył ramionami, kontynuując: - W połowie drogi zauważyłem całującą się parę. Wyglądali na nieźle zakochanych - uśmiechnął się blado - Cieszyłem się ich widokiem, dopóki nie zorientowałem się, że to mój tata z kobietą, której nigdy w życiu nie widziałem na oczy.
- Co? - wyrwało mi się. - Ale.. ? Przecież to niemożliwe! - zawołałam.
- Też tak myślałem - westchnął. - Kath co ja mam robić? - schował twarz w dłoniach.
- Daj mi chwilę pomyśleć - odparłam, próbując trochę ochłonąć, po tym co mi wyznał. - Sądzę, że powinieneś pogadać z swoim ojcem i wypytać o wszystko. To najlepsze wyjście. Uważam, że razem dojdziecie do rozwiązania całej tej sprawy - potarłam ręką jego plecy.
- Tak, to chyba najbardziej odpowiedni plan - skinął.
- Zostaniesz u mnie, czy chciałbyś jak najprędzej być w domu i pogadać z tatą?
- Jeśli to nie problem, chciałbym tu trochę posiedzieć. Muszę jakoś odreagować.
- Możesz tutaj być, ile tylko zapragniesz - uniosłam kąciki ust do góry. - Liam dziś kupił nowy zapas lodów, a na półce wciąż leżą filmy, które ostatnio wypożyczyliśmy, a których jeszcze nie oddaliśmy.
- Ekstra!
                                                         ***
  Nialler opuścił moje mieszkanie kilka minut po dwudziestej drugiej, uprzednio dziękując mi z całego serca, że go wsparłam i że zawsze może liczyć na moją obecność. Po jego wyjściu wzięłam prysznic, a następnie udałam się do swojego pokoju, w którym Payne smacznie spał. Nie chcąc go budzić, położyłam się na drugim końcu łóżka, nie wtulając się w jego klatkę piersiową, jak to miało miejsce dotychczas.
  Mój obrońca nie odezwał się do mnie ani przy śniadaniu, ani w drodze na uniwersytet, ani nawet podczas przerwy, którą spędził w bibliotece, czytając książkę. Wiedziałam, że jest mu przykro, po tym jak kolejny raz go zawiodłam.
  Teraz znajduję się na cmentarzu, gdzie chowają trumnę mojej matki. Obok mnie stoi Harry, Martina, Niall, Emily, Lou, Alice, Liam i Zayn, czyli najważniejsze osoby w moim gównianym i problemowym życiu.
- Trzymasz się? - odezwałam się do Tommo, spoglądając na niego.
  Skinął w odpowiedzi.
  Nie lubiłam pogrzebów. Unikałam patrzenia na trumnę, w której leżało ciało kobiety, która dziewiętnaście lat temu wydała mnie na świat. Z tego wszystkiego aż zachciało mi się płakać, więc zaczęłam się rozglądać na boki, by skupić uwagę na czymś innym. I wtedy mój wzrok spoczął na pewnej osobie, zbliżającej się do naszej, ubranej na czarno, grupki.

_______________________________________
Od autorki: Witajcie. Szczerze mówiąc to mocno mnie zawiedliście. Pod poprzednim rozdziałem znajduje się JEDYNIE 13 komentarzy. Zważając na fakt, że 48 osób obserwuje mój blog + konta anonimowe, to bardzo mała liczba. Co na to wypłynęło? Jeśli coś wam się nie podoba, mówcie śmiało! Rady od moich czytelników są naprawdę ważne :)
 Jak podoba wam się dwudziestka ósemka? Spodziewaliście się czegoś spektakularnego, kiedy Liam chciał o coś spytać Kath? Co myślicie o tym, by pokazał swojej zaślepionej matce Taylor w jej prawdziwym świetle? Podobał wam się moment Zath? A co z momentami Lath/Kiam? Co, waszym zdaniem, powinien zrobić Nialler w swojej obecnej sytuacji? I kto zjawił się na pogrzebie Christine Tomlinson? Czekam na wasze propozycje! CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
 Dzięki wielkie za grupo ponad 18 tysięcy wyświetleń ♥.
 Miłego dnia, słonka. x

23 komentarze:

  1. Woah, to już dwudziesty ósmy rozdział! Jak szybko to zleciało. Dopiero co pamiętam, jak czytałam pierwszy ;) Lubię twój styl pisania. Jest łatwy do zrozumienia, przejrzysty, ciekawy. Sytuacje, które opisujesz mają w sobie to „coś” co zawsze przyciąga mnie do twojego bloga, choć nie zawsze mam czas, by pozostawić po sobie komentarz, za co bardzo cię przepraszam, bo doskonale wiem, jakie to ważne dla autorki. Kath ma teraz na głowie masę problemów, z którymi mam nadzieję, poradzi sobie jak najszybciej. Cieszę się, że Harry układa sobie życie z Martiną, choć nie zaprzeczam, że uwielbiam momenty Hath :) Jeśli chodzi o wybór, który ma przed sobą Katherine, preferuję Liama. Z niecierpliwością czekam na kolejny, dziękuję ci za każdy komentarz na moim blogu i zastanawiam się, ile określeń wymyślisz swoim czytelnikom. Camille xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. camille najwyrazniej piszesz do bani skoro masz tylko osiem komentarzy pod rozdziałami.za to Monia pisze świetnie! Myśle że katherine powinna wybrać Liama bo bardziej o nią troszczy.przeraziłam się tą sytuacją z Niallerem i zastanawia mnie ta postac na koncu. czekam na next moja ulubiona pisarko :D

