Cześć, tu Katherine. Wcale nie trafiłam do raju. Do piekła też nie. Błąkałam się gdzieś po środku, bo nie mogłam znaleźć spokoju. Jednak nie chcę odejść z tego miejsca. Najpierw muszę utwierdzić się w fakcie, że Liam znalazł odpowiednią kobietę, która będzie dawała mu szczęście oraz będzie dobrą mamą dla naszej małej Brooklyn.
L i a m.
Obserwowałam go w każdy dzień, w każdą godzinę, minutę i sekundę odkąd moja dusza opuściła ciało. Nie radził sobie dobrze. Jeśli nie ratował ludzi i zwierząt z pożaru, czy innych klęsk żywiołowych, to siedział zamknięty w swoim pokoju, bądź przychodził na mój grób. Nie mógł dojść do siebie. Nie był nawet w stanie zajmować się Brooklyn, bo ona tak bardzo przypomina mu mnie. Nie wiedział co ma ze sobą począć, ponieważ stracił osobę, którą kochał najbardziej na świecie.
Żal ściskał mi serce, kiedy stałam obok niego i mogłam tylko patrzeć, a on totalnie nie zdawał sobie sprawy z mojej obecności. Niestety nie mogłam już powrócić do życia, przytulić go najmocniej jak umiałam i powiedzieć 'wszystko jest już w porządku, kochanie'. Byłam jedyną osobą, która potrafiła go wyciągnąć z tego gówna. Wszyscy moi bliscy jakoś się podnieśli, nawet Louis, który początkowo zachowywał się gorzej od Liama. Nie można się mu jednak dziwić, niedawno pochował swoją matkę, teraz mnie, a Mark nawet nie spróbował się po tym z nim skontaktować, choć zjawił się na moim pogrzebie. Lou jednak zdołał wrócić do normalnego życia. Natomiast Payne tego nie potrafi, choć już tak wiele ludzi próbowało mu pomóc. Nie udało się to nawet Eve i Nicoli, które także przecież także straciły ważne dla siebie osoby i wiedziały jakie to uczucie.
Dziś mijał trzeci miesiąc odkąd dowiedział się, że jego ukochana odeszła z jego życia.
- Liam. - Maya ostrożnie zapukała do jego pokoju. Stanęłam obok niej, dokładnie obserwując co zamierza zrobić.
Po wprowadzeniu się do tego domu, nienawidziłam Mayi, ponieważ myślałam, że chce zrujnować mi życie, co okazało się zwykłą pomyłką, a potem bardzo się ze sobą zżyłyśmy i byłyśmy dla siebie jak dobre przyjaciółki. Wiele razy pytałam czy jest zakochana w Liamie, ale za każdym razem odpowiadała stanowcze 'nie'.
Teraz, kiedy mogłam być przy niej, gdy myślała, że jest zupełnie sama, dowiedziałam się, że przez cały ten czas kłamała mi w żywe oczy. Kochała go tak mocno, jak nikogo przedtem.
Dlatego najmocniej na świecie chciałam, by to z nią Liam spędził resztę swojego życia, czyniąc z niej swoją żonę i matkę dla mojego dziecka.
- Liam, proszę, otwórz te cholerne drzwi - błagała.
- Dlaczego nie dasz mi spokoju? - mruknął, wstając z łóżka.
- Bo nie chcę, żebyś siedział w tym pokoju cały dzień. Jest piątek!
- I co w związku z tym, że mamy dziś piątek? - zapytał, otwierając drzwi.
- To, że wychodzisz ze mną do kina. I nie chcę słyszeć sprzeciwu - dodała zaraz, kiedy zauważyła jak otwiera usta. - Wiesz, że potrafię być nieźle wkurzająca, kiedy nie dostanę tego, czego chcę.
- Czy trudno jest zrozumieć, że chcę zostać s a m? - powiedział wyraźniej ostatni wyraz.
- Zgadnij gdzie to mam - skrzyżowała swoje ręce na klatce piersiowej, nie odrywając od niego wzroku.
- Nigdzie nie idę! - wrzasnął, chcąc zamknąć drzwi, ale Maya zatrzymała je nogą.
- Jestem naprawdę uparta, Liam.
- Zostaw mnie.
Czemu nauczyłam go bycia upartym?
- Nie, nie zostawię cię. Za godzinę rozpoczyna się seans. Idę się przygotować. Tobie również to zalecam.
Brawo, Maya, tak trzymaj!