      Usuń
    2. Camille nie pisze do bani :) osobiście czytam jej bloga i jest naprawdę ciekawy. Wiele razy pomyślałam już 'cholera, ona pisze lepiej ode mnie, a ma tak mało czytelników'. Może chodzi po prostu o reklamę bloga? Ja wciskałam link do swojego opowiadania praktycznie każdej osobie, która przewinęła się przez mój timline na tt :P
      ,,Ulubiona pisarko'' aww to takie słodkie <3
      PS Camille kończą mi się już określniki :(

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :D Czekam na next :* i zapraszam na mojego bloga http://paulina-my-dreams.blogspot.com/ Proszę o komentarze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham!!
    Tyle mam do powiedzenia

    Anka xx

    OdpowiedzUsuń
  5. ojej to już 28 rozdziałow za nami.Rozdział znakomity.Szczerze to nie myslalam,ze cos soe stalo.Taaa mam nadzieje,ze oprzytomnienie i zobaczy jaka jest naprawde Taylor.Szczerze to wielokrotnie to mówiłam i powiem ras jeszcze wole momenty Lath.Niall powinien pogadać z swoim ojcem.Szczerze to nie wiem kto taki sie tam pojawił.Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.Dani ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialne! Jak zwykle zakończone w takim momencie, że nie mogę się doczekać nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  7. pewnie to Taylor do nich popiernicza haha
    czekam z niecierpliwością na 29!

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział, ciekawa jestem kogo wybierze Kath, już sie nie mogę doczekać kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne czekam na 29 :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ohh zajebisty!
    Ciekawe co to za osoba na pogrzebie

    WIERNA CZYTELNICZKA

    OdpowiedzUsuń
  12. taakie fajne i ogółem bardzooo fajne opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Przepraszam, zapomnialam skomentowac ostanio postow... Pisze jak zawsze mega!

    OdpowiedzUsuń
  14. To wszystko za dużo jak na Kath! powinni dać jej trochę spokoju, aby w końcu mogła spędzić trochę czasu z Liamem. To smutne, że wciąż go wystawia i pomaga wszystkim wkoło zapominając właśnie o nim. Mam nadzieję, że w końcu wszystko się poukłada i że Kath będzie szczęśliwa.
    Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału i tego kto zjawił się na pogrzebie Christine. ♥

    OdpowiedzUsuń
  15. Omg, kto to?! Czekam NN JEZUNIU !!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Jeezu to juz tyle rozdzialow a pamietam jeszcze jak czytalam Daredevil'a i w sumie dalej to opowiadanie mam w zakladce ;D

    Boze najbardziej to szkoda jest mi Liasia bo widac jak mu zalezy na Kath a durna ona ma jeszcze dylemat.. rozumiem ze Zayn byl jej pierwsza miloscia i ze stara milosc nie rdzewieje ale kurcze ilez mozna ? Chyba juz zapomniala ze Zayn ja bił gdy był pijany..

    Natomiast Liam byl/jest ciagle przy Kath, troszczy sie a ona dalej nie wie kogo wybrac.. dla mnie wybor jest oczywisty. LIAM ! ♥

    Wiem, ze to troche glupio zabrzmi ale nie przejmuj sie az tak tym, ze inni nie komentuja.. pewnie sa w takim szoku po przeczytaniu, ze nie potrafia zlozyc odpowiednich slow. Tak wlasnie jest ! Samej mi sie zdarza przeczytac i nie skomentowac, bo sb mysle ze po co mam napisac tylko: fajny, czekam na kolejny jak moge sb porozmyslac i zastanowic sie co by ci napisac, dlatego przewaznie wracam do starego rozdzialu na drugi dzien i wtedy komentuje :)

    No a sama wiesz ze masz duzo odwiedzajacych a czesc to pewnie nawet czasu nie ma czy cos wiec nie przejmuj sie tak ;**

    Zazdrosze ci talentu ♥

    XYZ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są w szoku po przeczytaniu rozdziału? Och, błagam. Po moich marnych wypocinach nie liczyłabym na to :P Cieszę się, że komentujesz ♥. Proszę o te komentarze i proszę, bo chcę poznać waszą opinię, dowiedzieć się, czy coś was nie irytuje, co byście zmienili albo co wam się podoba. Miło się je czyta i motywują mnie do dalszej pracy :)
      Nie ma czego zazdrościć, kochanie :)

      Usuń
  17. Tak bardzo żal mi Liama ;c
    A na pogrzeb może przyszedł ojciec Louisa i Kath. Nie wiem już sama xd Tym razem czytam rozdział później, bo nie mam czasu przez szkołę itp., ale jak zawsze świetny! ;*

    OdpowiedzUsuń