Gdy Liam zamknął na powrót drzwi, podszedł do łóżka i rzucił się na nie, chowając głowę w poduszki.
Chciałam coś zrobić, chciałam przekonać go jakoś, że powinien wyjść z Mayą, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Przecież byłam jedynie niewidzialnym ciałem przezroczystym, zwanym duchem.
Podeszłam do zdjęcia, znajdującego się na komodzie. Przedstawiało mnie i Liama. Siedziałam na krześle, a szatyn całował mój duży brzuch, w którym rosła Brooklyn. Z całych sił skupiłam się na tym, by sprawić, żeby ramka się przewróciła. Wyciągnęłam rękę i spróbowałam, mając nadzieję, że moja próba tym razem się powiedzie.
I nagle zdałam sobie sprawę, że to z a d z i a ł a ł o.
- Kto tu jest? - mruknął chłopak, podnosząc głowę.
Rozejrzał się wokół siebie, ale niczego nie dostrzegł. Przetarł ręką swoje oczy, a potem spojrzał w miejsce, w którym byłam, jakby dobrze wiedział, że właśnie tam stoję.
- To byłaś ty, Kath? - odezwał się,
Odczekał chwilę, a potem westchnął.
- Jeżeli tu jesteś, powiedz mi co mam robić. Jak mam dalej żyć? Co mam ze sobą począć? Co mam zrobić, by zapomnieć o tym bólu, który towarzyszy mi od trzech pieprzonych miesięcy?
Dlaczego nie mogłam też otrzymać zdolności mówienia?!
- Uważasz, że powinienem wyjść z Mayą?
Tak!
- Jeśli odpowiedź na moje pytanie brzmi tak, proszę, zrób coś. Pokaż mi, że naprawdę tu jesteś, że jesteś przy mnie.
Cholera, cholera, cholera. Co niby mam zrobić? Znów coś przewrócić? Ale co jeśli to się nie uda, jak za każdym razem kiedy próbowałam?
Raz kozie śmierć!
Tym razem skupiłam się na wiszącym obrazie. Wyciągnęłam ręce i spróbowałam go przesunąć, ale to nie dawało żadnych efektów. Kiedy miałam się już poddać, zauważyłam, że Liam spogląda na obraz. Skierowałam swój wzrok w to samo miejsce i dostrzegłam, że obraz nieznacznie się poruszył. Fantastycznie!
- O mój Boże - wypalił, otwierając szerzej oczy ze zdziwienia. - Katherine ty naprawdę tutaj jesteś! - zawołał, rozglądając się. - Pamiętaj, że wciąż kocham cię najmocniej na świecie i.. - Przestał mówić na chwilę, skupiając spojrzenie na oknie. - O w dupę. Ty cały czas przy mnie byłaś. A ja zachowywałem się jak egoista. Olewałem wszystkich, nie pozwalałem sobie pomóc, byłem arogancki i w ogóle nie zajmowałem się Brooklyn - przeczesał ręką swoje włosy. - Przepraszam, najmocniej cię przepraszam. Kath nie bądź na mnie zła. Obiecuję, że się zmienię. Wszystko wróci do normy, przysięgam.
Nie wiedziałam, co się stało. Przecież tyle razy próbowałam czymś poruszyć, coś przewrócić, otworzyć okno bądź drzwi, ale za każdym razem moja próba kończyła się bez najmniejszych efektów. Tak czy inaczej, nie mogłam przestać skakać z radości. U d a ł o m i s i ę!
***
Maya nie mogła wyjść z podziwu, kiedy Liam zajrzał do jej pokoju, pytając czy jest gotowa, a kiedy ujrzała jego uśmiech, nogi się pod nią ugięły. Zachowywała się zupełnie jak ja, kiedy poznałam Liego.
Obserwowałam całą ich randkę z radością. Policzki bolały mnie od ciągłego uśmiechania się, ale miałam to totalnie gdzieś. Wreszcie Liam się dobrze bawił. Wreszcie mogłam ponownie ujrzeć błyszczące iskierki w jego radosnych oczach. I wreszcie mogłam oglądać ten najpiękniejszy uśmiech na świecie, który ostatnim razem widziałam w dniu mojego porodu.
Jednak to, że Liam pocałował Mayę w policzek, dziękując za wspólne spędzony czas i proponując kolejne wyjście w najbliższym czasie, nie było najlepszą rzeczą. Payne zrobił coś jeszcze.
Po powrocie do domu od razu skierował się do pokoju Brooklyn. Z uniesionymi kącikami ust przyglądał się jej, kiedy śpi, delikatnie głaszcząc jej policzek.
- Przepraszam, kruszynko - mruknął, nie przestając gładzić jej policzka. - Przepraszam, że byłem takim wyrodnym ojcem. To nie powtórzy się już nigdy więcej, obiecuję. Kocham cię, Brooklyn - odparł, całując jej czółko.
To był najpiękniejszy widok na świecie.
A ja wreszcie mogłam zaznać spokoju, wiedząc, że moje dwa największe skarby są szczęśliwe.
____________________________
Od autorki: Cześć moi kochani! Nadszedł czas pożegnania, co? Ale najpierw po raz ostatni zadam wam moje ulubione pytania..
Jak podoba wam się epilog? Wciąż chcecie mnie zabić? Był wzruszający? Jakie emocje przewijały się przez wasz umysł i ciało? Czy zachowanie Liama po stracie Kath było normalne? Co myślicie o Payne'ie i Mayi? Byliby dobrą parą? Wyobrażacie sobie widok Liego przy małej Brooklyn? Coś niesamowitego, prawda? Czekam na wasze komentarze ☺
Chciałabym podziękować każdemu z osobna za czytanie, za komentowanie i rozmowy ze mną na tt odnośnie Your choice. Jesteście wspaniałymi czytelnikami, wiecie? Nie mogłabym znaleźć lepszych. Dzięki, że wytrwaliście ze mną do końca i dziękuję za te 27 tysięcy wyświetleń! Bardzo was kocham, myszki :)
Co do shota o Ziamie. Jeśli nie pojawi się w przeciągu dwóch tygodni, to nie pojawi się w ogóle. Miałam pomysł na niego, ale go zniszczyłam i jeśli wszystko pójdzie dobrze, to napiszę nowego. Cieszę się, że niczego wam nie obiecywałam, bo teraz mogłabym się już przewracać w grobie!
Odnośnie nowego opowiadania.. Mam pomysł, ale nic jeszcze nie zaczęłam. Być może blog pojawi się jeszcze w tym roku, tak, sądzę, że uda mi się zmieścić się jeszcze w tym roku :) Spytam od razu.. Kto chciałby być poinformowany o nowym opowiadaniu? Zostawcie mi swoje tt bądź linki do facebooka!
To już wszystko. Ciężko mi się z wami rozstawać, ale kiedyś musiał nadejść ten czas. Życzę wam miłych wakacji moi mili! Uważajcie na siebie! Dużo miłości ❤
Wasza Monika. xx
L i a m.
Obserwowałam go w każdy dzień, w każdą godzinę, minutę i sekundę odkąd moja dusza opuściła ciało. Nie radził sobie dobrze. Jeśli nie ratował ludzi i zwierząt z pożaru, czy innych klęsk żywiołowych, to siedział zamknięty w swoim pokoju, bądź przychodził na mój grób. Nie mógł dojść do siebie. Nie był nawet w stanie zajmować się Brooklyn, bo ona tak bardzo przypomina mu mnie. Nie wiedział co ma ze sobą począć, ponieważ stracił osobę, którą kochał najbardziej na świecie.
Żal ściskał mi serce, kiedy stałam obok niego i mogłam tylko patrzeć, a on totalnie nie zdawał sobie sprawy z mojej obecności. Niestety nie mogłam już powrócić do życia, przytulić go najmocniej jak umiałam i powiedzieć 'wszystko jest już w porządku, kochanie'. Byłam jedyną osobą, która potrafiła go wyciągnąć z tego gówna. Wszyscy moi bliscy jakoś się podnieśli, nawet Louis, który początkowo zachowywał się gorzej od Liama. Nie można się mu jednak dziwić, niedawno pochował swoją matkę, teraz mnie, a Mark nawet nie spróbował się po tym z nim skontaktować, choć zjawił się na moim pogrzebie. Lou jednak zdołał wrócić do normalnego życia. Natomiast Payne tego nie potrafi, choć już tak wiele ludzi próbowało mu pomóc. Nie udało się to nawet Eve i Nicoli, które także przecież także straciły ważne dla siebie osoby i wiedziały jakie to uczucie.
Dziś mijał trzeci miesiąc odkąd dowiedział się, że jego ukochana odeszła z jego życia.
- Liam. - Maya ostrożnie zapukała do jego pokoju. Stanęłam obok niej, dokładnie obserwując co zamierza zrobić.
Po wprowadzeniu się do tego domu, nienawidziłam Mayi, ponieważ myślałam, że chce zrujnować mi życie, co okazało się zwykłą pomyłką, a potem bardzo się ze sobą zżyłyśmy i byłyśmy dla siebie jak dobre przyjaciółki. Wiele razy pytałam czy jest zakochana w Liamie, ale za każdym razem odpowiadała stanowcze 'nie'.
Teraz, kiedy mogłam być przy niej, gdy myślała, że jest zupełnie sama, dowiedziałam się, że przez cały ten czas kłamała mi w żywe oczy. Kochała go tak mocno, jak nikogo przedtem.
Dlatego najmocniej na świecie chciałam, by to z nią Liam spędził resztę swojego życia, czyniąc z niej swoją żonę i matkę dla mojego dziecka.
- Liam, proszę, otwórz te cholerne drzwi - błagała.
- Dlaczego nie dasz mi spokoju? - mruknął, wstając z łóżka.
- Bo nie chcę, żebyś siedział w tym pokoju cały dzień. Jest piątek!
- I co w związku z tym, że mamy dziś piątek? - zapytał, otwierając drzwi.
- To, że wychodzisz ze mną do kina. I nie chcę słyszeć sprzeciwu - dodała zaraz, kiedy zauważyła jak otwiera usta. - Wiesz, że potrafię być nieźle wkurzająca, kiedy nie dostanę tego, czego chcę.
- Czy trudno jest zrozumieć, że chcę zostać s a m? - powiedział wyraźniej ostatni wyraz.
- Zgadnij gdzie to mam - skrzyżowała swoje ręce na klatce piersiowej, nie odrywając od niego wzroku.
- Nigdzie nie idę! - wrzasnął, chcąc zamknąć drzwi, ale Maya zatrzymała je nogą.
- Jestem naprawdę uparta, Liam.
- Zostaw mnie.
Czemu nauczyłam go bycia upartym?
- Nie, nie zostawię cię. Za godzinę rozpoczyna się seans. Idę się przygotować. Tobie również to zalecam.
Brawo, Maya, tak trzymaj!
Gdy Liam zamknął na powrót drzwi, podszedł do łóżka i rzucił się na nie, chowając głowę w poduszki.
Chciałam coś zrobić, chciałam przekonać go jakoś, że powinien wyjść z Mayą, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Przecież byłam jedynie niewidzialnym ciałem przezroczystym, zwanym duchem.
Podeszłam do zdjęcia, znajdującego się na komodzie. Przedstawiało mnie i Liama. Siedziałam na krześle, a szatyn całował mój duży brzuch, w którym rosła Brooklyn. Z całych sił skupiłam się na tym, by sprawić, żeby ramka się przewróciła. Wyciągnęłam rękę i spróbowałam, mając nadzieję, że moja próba tym razem się powiedzie.
I nagle zdałam sobie sprawę, że to z a d z i a ł a ł o.
- Kto tu jest? - mruknął chłopak, podnosząc głowę.
Rozejrzał się wokół siebie, ale niczego nie dostrzegł. Przetarł ręką swoje oczy, a potem spojrzał w miejsce, w którym byłam, jakby dobrze wiedział, że właśnie tam stoję.
- To byłaś ty, Kath? - odezwał się,
Odczekał chwilę, a potem westchnął.
- Jeżeli tu jesteś, powiedz mi co mam robić. Jak mam dalej żyć? Co mam ze sobą począć? Co mam zrobić, by zapomnieć o tym bólu, który towarzyszy mi od trzech pieprzonych miesięcy?
Dlaczego nie mogłam też otrzymać zdolności mówienia?!
- Uważasz, że powinienem wyjść z Mayą?
Tak!
- Jeśli odpowiedź na moje pytanie brzmi tak, proszę, zrób coś. Pokaż mi, że naprawdę tu jesteś, że jesteś przy mnie.
Cholera, cholera, cholera. Co niby mam zrobić? Znów coś przewrócić? Ale co jeśli to się nie uda, jak za każdym razem kiedy próbowałam?
Raz kozie śmierć!
Tym razem skupiłam się na wiszącym obrazie. Wyciągnęłam ręce i spróbowałam go przesunąć, ale to nie dawało żadnych efektów. Kiedy miałam się już poddać, zauważyłam, że Liam spogląda na obraz. Skierowałam swój wzrok w to samo miejsce i dostrzegłam, że obraz nieznacznie się poruszył. Fantastycznie!
- O mój Boże - wypalił, otwierając szerzej oczy ze zdziwienia. - Katherine ty naprawdę tutaj jesteś! - zawołał, rozglądając się. - Pamiętaj, że wciąż kocham cię najmocniej na świecie i.. - Przestał mówić na chwilę, skupiając spojrzenie na oknie. - O w dupę. Ty cały czas przy mnie byłaś. A ja zachowywałem się jak egoista. Olewałem wszystkich, nie pozwalałem sobie pomóc, byłem arogancki i w ogóle nie zajmowałem się Brooklyn - przeczesał ręką swoje włosy. - Przepraszam, najmocniej cię przepraszam. Kath nie bądź na mnie zła. Obiecuję, że się zmienię. Wszystko wróci do normy, przysięgam.
Nie wiedziałam, co się stało. Przecież tyle razy próbowałam czymś poruszyć, coś przewrócić, otworzyć okno bądź drzwi, ale za każdym razem moja próba kończyła się bez najmniejszych efektów. Tak czy inaczej, nie mogłam przestać skakać z radości. U d a ł o m i s i ę!
***
Maya nie mogła wyjść z podziwu, kiedy Liam zajrzał do jej pokoju, pytając czy jest gotowa, a kiedy ujrzała jego uśmiech, nogi się pod nią ugięły. Zachowywała się zupełnie jak ja, kiedy poznałam Liego.
Obserwowałam całą ich randkę z radością. Policzki bolały mnie od ciągłego uśmiechania się, ale miałam to totalnie gdzieś. Wreszcie Liam się dobrze bawił. Wreszcie mogłam ponownie ujrzeć błyszczące iskierki w jego radosnych oczach. I wreszcie mogłam oglądać ten najpiękniejszy uśmiech na świecie, który ostatnim razem widziałam w dniu mojego porodu.
Jednak to, że Liam pocałował Mayę w policzek, dziękując za wspólne spędzony czas i proponując kolejne wyjście w najbliższym czasie, nie było najlepszą rzeczą. Payne zrobił coś jeszcze.
Po powrocie do domu od razu skierował się do pokoju Brooklyn. Z uniesionymi kącikami ust przyglądał się jej, kiedy śpi, delikatnie głaszcząc jej policzek.
- Przepraszam, kruszynko - mruknął, nie przestając gładzić jej policzka. - Przepraszam, że byłem takim wyrodnym ojcem. To nie powtórzy się już nigdy więcej, obiecuję. Kocham cię, Brooklyn - odparł, całując jej czółko.
To był najpiękniejszy widok na świecie.
A ja wreszcie mogłam zaznać spokoju, wiedząc, że moje dwa największe skarby są szczęśliwe.
____________________________
Od autorki: Cześć moi kochani! Nadszedł czas pożegnania, co? Ale najpierw po raz ostatni zadam wam moje ulubione pytania..
Jak podoba wam się epilog? Wciąż chcecie mnie zabić? Był wzruszający? Jakie emocje przewijały się przez wasz umysł i ciało? Czy zachowanie Liama po stracie Kath było normalne? Co myślicie o Payne'ie i Mayi? Byliby dobrą parą? Wyobrażacie sobie widok Liego przy małej Brooklyn? Coś niesamowitego, prawda? Czekam na wasze komentarze ☺
Chciałabym podziękować każdemu z osobna za czytanie, za komentowanie i rozmowy ze mną na tt odnośnie Your choice. Jesteście wspaniałymi czytelnikami, wiecie? Nie mogłabym znaleźć lepszych. Dzięki, że wytrwaliście ze mną do końca i dziękuję za te 27 tysięcy wyświetleń! Bardzo was kocham, myszki :)
Co do shota o Ziamie. Jeśli nie pojawi się w przeciągu dwóch tygodni, to nie pojawi się w ogóle. Miałam pomysł na niego, ale go zniszczyłam i jeśli wszystko pójdzie dobrze, to napiszę nowego. Cieszę się, że niczego wam nie obiecywałam, bo teraz mogłabym się już przewracać w grobie!
Odnośnie nowego opowiadania.. Mam pomysł, ale nic jeszcze nie zaczęłam. Być może blog pojawi się jeszcze w tym roku, tak, sądzę, że uda mi się zmieścić się jeszcze w tym roku :) Spytam od razu.. Kto chciałby być poinformowany o nowym opowiadaniu? Zostawcie mi swoje tt bądź linki do facebooka!
To już wszystko. Ciężko mi się z wami rozstawać, ale kiedyś musiał nadejść ten czas. Życzę wam miłych wakacji moi mili! Uważajcie na siebie! Dużo miłości ❤
Wasza Monika. xx